pandaredski, 28 lutego 2014
są powody dla których skłaniam się ku uznaniu zasadności ducha dziś i wczoraj ziemi
oblicza obliczeń wykładni panpsychizmu na poważnie rozważam czy jest błędem się
pogardliwe odniesienie serle'a do sekretnego życia skał sądzę że jednak faktycznie
parsują ciążąc do podnóża imprezką breakdancu piroklastycznym spływem gołoborza
niosą twarde wody orgietki niezręcznie przetłumaczone jako wirujący sex, spadania
ich aktywne życie społeczne liczne podobieństwa chociaż o wiele częściej głosują
na tak, sami rzadko chorują czasem najwyżej błękitną krwią grafitu nieleczonego
ciśnienia tętniczego zatorem wkładki żył srebra złota platyny przeszywającym ich
twarde narządy wewnętrzne którym ciągle daleko skostnieniu odrażających brudnych
złych co oglądają tysiąc szesnasty odcinek nemocnicy na kraji mesta filii house'a
czyż nie wystarczy kupić kukurydzę chybotnąć fotelem na balkonie kina rialto by
realnie asystować uczyć się wnętrza ciała rozterek redforda kiedy całuśnie gładzi
płytko zatopioną pod skórą chorobę ziemi diament na ciężkie czasy znudzony
szulerką wypruje go jak zwykle dla kobiety bo diamonds are forever długo by ci się
uczyć adele od Shirley Bassey ale niech będzie, sławiona powieścią rzek uroda cery
brytyjek domniemanego skutku zawisu wód oceanu w powietrzu plus oczywista awersja
catherine ashton do solarium wszelkich form światła paradygmat bieli noszony przy
sobie płótnem szyi jak można być tak bladym nie będąc wspomnieniem moich przodków
o słabym sercu tak jak ja, niezawezwany obraz śledzenia akcji thrillera poruszeń kantów
tabakierki jego rozrusznika zaraz pod obojczykiem nigdy się nie poddawać siadali
wysoko na gruszy on jego obcy z kulbaczką petem przyczynkiem upadku rozpaczy religi
jak można tak nie szanować drogich zabawek dalej zawracać gitarę żyć, ludzie nie do
zdarcia nomen omen młynarze do końca nonszalancko otwierający przetwory młodszym
pokoleniom późniejszych werbów słoików słowem soli ziemi ale się nie chcę powtarzać
szklana pogoda szyby niebieskie pierwsze rozmowy mojego własnego wywiadu rzeki który
od lat przeprowadzam ze światem bardzo nieprzyjazne jego reakcje na moje dzień dobry
niewypowiedziane kiedy zasiadam na taborecie w kuchni próbując się wtopić w drewno
boazerii jeżelim wężem obejmuję rękami własne ramiona wyciskam tubę chłodu dreszczu
poranna toaleta czarną kawą za mało by wygnać studium bezruchu przedmiotów ich
straszną ekspresję tępe spojrzenia tostera krajalnicy lol sam się nieźle uśmiałem później
czytając o podobnych przygodach czarnych charakterów z detroit efektu odstawienia
kokainy innych nieznanych mi dragów, tylko gwoli koherencji dodam kremy nie pomagają
na wszywkę esperalu nie ma zmarszczek na dupie do wygładzenia tylko zwierzęca walka
o przetrwanie kiedy strząsam skrzepy farby pobielę ściany mojej chatki wystawiam
kolumnę z chopinem w oknie i kij że mono, pełne aprobaty flesze japończyków chociaż
czy mogą zrozumieć pojezierze mazurków sekundę bezwstydu kila żaglówki w słońcu
bezładne zabiegi załogi kiedy ja wabię wielkie sandacze żabką żegluję wpław sążnie nad
nimi tylko ja, hermaszewski może małysz ogarniamy uczucie zawieszenia nad cellulitem
pływów rzepaku kikutów wierzb na skraju powodzi miast które znam na czy czarnolas
czarnobyl człowiek więcej izotopów we mnie niż w całej elektrowni żarnowiec
pandaredski, 24 lutego 2014
La la la la la la la Kylie Minogue przypomniane nagle pośród czwartej rzeczy
pospolitej programów muzycznych których sieczkę zebrałem wciskane kolejno
zawsze coś fajnego się trafi perfetka tajemniczej piersi jakoś pewnikiem
przyklejona do muślinu jedwabiu jakiejś tanecznej podomki skoro nie wyskakuje
jej zakrętem inercji w tańcu, za często niegdyś słuchałem przyplątuje się wtedy
duchowa mgła toczy la la al la la al al tak że zawsze jestem o krok
przed atari jej dwurdzeniowym pomiotem, mój aksjomat; że czuję
na przykład rozpacz poczucie straty dlaczego to zwierzę ja wpieprza bambusy
mieszkając tak daleko od morza że raz po raz ktoś mu wyrywa krwiste płaty
tarczycy którymi żaden lecter nie pogardzi jeszcze mi ukradł srebrne sztućce
z piwnicy dalej cię kocham Kylie się nie wstydzę uczuć no tak 300 forma się
nie sprawdza musimy pisać o sobie albo o łatach niedźwiedzi wciąż tylko
poszukiwać swoich pośród prawdopodobnego najazdu obcych oczywiście
że muszą tu być są wszędzie to tylko sto pięćdziesiąt tysięcy lat stąd mgnienie
fali światła można ich poznać na przystankach po sztucznym włosiu
włosów wbitych szydłem pod mimikrę polimeru made in betelguse, jeszcze
nie dojrzałem żeby się do nich modlić mogą tyle dać chociaż milczą tak jak
Bóg nie zainteresowani handlem noblem z ekonomii wszystkim co nie wypływa
w naturalny sposób z ich obcej psychologii na noc wracają do salonek talerzy
upychają nieznośną euklidesową geometrię kradzionych kalwaryjskich mebli
w łuki luków lądowników podejmują czysto techniczne tematy jak się najlepiej
wyrywa serce po drodze trącając lekko struny głosowe świetne wiersze wtedy
wychodzą w końcu każde serce bije nawet nie kochając negatywem
kochamy wiemy co uno co wtórne
a oni czekają, na osobliwość technologiczną jeszcze dwaścia parę lat myślą
będzie się łatwiej dogadać w chłodnych salonach maszynowych już
się zacząłem uczyć na pamięć klucza produktu patre protektorze, tylko
jeszcze się tli nadzieja nie bądźcie podli nie rozwarstwiajcie się,
rdzeni
http://truml.com/profile/photography-detail/179588
pandaredski, 23 lutego 2014
pamiętam jeszcze pierwsze wzmianki o naleśnikach jakie mieli podobno
przygotować chyba jako dowód swojej zdolności do empatii swych uczuć
stylizując się na kosmicznych powinowatych mieli by współdzielić z nami
ale wiadomo że ten jakiś daniken na wszystko spogląda ze zjadliwej
perspektywy tego jak rzeczy powinny wyglądać w technikolorze popularnej
marki wszędzie hieroglif się zbiega w profil helikoptera.
jestem gdzieś zapisany w annałach histerii jako punkt zwrotny kopyrtnę
się kilka razy dla uwidocznienia tak jak te te antylopy gnu chyba chcą
sygnalizować wysokim podskokiem odbiciem od normy trawy jakie są pyszne
i lekkie pyszne w znaczeniu nieprzystępne nie straszny im żaden e-lew
zgrzawszy się empirią teoretycznej właściwie zumby nie kiwnąłem przecież
palcem jestem teoretykiem tańca wolę rozmyślać modalnie co by było jak ta
jakaś dickens mam dickinson zasięgam języka ognia pogrzebaczem requiem
zitem mojej opukanej codzienności twardym rogowym okularem dzioba twoim
pogiem nemezis, dzięcioł każdemu daje według zasług rupta co chceta est
nie zalewam wszystko widzi na przemian z oddali i z bliska kiedy spija
staccato styropianu bloku drążąc temat gniazdowania nie może się
zwyczajnie powstrzymać żeby tego nie desekrować, ciepełka, żartowałem
zwyczajnie wiekiem, kufra albo drugą sylabą przymykam
idiosynkraskę końcówki genotypu one milion bułgarów odwetu jednostki
wobec zniewalającego ujednolicenia tych kilku miliardów idento
znaczników gatunku spójnej morfologicznie formy nie pojmuję tego jak
mogłem zapomnieć albo nie wiedzieć że te papiery tam leżą siostra
zaraz odszukała okazuje się jestem katolikiem czy to jest coś złego
że jestem solą tej ziemi chociaż mój pradziad był cyganem roma roma sza
badabada amore wewnętrznie śniady na tle bladych twarzy nie rozumiem tego
jak wychowany na całkiem innym osiedlu taborze z innymi uwarunkowaniami
na przykład mówię nie drzyj się moja luba nie dryj jak w ogóle byliśmy
zdolni uchwycić cienką nić nio, zacienienia wiecznego luxoru
przeniesienia naszych esencji pod presją zmiany warty asuanu.
tylko ten klasyczny model citroena mnie kręci na wpół przymkniętymi
oczami tylnych kół spowitych w boczne panele reszta aut tylko ersatz
użytkowej formy naświetliłem to trzeba mi dalej iś łojda po życie sięgać nowe
czuję jesteśmy o wiele bardziej zbici od gąbek foteli wystrojów wnętrz
pustych sal balowych hal gąsienicowej odprawy lotów nasze ciała
skomasowane fizykalną duchową treścią masy krytycznej polotu oh dajcież
jeszcze raz
ten kawał szmaty zatrzymam się większą połową nieznanej matmie
na skaju przestrzeni kiedy jednak się kręci jest jak wawa po prostu jest
większa połowa maskująca niebo wielka szycha czaszy zabrałem odjeżdżając
unoszę żeby smakuję jak 3psy pachnie równo odmierzonym stodwajeden
i tak dalej, powietrza zatęchłą kolbą zbóżnych celów spadania brudną
zielenią przejawianiem się ziemi jeb na wznak trawą zrządzeniem wiatru traf
strefy zrzutu ale mostami nie trzeba szafować żeby przejść suchą stopą ponad
zderzeniem fal od szkwału rozpędzonych do harmonii nakładania w jedność,
myśli buxują możliwościami automatyzmu otwierania portali dla miss mercedes
paypal pusta droga po drugiej stronie dlatego pajęczyną po przęsłach
formach konstrukcji przechodzę żeby nigdy nie wchodzić do tej samej, się
skrzyknąć przynajmniej ignorować ten fakt zaprzęgać uświadomioną konieczność
do kieratu trudnej filozofii na własny użytek reinkarnacja zapalenie
spojówek pewne rzeczy się nie przytrafiają jeżeli odrzucić. szerokim
łukiem łaski bez omijam zwinne rośliny wbrew naturze łażą po folwarkach
nieparzystymi zwisami pseudopodów udawanymi palcami kończynami
co najwyżej koniczyną, wejść na zmutowane pole czterolistnych to jedno
ale spieprzać z deszczu pod rynnę gdzie pieprz rośnie behawioralne dołów
wynaturzone kopanie co innego konsekwentnie kartagina musi zostać zburzona
motyką chwast kontra pozrywane klatki lotu owadów motyle przeskoki nierówne
trzepotanie nie dla nich oliwa ptaków, podprogowo unieśmy za zdrowie faktu
zwycięstw bez dwóch zdań za prawdziwe dary śmiałych dekarzy bez niedomówień.
niejasne poczucie obowiązku wala się po kątach próbuję w trymiga na migi
emanować spokojem filozofów ich nieśpiesznym przyjacielskim przesypywaniem
argumentów na metafizycznym forum spieczeni nowożytni rzymianie sczepieni
w uścisku fair play z nowym światem po drugiej stronie stawu ich piękne
słowa conceivability if and only if iff rzadko pif paf muzyka niezaognienia
dyskursu. rozbity przełomem czasów obywatelu sierżancie kilka unitarnych
chwil dalej per panie, odbierająca dech niewprawna potęga roty wysnuta
anachronizmem onucy niewielkich miast kopalnia talentów do bitki walić
propedeutykę konwergencji ustrojów mam talent przechodzenie od hut fabryk
w usługi rozrywki kasandra wieszczy łuszczenie punkowej kory stajnia prawie
że maklarena odtwórczy wysyp rasta do kotleta suma summarum tak się skończy.
fizyczne fakty kurczliwości metali sprytne rolki posuwanie jezdni wiaduktów
tartanowe sweterki na petach bajanie przy kominku wszystko umila twarde
kastety kłykci komiwojażerów wciskających towar inicjacja po szkołach
krakiem kokainą odpędzanie od lekkości bytu do kojca traumy skupienia nad
mechagodzillą elektro tykania kwarcu na każdym zaokrąglonym rogu wąchocka o
przyjdź ekspansjo energii atomowej w każdym małym mieście 300 energia rozpadu
skryte marzenia górników by nie opuszczać gołębi na potrzeby dogrzewania
nowalijek w ułamku sekundy jesteś na dole za blisko jątrzenia lemoniady
jaboli kamieni w płynie rozwarstwiona dykta kart jopki króle zwisają
na łańcuchach szatni czekają na jakiś wreszcie też zamach stanu, na razie
codzienne rozdania w przedziałach wagonów wbitą energią pod pazury
pandaredski, 15 lutego 2014
sprzedam tanio używane idee w dobrym stanie klasyczne; kiedy żyjemy
śmierć nas nie dotyczy, kiedy dotyczy pies jej mordę lizał,
's all in da mind baby all in da mind, z nowszych przyniese szpule
z magazynu nie len
kajcie się,
jak byłem w wojsku kazali mi całe pobocze wykosić na rząsce
na trasie przejazdu w dzień prawie wolny od pracy w sobotę,
pierwsza kosa spalinowa w kraju ludzie robili zdjęcia, w gazecie
pytano co to za rodzaj broni.
z protestanckich nie mam nic na stanie ale a propos doszły mnie słuchy
dziecko moich znajomych chodzi na religię z katolikami,
ale jest zastrzeżone nie musi się modlić,
w końcu raz im wygarnęła kto się modli do Maryi nie zostanie zbawiony,
coś tam nie będziesz miał bogów innych, to się nadaje do tefauenu
co oni z tymi ludźmi robią
z nowych rzeczy, ale to już by było razem z instrukcją moją wykładnię
chalmersa, jeszcze ją prasuję jeste w połowie; dualizm ale naukowy.
nie, nie nic nie mogę uchylić nie da się jednym zdaniem trzeba się
zagłębić. co?
że pełno jest tego w internecie za darmo no i co z tego wszyscy tylko nie
ogałniam tego albo rolling their ars twardo nie ogarniam.
każdy tam jakoś na samym serca dnie jest snobem przecież to nic złego,
nauczyłem się nowego długiego wyrazu epifenomenalny ktoś mógłby to
kupić, ludzie tacy obojętni zajęci własnym umieraniem ( myślę
co by tu zrobić powiem naciśnij tego widgeta widget który leczy )
a przecież wystarczy trochę poczytać jutro będziemy nieśmiertelni
ludzie kupują prawa do całych sektorów gwiazd w przyległych galaktykach
akademickie tytuły własności a nie wiedzą za jakieś fefnaście lat
będą uploady do portali społecznościowych za piętnaście złotych, taa
inflacja niekosmologiczna podatki bez tego się nie da, co ja robię za
darmo pokazuję, futurologiczne stary z poprzedniego roku.
dwudziesta druga dwaścia dwa wtedy mi się najbardziej w głowie sra.
napadają mnie lęki nie w głowie mi panienki.
skulony w kącie powiem prosto bez butów jak to szewcy zdrapuję zdrapkę
za złocisza zamglonym spojrzeniem ogałniam lol wszystkie możliwe światy
gdzie fala inaczej kolapsowała, wszędzie tam gdzie wygrałem spieniężyłem
artykuły sprzętu domowego inaczej a g d, zdrapuję stare rany lat nasze
ran de wu tylko w wyobraźni la la la
Share on facebook Share on twitter Share on naszaklasa More Sharing Services
pandaredski, 8 lutego 2014
wszystkie dziwne lata które spędziłem na antarktydzie mniej lub
bardziej zdyscyplinowane codzienne przebieżki wokół koła
podbiegunowego aurora borealis dręcząca nieprzewidywalnymi językami
przelewania pierwotnie prostoliniowych nawiewów słonecznego wiatru
na wpół wirtualny świat który wyłaniam z fizycznej połowy
imperatywu przetrwania cierpliwego znieruchomienia nad przeręblem
bezlitosnego
czekania aż jakaś foka wpadnie na obiad, jeżeli antarktyda zwisa
u spodu uznaję że w jakimś sensie można wpaść na wierzch spod
arktycznych wód na lód gdzie przekonuję ją przegrałaś
powalany przemocą przeszukiwaniem w tych zimnych biurach jakiegoś
ochłapu od reszty tłustych
chlebodawców dla paru marnych groszy lodowych banknotów przeciekają
przez palce przecież się zresztą mówi forsy jak lodu
uciekam w pobliski lepszy świat playstation rally of sweden kraju
który w realu raz odwiedziłem wędrując na południe od mojej
małej eskimoskiej wioski jeżeli oczywiście moja ojczyzna tak jak
mi się wydaje w tej krótkiej chwili jest jednak usytuowana na
północy piuska ziemi niczym wielkie suwałki wtórny biegun zimna
geografia
moja ignorancja zrodzona z niewłaściwego podejścia pani; dzisiaj za
poznamy się z pojęciem siatki kartograficznej chyba fotograficznej
mówię inaugurując niekończące się komedie pomyłek moje starcia
z białymi z moimi braćmi innuitami ze wszystkimi
w walce o kurczące się zasoby
wszystko to odkładam nie rozmawia się przez komórkę w aucie prze
jeżdżam obok protestanckiego kościoła rzucam na płask na siatkówkę
oka chociaż nie zdołam go nawarstwić w trójwymiar bo niby z czego,
jednak zasługuje chyba na tik na drgnięcie odruch znaku prze
żegnać się jako funkcjonalny odruch predyspozycja do uruchomienia
zasłyszanego odkrycia genu potrzeby wiary.
prawdziwy pilot myśliwca twierdził przegrywał z mistrzem gier
komputerowych bo wszystko rzekomo płaskie, jego bzdurne sprowadzanie
realności do onego zwykle stereoskopowych obrazów za nawiewką,
mi takie
rzeczy nie przeszkadzają potrafię sobie dośpiewać wszystkie brakujące
wymiary nisko zawieszonego pułapu chmur na ostatniej długiej prostej
zdają się stawać ciężkimi, może transkrybuję tylko kolor, ołowiu
jak ołowiane maźnęli chmury to jakie mają być; no to cięższe są
wbrew bezcielesności malowanego nie stworzonego piękna drgań pikseli.
wszystko puentuję niniejszym; realne bo przechodzi przeze mnie. prze
rywam zakwalifikowałem się do dalszego
etapu, uporczywe łaszenie się trzeciego pokolenia tylko
pozornie oksymoronów moich ubielbianych czarnych haskich które
niegdyś importowałem z kieleckiego ich endemicznej budy
krzyczę touché mają dobre
wyczucie scenariusza dnia zasiadamy wspólnie różnie albo jak teraz
do foki albo podrobów wszystkich cennych tanioch oscara wilde że
wszystko ma cenę nic nie ma wartości jakie to nieprawdziwe w świecie
lodu hajsu, znowu potem tylko gdzie indziej
siadam sobie przy piecu kaflowym otwieram drzwiczki do kiedyś nie
wiedziałem podobno jakiejś plazmy czwartego stanu skupienia, ognia
rozmyślam jak ja właściwie przecież nie znam ojców moich piesków tak
się jednak dzieje kiedy biegają cały dzień wśród liczby mnogiej od
iglo po wiosce. ja
dorabiając na boku grywaniem na wersjach beta różnych wprowadzanych
do obiegu odmiennych stanów świadomości indukowanych środowiskiem
samotnością godzę się chcąc nie chcąc na całodobową inwigilację
przez różnych teoretyków jaźni jej wpływu na kształtowanie fizycznej
krzywizny biegunów, chcą rozgryźć moje oglądy pierwszej osoby
dlatego subiektywnie wstaję od piecyka czujniki krzyczą fluktuacja
lokalne przejście
soczewki grawitacyjnej coś tam, nie od razu zajarzyli to tylko guma
moich starych wojskowych butów się roztopiła od żaru przyłożenia obu
tych stóp do nowej wersji ektoplazmy, plazmy pieca z trudem odrywam
nogi od pięciu gie linoleum albo tylko się klei, skutki
reminiscencji zamyśleń dreszczu niesubordynacji kiedy jeszcze latałem
w dywizjonie jane's, panda bandyci na szesnastej repeat bandyci na
szesnastej przystąp do ochrony konwoju zmień wektor zmień.
godzinami pushing the envelope rynnami zagmatwań kanionów raportuj
do bazy panda raportuj do bazy ślizgając meandry rzek rozczesując
koniferyczne igły szczeciny gór.
it's
different but it's pretty out here powiedział armstrong wizytując
księżyc.
co się dzieje czuję się dziwnie lekko, znowu grawitacja
zawodzi jak kiedyś trenując to judo jak się udo stąpając po tamtych
matach mate soinage chwila medytacji jeszcze ambrozja kompotu
w barze tempo, teraz
jest teraz na spacerze z dzieciakami chyba z ostatniej chwili mojego
okna prokreacji, zrobili ten nowy plac zabaw pilnuję łażę po
regolicie korka kiedy idziemy dalej po chodnikach trzeba się chwilę
przyzwyczajać do twardych realiów szczęścia
pandaredski, 4 lutego 2014
moje spojrzenie tutaj i tam we wszystkich teleskopowych światach
horyzont zdarzeń nie jest moim ściennym oparciem dla cieni ja
sam wymagam od siebie wyjścia na zewnętrzne rubieże obiektywu
gdzie złudzenie pierwszej osoby w państwie dawniejsze państwo ja
państwo to ja zastąpię gęstą melasą zunifikowanej jakby iewropy
świata przelew ja przynajmniej nominalnie dla wszystkich słowian
anglosakończyków ogólnie typów kaukaskich ale nie zamykajmy się.
widziałem na mieście reklamę nowego rezonansu dopełnionego czarno
skórą pielęgniarką na przykład.
to wszystko zmienia powiedzą zwolennicy freuda; gdzie zamierzasz
upchać wszystkie cenne intuicje ziemniaka jeszcze inaczej pod
ziemnego świata podświadomości odpowiadam bezczelnie jawi mi się
cieńszy świat otoczak który proszę można wziąć do ręki inspekcji
no dalej dystalny jest wyraźny nie pytam przecież o dokładny
rysopis postrzegania normalnie na luzie można oglądać palpitacje
wzruszeń nawet wskazane tylko nie odkładać do lamusa pink
junga bez zbędnej brzytwy kochana trzeba wziąć odpowiedzialność
za siebie a nie przesuwać jak suche śliwki węgierki wysychają na
drzewie wszystko spada tradycją newtonem a te bratanki szosa nie
dookreślone sucha, nie czuję się winny przecież ludzie nie mogą
zawsze wcierać peany w tkankę tych partykularyzmów post lodowco
wych euro półwyspu tak nie można przecież nosimy może niezręcznie
tak powiedzieć spuściznę, neandertalską jak tak dalej pójdzie soli
darność rasy to co będzie z kręgowcami en masse, cro magnon nie
wyczerpuje sposobów na życie, przecież wszyscy możemy polować
najwyżej mniejsze dymorfizmy więcej awuefu.
oczywiście temat rzeka ale przecież wszystko powierzchowne różni
ce tylko żeby się załapać na operkę nie robić na budowie w u es of a
co ja jestem indianin trzęsie mnie na wysokości mówią. gordyjskie
węzły z tym przetrwaniem międzynarodówka z ich ruletką
przynajmniej nic więcej nie umieli tylko ludzi zabijać, globalna
wioska to jest dopiero full wypas chociaż każdy uważa jego miasto
nie leży w obniżeniu terenu w ogóle rzekomo wodoodporność galerii
handlowych
nie mogę się już doczekać kwietnia często mnie można zobaczyć z
kosą osełką z dużym A obrysowanym kołem ochrypnę jak jaki offsiak pieprzyć spalinowe, miasto na wzgórzu ne pasaran
pandaredski, 29 stycznia 2014
rano szłem zdawkowo do pracy zaspany w odróżnieniu od szedłem
mijam starego mężczyznę wąską szczeliną między nim a
przepływającym zbitym kłębem szarej waty tytoniowego dymu
jego papierosa czy muszę dodawać
naprawia auto którym nigdy nie oddala się od garażu
wstrzymuję oddech jeszcze odrzucam nęcący aspartan
stasis nic nie robienia na emeryturce
na mieście po nowym roku mijam niewielu ludzi przeważnie
wyprzedzają mnie tylko auta i chmury jeżeli już widzę
jakichś ludzi na mieście wydają się trochę niekompletni
z powodu ocieplenia klimatycznego chyba mają na sobie
jedynie dwie warstwy odzieży koszulę polar
swoje dodatkowe ubrania w postaci samochodów pozostawiają
na płatnych parkingach w takich chwilach samochody trudno
z nimi powiązać
ja zawsze mam na sobie przynajmniej koszulę sweter w paski kurtkę
mick jagger wielokrotnie powtarzał w wywiadach nie wyobraża sobie
żeby mógł robić cokolwiek innego niż prowadzić życie rockmana
czuję
wszystkie pozostałe opcje porozrzucał na resztę populacji
dlatego autobusy wciąż poruszają się po ustalonych trasach
wychodzimy do pracy żeby zarobić na życiowe role wiem ja sam
my wszyscy jesteśmy yin tam gdzie mick jest yang
wracając po piętnastej mijam młodziaka rozmawia z kolesiami
niektóre rzeczy są wieczne wygląda jakby używał mojej zielonej
postrzępionej torby military którą przestałem nosić definitywnie
dopiero jakoś tak przed dwudziestką ale to wciąż wiele lat temu
w czasach kiedy jest tyle metod innych metod nakładania liter
na przekonania mogli mu credo przyprasować gdzieś w sklepie on
wypisał tysiącem kresek długopisu who the fuck is mick jagger
właściwie nie wiem co o tym myśleć może jest nadzieja
w domu pierwsza rzecz na którą się natykam referent wyrazu
muffiny wyrośnięty wysoką grzybnią na talerzu
ktoś niekiedy zna jakiś wyraz jego nazwę ale nie jest zapoznany
z jego realizacją weźmy takie cierpienie albo szczęście
nigdy wcześniej nie popatrzyłem na żadnego muffina jako na muffina
jakoś zawiera czekoladę dalej jest twarda po tym całym pieczeniu
dzwonek domofonu kto tam
jej zmęczone ja
wygładzam zaśpiewem uwielbiam ją
ale ze mnie kawalarz duet złamany heterodyną retro glam fala
elektromagnetyczna zajmuje jedną trzecią linijki robi swoje
natychmiast
wyjdzie na czwarte
trochę zła powie nie rób mi obciachu sąsiadka stała za mną
przyciągnę ją do szerokich barów pojednawczo poklepię lekko
po tyłku albo ona chwyci mnie za fraki rozpłaszczy długie
godziny biurowe na moich suchych wargach
zrobię jej herbaty założę się że się mówi zrobię jej herbatę
jak bym jej zrobił herbatę jeszcze by nie wypiła
jeszcze myślę o tym młodym co mi zakosił tą torbę jak ten świat
jest jego standardowym ustawieniem użytkownika wszędobylski rudy
brud drzew jak sierść owczarka nieupoważnione słońce nisko
nad horyzontem znowu powiem dzień się przechyla burtą horyzontu
od kilku dobrych lat odbieram to jako niewłaściwość słońce tak
blisko ziemi widocznie wcześniej przeważnie zawsze było zasłonięte
chmurą młody i jego racja istnienia bez micka jako siły sprawczej
no tak mick może nie być dobry, jak cobain to zrobił mick zaraz mówi
to było do przewidzenia biorąc pod uwagę teksty ich piosenek
jak coś się takiego stanie zaraz mick keith arnord schwarz wszyscy
ludzie którzy od trzydziestu lat przetaczają sobie dwa razy dziennie
mówią to było do przewidzenia
mick moves like mick jagger bo jest mickiem jaggerem
ja się zajadam domowym chlebem z wędzonym boczkiem który mariolka
zrobiła po raz trzeci nie wyszedł chleb całkiem mokry od zakalca
tylko pierwszy raz się udał był spontaniczny zdefiniuj spontaniczny
zdefiniuj spontaniczny zdefiniuj spontaniczny lubię jej wypieki
na twarzy od czasu do czasu sprzedawać różne prywatne memy ogólniej
nośniki
pandaredski, 28 stycznia 2014
kilka faktów o śniegu podobno zwyczajnie inny stan skupienia wody
chociaż ja w to nie wierzę, inny stan skupienia to jest jak
czytam te dyskwotacje quine'a śnieg jest biały jest prawdziwe
wtedy i tylko wtedy gdy jest faktem że śnieg jest biały, całe
szczęście rzeczy łatwe poezja, chociaż przyznaję coś tam czytałem
tomek na tropach yeti potrafili śnieg zgarniać z yeti latyfundiów
topić w menażkach, nie wiadomo czy to jest przyczynowo powiązane
weźmy te tęcze na mokrych plamach oleju samochodowego benzyny
na asfalcie chyba nikt nie powie paliwa kopalne jakoś cokolwiek mają
wspólnego z okrasą nieba latem między słońcem a deszczem
dodam śnieg też po jakimś czasie potrafi być szary od żużlu węgla
koksującego moi sąsiedzi wyrzucają na drogę z której za trzysta
lat będą wchodzić do piwnicy z napisem kowalscy, albo żółty od
syfiarzy psów po których powinno się zamalowywać białą
olejną,tak panie quine idę na narty, autobusem
pod dębowiec 600 mnpm mijam parapeciarzy armatki madafakes śnieżne
nie będę po tym jeździł wsiadam w srebrny wagonik polskik kolei
linowyk z napisem do ochłodzenia klimatu tysiąc metrów wyżej
wylinka później bardziej szczegółowo.
wiadomo
śnieżno białe. majty trójkąta stoku sahary gołym okiem ze skylabu,
upojne weekendy hubble'a bo ileż można odwieczną wędrówkę spektrum
galaktyk w ślimaczym tempie światła, przynajmniej czasem tą grubą
dziewuchę jak robi szpagat nad miastem, zdziwiony
kropką mnie na szczycie nou łej hozey na głowie mam gogle carreras
wysączymy ją z piersi i z pieśni czerwonej narty pandy
beduina śniegu stoję powiedzmy niczego się nie boję mam w kieszni
naboje porażony początkiem sezonu jak bardzo jest kurde no stromo
nie wiem czy dam rady kiedy się pode mną osypuje cały plastik
uchwytów od ścianki pewnikiem pochowany pod ściegiem, w dali mesa
miasta, od muldy do muldy, powoli dociera będę żył zgrabiałą
macką obcego sypię drobnymi gnomom, rękawicą grzecznie zrzucają
nawisy prawdziwego śniegu z nocy skrzydeł orczyka, kiedy nie ma
frekwencji bieresz go między nogi trzymasz
jedną niedbale drugą kijki, wyrwie cię za mocno linka aus stahl
nadludzie tacy jak ty praktycznie wisisz mówiłem jes stromo
panie z całym anturażem we wspomnianych wagonikach srebrem pklu
nanizane w lewym górnym rogu zcykane cykają ci zdjęcia żeby
zapomnieć o zawrotach przełykają ślinę przygody odetkać ciśnienie
w uszach przejdą pięćset metrów do schroniska rozglądając się za
szerpami, tlenu wystarczy na cztery razy kotlet naprzeciw starego
pianina na którym czasem grywam wolną ręką dobra no to nara
wracajcie w doliny do katosów do wawki
sam na pustyni wiatru rozbujani derwisze podnoszą kwestie sufizmu
nie zwracam uwagi trzeba uważać nie wyrypać się nikt nikogo tutaj
nie szuka, czasem można wpaść między oka bawełny w głębiny ryftu
szczęściarze toczą się po wierzchu pod samą wielką taczkę, tam
gopr niekiedy na nich czeka, pechowcom zostaje prokrastynować aż
ich wypluje po jakichś dwóch tygodniach ale przynajmniej zawsze
przy samym pianinie zmizerowanych coś bełkocą o supremacji białych
ok, zmysłowych doznań nad wiedzą ciupią minorowe gamy na cztery
krzyżyki i ja tam byłem
http://www.gorpol.pl/foto/2706_d.jpg
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.