Lucretia, 26 września 2015
Wcale nie bała się duchów.
Deszcz grał uwerturę na oknach
Ogień nie ogrzał jeszcze drewna
Gdy myszy zaczęły swe harce
Wiedziała, że jest już zgubiona
Gdy tylko się tutaj znalazła
Zapach smutku czekał gdzieś blisko
Lecz czar trwał przez chwilę cudowną
Właśnie tu i teraz gdy dłonie
Splątane bliskością niepewną
I usta przestraszone prędko
Brały co im się należało
Bo niebawem miało zabraknąć
I teraz w samotności szarej
Myśli o tych dłoniach i ustach
Co błądziły po nieodkrytym
I marzy by wrócić w to miejsce
Do myszy i drewna i ognia
I duchów co tam jej pomogły
Bo każdy pretekst jest dobry.
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.