21 kwietnia 2013
kira
Posłuchaj: stu-dnie brzmią jak wiekuistne doby, tam czas odbija się śmiechem
albo udręką. Nie potrafię nosić wody. Chciałabym spaść, uderzyć o wklęsłe dno,
uderzyć w niebo. Każdy poranek jest niczym naderwane cięgno; tworzą się kaskady
słów, których nigdy nie umiałam wylać. Lód to moja jedyna, monolita materia.
Od lat roztapiali, próbowali wskrzesić fale. Odpływałam, coraz bardziej, aż na
północy została blada powierzchnia, pusta twarz i oczodoły zmarzniętych mórz.
Rzeka wpółtnie ciało. Poznałeś wszystkie ujścia; pragnienie ginie w nich jak
kamień. Serce jest twarde, ciężkie, bezkształtna masa bujd i niechceń. Dopóki
miałam nurt, mogłeś podróżować do dzikich miast, zatrzymywać się w zatokach.
Teraz zgasły latarnie, pękły ostre kadłuby brzegów. Jeśli mnie znajdziesz, to
chłodną, z wydrążonym przeręblem. Ale nie szukaj; będę pod taflą nieodbytych zim.
Głęboka już pora; uczyńmy więc z tego miejsca ocean. Zamieszkaj ze mną, Nereido.
____________________
cykl: syberiada