dintojra, 11 maja 2011
nie wiem czym jest niewinność
umysł mam skażony odkąd pamiętam
nie byłam niewinna pomimo cienkiej przegrody pomiędzy udami
teraz chadzam własną ścieżką
lubię mężczyzn mam ich wielu każdy ma atuty
śniady podaje kawę taką że aromat zapiera dech
blondyn jest wolandem - o, tego to lubię
rudzielec coż ot taki poczciwiec karmi mnie literaturą
złotooki mieszka w jurcie nosi kumagi
i nic nie potrafi lepiej ponad łapaniem pardw
nie cierpię myśliwych łowców
blondyn jest wolandem impertynencki czarnoksiężnik
ma berło różdżkę maczugę całkiem zacne
lubi synonimy jak ja
ma fioletowość w oczach to irracjonalne
matka stała na straży niewinności pierworodnej
nieostrożna strażniczka zapory pękły niespodziewanie
nikt nie wytłumaczył mi jak być prawym człowiekiem
nie szkodzi mam zwolenników i tak
dintojra, 10 maja 2011
Biegam nago tańczę i pracuję
Nie jestem dziwką to mylne wyobrażenie
gdybym była nosiłabym szczelny kostium
by nie skalac skóry produktami ciał brudnych kochanków
działałabym ustami mówią że kuszące mam wargi
te dolne podobno też.
Jestem pod ochroną wymierający gatunek
nie będę misą w której ubijesz pianę
pracuję nago jestem urzędnikiem
Pachnę lawendą i palę papierosy
Podaję kawę i mam na sumieniu samotny wytrysk kierownika
zawsze widzi mnie nagą
jestem urzednikiem nie lubię czekolady mam nikotynowy oddech
Księgowy z dołu ma żonę i dwie kochanki
Nie rozbiera mnie wzrokiem - hołduje nagość
Filiżanki stukają o spodki zabieram je wraz ze stosem akt
Księgowy z dołu ma niespokojne sny
i masturbuje się w firmowej toalecie a ma dwie kochanki
i żonę nie powiem - ładną
Nie jestem dziwką nie znam smaku nasienia
Lubię krągłości i wypukłości
brzoskwinie morele arbuzy gruszki i jabłka
jak kto woli
ja wolę niewasty
i piżmowy smak łona
dintojra, 9 maja 2011
Nie musisz wiązać mnie skuwać ni dusić
jestem posłuszna manifestuję krnąbrną cielesność
a ty zgrzytasz gdy przepływa ci przez palce.
Już wiem że jesteś sędzią pożądania ferujesz wyroki w myśl niegasnącej erekcji.
Wyszczerzasz zęby te szczątki które pozostały masz w nich resztki jedzenia.
Woniejesz. Brzydzę się ale igram z tobą stąpam po wytartym włóknie lada moment pęknie.
Spójrz, tak wygląda kobieta.
Warczysz, szamocesz się. Przykuwam cię do krzesła.
To solidna robota, ma zakopiańskie rzeźbienia.
Nie ma drew w kominku.
Zielone błyskawice mam w oczach, a może stalowe.
Też nie wiesz, za to wiesz jak smakuję.
cierpko
ostro
czy
słodko.
Zawsze wiesz.
Oplatam cię długim warkoczem, jest jasny, a myślisz że rudy.
Cuchniesz pożądaniem.
Nie jestem poetką, nie wpiszę twych czynów w peany, nie zbuduję pomnika ze słów.
Oblizuję wargi sardonicznie zaśmiewam się
jestem czarownicą mam małe atrybuty i szeroką talię
ty rozpoznajesz tylko gęstość temperaturę i wilgotność.
Nie powietrza.
Spójrz, tak wyglądam.
Zamykam drzwi i zostawiam cię w zimnej izbie.
Nie słyszę ujadania bełkotu i
uderzeń krzesła o nieheblowane deski.
Mam cię w dupie
Tym razem nie-analnie.
dintojra, 9 maja 2011
Zamarznięte trawy, stepy, badyle, zeszłoroczne liście
Przykryte szklistym woalem zimy
Zasmucone, obramowane szarą konsystencją miast puchową
kołdrą
Zgorzkniały stwór
(czy podobna tak mówić o człowieku?)
Z owrzodzonym tyłkiem
Wychyla się przez otwór w murze potocznie zwany oknem
Przykryty prześcieradłem splamionym zgryzotą
Latami udręki.
Obserwator, zdziecinniała osobowość, fiksat,
Doktor Freud własnych urojeń
Zgrzyta zębami, toczy pianę z ust, stroi grymasy
A świat nie pięknieje
Czeka aż gorejąca kula ozdobi płótno nieba
Czeka aż na rozgrzanym chodniku rozciągnie wyschłą skórę
gada
Aż zaskwierczą wrzody
Aż odnajdzie swoją prozaiczną ostoję
Aż wkurwienie znów sięgnie zenitu
Wszak noc mogłaby dłuższą być
A płachty bielizny pościelowej mogłyby też…
Nie łopotać tak głośno potrząsane wiatrem
Nie rozsiewać woni czystości i nie ograniczać percepcji
Chimeryczny potwór- szkaradztwo!
Męczennik własnej zgryzoty.
dintojra, 9 maja 2011
Gdyby dźwięki nut wykwintu
Zamknąć w formę.
Gdyby klasyce dodać innowacyjności,
Ujęłoby to im…
Wiarygodności?
Formo, czym jesteś,
Figurą
Barierą
Schematem.
Wykrzyknieniem!
Ekspresją?
Nuty rozpusty sączą się
Z płyty zdzieranej igłą gramofonu,
Nuty rozpusty tańczą,
Lawirują
Drżą.
Opadają na kanapę,
Piec majolikowy
Kamionkowy serwis.
Zachłystujesz się powietrzem
Chuć, taka namacalna chuć
Otula ciała, które też są formą
Duszy samej.
Pigmalionie, rzeźbiarzu, formując mnie, swoją Galateę
Przybrałeś formę boga, króla wszechświata.
Ja, Galatea jestem formą,
Zamkniętą w kobiecości.
Rozwarstwiam się:
Jestem duszą
Instynktem
Pożądaniem
Formą.
A wszystko to jest słowem-
Obramowaniem formy.
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.