tetu, 30 april 2022
Daj rękę, pójdziemy wstecz po naszych wspólnych śladach, pozwól, że poprowadzę cię raz jeszcze. Halina Poświatowska.
wielokrotność obrazów ma miejsce
pod koniec życia ufasz tylko śmierci
sen o wolności wciąż należy do nas
niebo identyfikuje poległych
za miłość wierność i że cię nie opuszczę
przytul się ceremonia w pozycji leżącej
ma fundament z kamienia
koniec hymnu jest początkiem marszu
dla niezupełnie umarłych
tetu, 6 april 2022
Powiedz, że będzie dobrze, a roziskrzone niebo
przestanie odstraszać ptaki. Kilka z nich
spadło na balkon, nawet pies nie podszedł bliżej,
skulił ogon i wył, wył jak syrena. Nad miastem
chmury puchną od wyschniętych kości, czarna mgła
zabiera modlitwy, w gardłach zalega dym. Nie patrz tak!
tutaj wyrośnie ogród słonecznych kwiatów, kwitnących
o każdej porze roku. We wszystkich kierunkach
wiatr rozwieje pestki; będą jak krople krwi,
krwinki, krwiaki — czysta hemostaza. Pamiętaj!
zmiażdżone wkrótce się odrodzi. Mamy swoją historię
odnajdowania dróg. W rozerwanej przestrzeni
pomarańczowa kula, ścina głowy pełne słoneczników.
tetu, 6 january 2022
Piotrze,
świt nie jest naszym sprzymierzeńcem —
rozdziela, co sen złączył. Nie budź mnie,
jeśli istnieje wieczna miłość, chcę spać.
Bo czymże są dni bez silnego ramienia,
słowa na powitanie? Modlitwa drąży skałę,
martwą, bo język coraz ostrzejszy. Upadam,
by pozostać wierną naszemu credo,
by z kamieni bez życia zbudować dom —
zmartwychwstanie. Światło wykute
w delikatnych kościach, spłynie łaską;
lecz jeszcze mnie nie budź, muszę zaczerpnąć
miłosierdzia, wtedy otworzę oczy,
gotowa pójść dalej.
tetu, 12 december 2021
to stamtąd wypływają wszystkie aromaty
mocny zapach ognia spadnie wraz z deszczem
zmyje szminkę z koszuli
w dłoniach ściskam rozpalone żelazo
mijam ciało bez ciała
nie mam wolnych rąk by głaskać
dlatego wkładam oko w twoje usta
rejestruje słowa morze słów
martwych jak Sodoma
słonych jak karmel
niech więc to będzie uczta
ostatnia z pierwszych
po której złożone światło
wyrzuci z ognia nadpalony hologram
tetu, 1 september 2021
nie mów do mnie jak do starej baby
naszą wspólną cechą są niedoskonałości
zbyt dobrze rozumiemy ich sens
dlatego światło ociera się o nadgarstki
dzieli nasz los na pół nie gaśnie ot tak
bywa że oślepia
mrużę wtedy oczy i jestem gotowa biec
do miejsca w którym zaczynałam od ciebie
mam prawo do wzajemności i miłosnych wierszy
wierciłeś dziurę w brzuchu noszę ogród pełen zorzy*
alejki uniesień pamiętają tańczące dłonie
dotykały obu stron księżyca od pępka po cień
przybierał kształt meteorytu i płonął
białym wierszem roztaczał jasność
więc nie mów do mnie jak do starej baby
w podeszłych czasach wciąż jesteśmy młodzi
*" A kiedy będziesz moją żoną..." Kazimierz Przerwa- Tetmajer
tetu, 10 july 2021
Ludzie w żałobie stają się smutni. Skupiają wokół
tych, co wiedzą, jak zatańczyć z czasem. Mądrzejsi,
nie podpowiadają, milczą w spokoju; obracając w popiół
niedopałki, parzą usta. Jasne, wypełnia ciemne
i świt powstaje z piany. Spijam ją, nim znów wsiąknie
w czerń. Nikt nie nauczył nas wracać do życia. Martwa, sztywna
mucha, lepi się do szklanki.
Z inspiracji wierszem Trepifajksela - Piję ciemne na znak żałoby
tetu, 14 february 2021
za oknem chłód a ty mówisz że nie ma piękniejszej pogody
na walentynki stawiamy sobie cel — każdy swój i zawsze ten sam
numer z procentami przechodzi gładko a potem szumi w nas puste morze
i las kołysze samotnymi sercami
ale to nic bo w środku oprócz spękań delikatny zarys
przybiera nowe kształty i znów dojrzewamy do inicjacji
oswajania motyli obcych skulonych ciał w których iskra
to tylko nawiązanie
więc grzejmy stare kości do syta w nadziei
że puste to zalążek pełnego
teraz mam więcej zmysłów
pokonuję rozkołysany las
zarybiam morze
tetu, 11 november 2020
nie rozerwiesz, co nierozerwalne,
nie wykopiesz kości. wrosły.
pamięcią oddaję hołd
i noszę mądrość wszystkich,
którzy bronili przed wrogiem.
nie wypalisz, co niewypalone,
nie zamkniesz ust; w matce
syn i córka troszczą się o dom,
a krew spoczywa i płynie,
Boże coś Polskę...
z ciała wyrastają sztandary.
tetu, 21 october 2020
na granicy światów czas zmienia kierunek
łamie szept w półsłowo — nie pozwala wejść
w atmosferę wrzucam wiersz jest wróżbą —
miejscem spotkań do których pragnę wracać
duchem oraz ciałem odmierzam przestrzeń
pustka wypala dziury syci się tęsknotą
z tym żyję i zasypiam jestem głodna słów
krążą po orbicie zanurzone w ciemnościach
jak ten wiersz o falistych brzegach
co powstał z naszych tkanek dlatego
tyle go we mnie ile może się zmieścić
w rozedrganym powietrzu nieobojętny kosmos
wygładza martwy naskórek
tetu, 10 october 2020
noc jest pełna. od znaczeń, po koniec języka
wszystko drży, z parujących słów coraz więcej
treści. czerń ma dwa końce; niejednoznacznie
przepuszcza blask, płynie i łączy się
w jedno ciało. to szaleństwo jest czystą liryką,
potrafię jej dotknąć. chwilowo uskrzydlona
strącam kosmos, ubieram się w czerń. jestem pełna
spadających gwiazd. zgasnę; nim obcy świt
zjeży sierść, pochłonie nasze stygmaty.