tetu, 21 november 2025
i stała się ciemność. zachowawczo sprawdzam
wszystkie zakamarki. są czyste i wonne. pora kwitnienia
przesuwa krawędzie, odwraca znajome zapachy. nie kradnij;
wiśnie dojrzewają w popiołach. każdej nocy
nasze kości strzelają,
jak pestki.
tetu, 16 november 2025
ewoluuję na nowo. płomień zgasł i teraz ciemność
jest namacalna. skóra ma kolor smoły, dlatego
wtapiam się w tło. widmo pogorzeliska, to tylko zły sen,
odległy o kolejną noc, za którą czarny świt
wdrapuje się na kolejny poziom.
tetu, 9 november 2025
źródło ognia zaczyna się pod powiekami. w ustach
mam las, suchy jak ziarna pieprzu. wystarczy iskra,
by to co na języku, płonęło żywym słowem. wymówka
jest jak zapałka, skrawek papieru — ziemia,
już chyba niczyja. nim zdmuchnę płomień,
chcę poznać jego surowość, skruszyć go w palcach;
zaboli — wiem, ale tylko tak uniosę
bezgraniczną pustkę, niewyobrażalną ciemność.
tetu, 2 november 2025
pies pogrzebany. ogień według świętego
Hefajstosa. zupa — skór wielu. rosół. popieprzony
image. odporność na oparzenia. pogorzelisko namaszczeń;
w pełni spopielony świt.
tetu, 26 october 2025
powstaję. światło ma inną drogę, jest zimne. nie rozgrzewaj
ognia, podsycanie nie zatrze śladów pogorzeliska. z dnia na dzień
jestem silniejsza, nabieram popiołu w usta. zlepiony
nie będzie unosił wypalonych słów. niepotrzebne
są wyroki i litanie do fałszywych patronów.
tetu, 21 october 2025
ciało pamięta. pogorzelisko pełne dymu
i deszcz parujący przez skórę. pełnia
ma smak popiołu; kolor miedzi
przesłania światło. nie wskrzeszaj mostów,
tam nie ma nic, prócz rdzawych kraterów,
imion spalonych w atmosferze. czerni
trzeba ulec. ma moje usta wyssane do sucha.
tetu, 17 october 2025
spaliłam wszystkie miejsca do których mogłeś wrócić;
dziewięćdziesiąt procent powierzchni — to zgliszcza.
ciało rozkłada się szybciej niż noc, pchnięta słowem
przecina światło, odsłaniając resztki cienia.
jeszcze na niego patrzę, słyszę jak wyje —
jeszcze ma dziewięć swoich przykazań,
by się dopełnić. dopóki pełnia nas nie przeważy
na mojej skórze dogasają mosty.
tetu, 11 october 2025
mogłam to zignorować ale głód
ma kształt wystającego brzucha
pustych piersi nie da się wyssać
dlatego nic z mlekiem
matki przekłuwają usta
noszą gniazda na głowach
matki nosicielki
matki z krwi i rzeki
opowiedz mi o Etiopii
dzieciach z przezroczystą skórą
za żebrami głęboka otchłań —
pieniący się Nil
wylewa zawsze nie w porę
jak sucha woda
z łona pramatki sypie się piach
tetu, 5 october 2025
Milczysz
a ja chciałabym wiedzieć dokąd
suną chmury ile kropel spadło
nim wyrosłeś
z poszarpanego ciała — cień
kładzie się u stóp góry
na podobieństwo i wiarę
jestem kamieniem
Milczę
a ty chciałbyś wiedzieć dokąd
będę wyrastać cieniem w kamieniu
światło
spójrz w górę
chmury płyną brzegiem
mieszczą się w dłoniach
tetu, 15 february 2025
niewykarmione sny wracają pod osłoną
nocy nie rozdziewiczą płytkim oddechem
bądź czujna
ciemność odkleja się od światła i razi bardziej
niż najjaśniejsza myśl
jesteś w nich
cząstką nadajesz kształt pierwotnego wzoru
i wszystko płynie —
ociera się o przekrwione oczy
pełnowymiarowe przestrzenie są interpretacją
z gatunku: płyń z dala ode mnie
i pokonujesz dystans
w twojej głowie senny margines
wynosi cię na nowe wody