Pio, 12 lipca 2020
za dniem dzień
jeszcze jeden oddech
jeszcze jeden kamień
wtoczony
chwyta się życia
supełki dni wiąże
niezłomny duch
choć myśli zmącone
niejasne już
jeszcze jeden
jeszcze jeden dzień
pij ze mną powietrze
póki pierś się podnosi
warto być
nawet gdy nic już nie jest
zrozumiałe
Pio, 8 lipca 2012
aby móc zapomnieć - należy zapisać
zapisuję
wszystko co pamiętam - niech myśl błąka się w przestrzeni
opustoszałej czaszki
zapisuję
ściany puste nie własne - nikomu
poranne bóle glowy - wszystkim wesołkom w sąsiedztwa
nie dojedzone lody - zbyt chudym
całą moją muzykę - tej jedynej nie wiadomo skąd
grafomańskie wybryki - przepełnionym serwerom
przechodniom z innej galaktyki - wszystko inne o czym nie wiem że to właśnie mam...
teraz mogę zapomnieć
zapisano
zakodowano w zerach i jedynkach
w bezczułym kodzie
słońce jeszcze pewnie poświeci
przez jakiś czas nad głowami
tych co wolą tu zostać
Pio, 17 kwietnia 2012
może nie wiesz
może myśleć o tym się nie chce
jutro
lub już za rok
przecież to zleci jak z bicza
nie będzie nic bolało
wzniosą nowe domy
zaleją asfaltem szare ścieżki
bezimiennego dzieciństwa
czy umiesz zatrzymać się na moment
zamknąć szeroko rozstawione perspektywy
poczuć zapach śmierci
ślad obecności której nie ma?
gdziekolwiek idziemy tam są
kształty wyzute z materii
oddechy bez istnienia
wypowiedziane słowa i twarze
...
zatrzymaj mnie proszę na chwilę
abym już nie musiał biec
pozwól rozpłynąć się w niepamięci
zniknąć w bezmiarach chaosu
Pio, 3 czerwca 2011
ona nie umiera
nawet w najsłabszym z ciał
trwa nieugaszona
choćby świat cały
z niebem się zmógł
i przestał
istnieć któregoś dnia
ona nie umiera
tylko cicho
gdzieś przysiada
jak zbity psiak
i wodzi wzrokiem
za chodzącymi w snach
nie mówi już
słów
nie
podśpiewuje jak czynią szczęśliwi
lecz w
smutku wyczekuje
własnego losu
nieśmiertelność
jest taka trudna do zniesienia
gdy trzeba
widzieć
jak wszyscy odchodzą
ona jednak
nie umiera
ta jedyna
prawdziwa
Pio, 20 maja 2011
Taką Cię mam
Jakiej nie miałem
Taką Cię znam
Jakiej nigdy nie znałem
Taką mi Będziesz
Jaką byś chciała
Teraz gdyś z serca i z duszy
Nie z ciała
Takie nam gwiazdy
Zajaśnieją nocą
Jakie tylko Bóg
Umie rozpalić swą mocą
Tak będę wiecznie
W tej snów krainie
Póki me życie
Jak niezapamiętany sen
Nie przeminie….
Pio, 12 kwietnia 2011
wiersz
jest najprostszą metodą
na osiągnięcie korzyści
w postaci
dobry wiersz
jest jak strzała - przygwoździ i wyssie życie
z bezbronnych piersi
pozostawiony byle gdzie
w przejściu, w parku, przypięty
do drzewa
tyka jak bomba zegarowa
gotów na najdrobniejszy przejaw
wrażliwości
wiersz posiada wartość
mierzoną w jednostkach
o których nie śnili jądrowi fizycy
jest ucieleśnieniem odwiecznej chęci
dotknięcia brudnymi łapami
serc galaktyk z ich najgłębszych snów
wiersz można napisać
nawet własną krwią albo łzami
ale to wcale nie sprawi, że będą się nad nim
pochylać z zachwytem
każdy dobry wiersz
modli się całym sobą
za wszystkie inne
nieudane
porzuca matkę swoją
ojca
odchodzi w pamięć
gdy wybrzmią słowa
Pio, 9 kwietnia 2011
siedzimy razem spokojnie
w oczekiwaniu na Twoją kolej
pogodzeni ze statystyką
przysłuchując się międzygalaktycznym opowieściom
o uleczonych znajomych
nie dopuszczam nawet na chwilę
myśli że wszystko
nadaremno
po prostu jesteś i nie ma innej możliwości
nie istnieje świat w którym Ciebie nie ma
szpitalną autostradą
mkną w stronę umierania
nieznane modele pojazdów
wszystko jest obok
musi być było i będzie
bo jak inaczej zrozumieć
że w tym czarnym worku
jesteś właśnie Ty
mój początek i koniec
żadne tam dojrzewanie
ani dorosłość
po prostu tak jak wczoraj
nie zmieniło się nic
siedzimy razem spokojnie
jesteś przy mnie i opowiadasz
teraz jest nawet lepiej niż kiedyś
nie zajmujesz miejsca a jeszcze bardziej Jesteś
żyjesz
nawet tam pod moimi stopami
Pio, 8 kwietnia 2011
okołodzienne ramy
okna i dni niespodziewane
kawałkami siebie brukują ulice
pod stopy rzucają nieszczęsne
przywidzenia, zjawy
na drugą stronę wywleczone drzwi
rozdarte spojrzenia
wszystko nadyma się
burzy
jakby morskie powietrze
aż tutaj przyszło z nudów
kalecząc stopy
na chodniku z popękanych
chwil
jest pusto
wszyscy odeszli do innego
wymyślonego
miejsca bez złudzeń
zasiedli w rzędach jednakowych krzeseł
wpatrzyli się w ekran
Pio, 4 kwietnia 2011
Na stoliku nocnym mojej pamięci
Zasiadł czarny ptak
Wczoraj gdy jeszcze śmiech
Perlił się z ust naszych
A słońce wygrywało przyjazną melodię na ścianach
Dziecięce dłonie
Tak zabawnie składały dom z drewnianych kostek
Wiadomo było że przepadnie wśród szaleństw i konstrukcyjnych wad
Ale wszystko
Miało swoje właściwe miejsce
Zastanawiam się która fotografia
Musi spaść trącona jego skrzydłem
Na kogo przychodzi całun zapomnienia
Powietrze w letnim blasku wiruje
Miriadami drobin kurzu
może to gwiezdny pył
Zapach podwórka i stalowe jęki
Odkształconych latami ciężkiej powinności bram
Zgarbione plecy orzechowej twierdzy
Oddycham pamięcią
Jak niewiele trzeba by oddychać
Może jeszcze nie dziś
Przyjdzie nam zbierać potłuczone szkło
I bać się nadchodzącej nocy
Wyglądam przez okno na inny świat
Czasem jak coś w nas się uprze
I zapomni języka w duszy
To będzie tak trwać wpatrzone w nicość
Kłamiąc w żywe okna
Że wszystko wygląda jak kiedyś i trwa
Niezmienne, żywe, prawdziwe
Tylko strach nie pozwala iść i widzieć
Zarośniętych bluszczem płyt
Z wypisaną skargą dat
Pio, 31 marca 2011
Poranne miasto we mgle
pulsuje sznurem sennych aut
na czerwonym świetle mam czas
uzbroić się w pancerne przyzwyczajenia
Znajome sylwetki uspokajają horyzont
drgają lekko nim wzejdą wszystkie barwy dnia
osłonięta bladą poświatą tarcza zegara
pozwala patrzeć na swoją nagość
nim rozpędzi się do czerwoności
krwioobieg stłoczonych ulic
staję na końcu zamyślenia
szukam jakiegoś znaku na murach
pozostawionej przez tajemicze duchy
nadziei na kolejny spokojny dzień
Pio, 30 marca 2011
"I spotkał wtedy ją,
Jedyną, półnagą, bez końca, wyśnioną o licach kryształu len.
Nieziemską panią łez,
W komnacie bez luster za dwoje kochanków kielichy wypełnia noc.
Królową była mu,
Tajemna w milczeniu, spragniona w uśpieniu, ukradkiem zerwany kwiat.
Natchnieniem stała się."
A cykl obraca się
wczoraj zmienione w kwiat pamięci
rozpięte krzyżem przeznaczeń
wydaje ostatni oddech
na drżącej powierzchni nowego dnia
trwanie w drapieżnej sieci zapomnienia
wypatrywanie ofiar
złowieszczy pocałunek słońca na krawędzi kielicha
wychylam jeszcze raz
niech spłynie życie ku ziemi
podniósł się z klęczek dzień
powoli snuje oparem przedziwnym
opowieść
tym których los
związany kołem niepewności
co jest nie będzie
co było nadejdzie
cykl obraca się
Pio, 29 marca 2011
tak naprawdę nie istniejesz
już lub jeszcze
dla mnie jest to bez znaczenia
nim zaistniejesz
przeminę
dopóki istniałaś
nie byłem
można nauczyć się
radzenia sobie z bólem
nie bycia
z brakiem snów
z pustką w środku
można zapchać słowami
niebieskie worki
i cieszyć się wielkością dobytku
po cichu w czterech kątach
na niby czasem
zabłyśniesz w umieraniu świecy
i wtedy masz oczy
które znam od tamtych chwil
kiedy jeszcze nie byłem
i będę znał
po chwile w których już nie będę
Pio, 28 marca 2011
Nie zmieniaj mi proszę liter na wielkie
W słowach
Tak codziennych jak niedopałki
Gdy jeszcze potrafiłem biegać wesoło
Gdy plecy nie naśladowały horyzontu
Mogłem budować świat według własnych marzeń
Na kształt wczytanych opowieści
Sezamowych klechd i popołudnia
W bezpiecznym domu
W zielonym raju dmuchawca
Na skrawku ojczystej niezdobytej ziemi
Ustawiałem kordony żab i pająków
I nic nie mogło się wydarzyć
Tylko gdzieś w tle
Nad chmurami wysoko
Po drugiej stronie ulicy
Za płotem i jeszcze głębiej gdzie oddychało miasto
Nieubłagany
Bez twarzy
Płynął czas
Upłynął
a teraz bajdy wszystko
Pio, 27 marca 2011
nazwij mnie
nadaj imię
bo nic nie istnieje bez imienia
w proch i glinę tchnij
a zalśni diament nad moim czołem
pójdę w ślepej pasji niszczenia
zawracać patykiem świat
śladem dawno zmurszałych już powiek
wypowiedz to tylko raz
niech zacznie bić
zegar godziny
Pio, 27 marca 2011
zaoszczędziłem dziś pięć złotych
kupując proszek w promocji
i jeszcze masło, które już masłem nie pachnie
bo złotówka w kieszeni
a w sercu jedna strzała cholesterolu mniej
zaoszczędziłem
raz się żyje
zbuduję z tych wszystkich złotych monet
wielki dom i posadzę drzewo
osadzę w domu Ciebie na wieczną niewolę
i wyrwę z trzewi Twych dziecię
które nastąpi potem
zaoszczędziłem na życiu i mam dzień więcej
by cieszyć się chwałą i sławą
albo książkę jedną więcej przeczytać będzie mi dane
tylko nocą nie wiem czy oczy zamykać warto
bo czas tak pędzi i płonie
kto ze mnie to wyrwie
ile jeszcze oszczędności do zrobienia
na następny dzień tyle planów
zapomniałem już jak się nazywam
ale trzeba oszczędzać nawet na słowach
wystarczy przecież pesel
Pio, 21 marca 2011
wyłazi z nor, wypełza wiosną
do słońca wyciąga parszywy ryj
stroi w pióropusz łysinę
jeszcze dzień lub dwa
wyjdzie w miasto z wesołym ćwierkaniem
naciągnie piórka na brudne opasłe cielsko
uwodzić dziewczęta spojrzeniem
wzniecać nowe żary
zapładniać zmysły i wzwodzić mosty podstępnie
będzie jak pierwszy ciepły wiatr
jak tchnienie i pewnik
że życie nigdy nie może się kończyć
bezpieczniej przeczekać bezpieczniej wierzyć
że kiedyś przyjdzie jesień
że jeszcze raz się uda
Pio, 21 grudnia 2010
po co w ogóle i za czym
tak tutaj nie tam
bo jak nie to co?
niby coś ale nie
ja miałbym?
Może się pani przesunie
przecież pani widzi, że jakby trochę jest mniej
mnie
ten skrawek świata
chciałbym mieć dla siebie
póki jeszcze jedziemy
na tym samym
Nie wykształciłem tak pieszczotliwie ostrych łokci!
ale jakaś tam reszta ducha
może i w środku gdzieś dycha
jeśli jej nie zdmuchnął
tandetny, jesienny
tak, oczywiście - wiatr
spadam liściem
to taki nowy styl
spadania
jak crowl w pływaniu...
i już
cisza
Pio, 26 kwietnia 2010
Ze złotym szpikulcem, powoli
Idzie śmieciarz przez park mój zielony
Starszy człowiek
Bez imion i twarzy
Wskrzeszony dzisiejszego ranka z pamięci niewoli
wszystkie zagubione kartki
zdobne nieudaną prozą
rozsiał tu wiatr
zostaną zebrane zaniesione spalone
Za rycerzem porządku i jego kopią
Posuwa się Latarnik
O Godzinie pełnej zmierzchu i zdrowasiek
długą tyczką
Odbezpiecza światło gazowych latarni
Środkiem główną żyłą na skroni
Od jednej do drugiej tamy
Płyną kawałki życia
W tej szarej zimnej wodzie wszystko
Przyobleka się w wodorosty
Mam znowu coraz mniej czasu do narodzin
Wstecz bije serce i krąży krew
Przychodzę tu już nigdy sam
Przecież nie mam jeszcze dorosłych myśli
Pio, 26 kwietnia 2010
zielonofarbny odrapany kosz
mój słodki dom z dodatkową kieszonką na pety
przechodnie wrzucają co lepsze kawałki życia
Wprost do ust
Tym sposobem można się ustawić naprawdę nieźle
pełną piersią do wiatru
żegluję tak od dnia do zaśnięcia
coraz bogatszy
wczoraj pękła mi rura
nie patrzyłem na występy Szalonego hydraulika
bo nie lubię masakry ani wycinania skóry na centymetry
ale w końcu jest dobrze
wszystko działa
jak mówią: nowy dzień
wszystko płynie szczwanym lisem
pod płotem, cichcem, na przełaj
kąsać i pochłaniać ochłapy
może wilki, może zwykli ludzie
znów slyszę śmiech bałwanów z wyglancowanych sfer
na korytarzu
jakże chciałbym mieć korytarz
A przecież za ścianą za tym kawałkiem
wyżyłowanej do granic możliwości stali
jest tylko wiatr tylko miasto
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.