Konrad Żygadło, 6 december 2010
tyle razy przyrzekałem sobie że nie
zostanę sam
że ślepy wiersz mojego życia się
nie skończy
lub skończy się jak kolorowy film
i nikt nie wyjdzie z kina
tyle razy mówiłem kiedy oddychałaś
oczy mgła zabawy w tkliwość
tyle razy wierzyłem w swoje wiersze
jakby tusz mógł przykryć całą
kartkę
otwieram oczy myśli jak powywracane
kosze na śmieci
pada deszcz czas jest odpowiedni
wypocone symbole niedoszłych
przesileń
tych obok nas bezczasowych
za to miejsca pamiętam
ale czy wyobraźnię można nazwać
pamięcią
popołudniowej kałuży nikt nie
widział
nikt nie przechodził
nie skończyłem wtedy pisać
kawa wystygła
chyba tańczyłaś
kiedyś naprawdę wierzyłem w poezję
na drodze leżał rozjechany kot
prawda najwyższa bo
niewymagająca tłumaczeń
przestaliśmy oddychać
Konrad Żygadło, 23 august 2010
porządek
wszystko zmalało
lecz nie gorszy nie lepszy
nie taki sam szarobrunatny
u schyłku lata szperam w wierszach bez przyszłości
niewielki
grymasik oka
nie artyzm
koniec spaceru na telefon
przez druciane trawy
koniec słońca i poezji
tak mało w nas
i miało być coś z tektury
jakiś kwiat
już nie potrzeba
Konrad Żygadło, 4 august 2010
wesoło
jak w uścisku opiumowych pnączy
z dala od jakichkolwiek
warsztatów osobowości
zwyczajnie rozhuśtany
pomiędzy bólem mięśni a
stanem hipnotycznym
powtórzenie baśni
zbyt długich labiryntów
między sytuacją po i
przed mrugnięciem żarówki
sny o ciągłym biegu
świat starych filmów
gdzie czerń podkreśla kolor
na srebrnym łańcuszku
ciało i duch
zbite akwarium
poklejone taśmą
Konrad Żygadło, 4 august 2010
mówi pani pijany gnojek
nie jest źle
tylko do granic chodnika
kolejny raz mogło być lepiej
kolejny raz
przewieszam głowę przez ramię
bezwstydną białą flagę
tylko gest
zbyt mało w pani obrzydzenia
myślę
ostatni ludzki odruch
zbyt dużo nas na metr
i przywieram w kącie oczodołu
pani
chodnika
dookoła tego wszystkiego