Poetry

Mariusz J.


Mariusz J.

Mariusz J., 15 july 2010

Konsument

Jak na konsumenta przystało poszukuję pinezki,
aby przypiąć zdjęcie na styropianową ścianę.
może jeszcze lodów waniliowych dla ciała
przylegającego do trzydniowego zarostu

bez jednorazowej maszynki. pachniemy aromatem
uniesienia i cukierków miętowych. nasyceni
odwracamy się plecami od kolejnego zakupu.
rozmyślamy o akcesoriach kuchennych

i ogórkach kiszonych. a na śniadanie serwuję
liścik o esach floresach zapowiadający kolejną
promocje. pani ze sklepu na rogu znowu wabi
rozpiętym guzikiem. zwykle ulegam pokusie.


number of comments: 1 | rating: 5 | detail

Mariusz J.

Mariusz J., 14 july 2010

Człowiek z brudnopisu

Utrwaliłem twarz na zabrudzonych ścianach
w pomieszczeniach, gdzie szept rozchodzi się
z prędkością światła. hałas na ulicy
nigdy nie rozpuści makijażu. powypadają rzęsy
i paznokcie. nazwisko pozostanie takie same.

po raz kolejny gwizd gotowanej wody.
w gazecie piszą o samobójcy z metra. nic o mnie.
leżąc na dywanie łatwiej zaczerpnąć tchu. gdy wychodzę
mijam ślady odciśnięte w błocie. chcę być człowiekiem

z pierwszych stron brudnopisu. każda notka
jest wyznacznikiem przetrwania.


number of comments: 2 | rating: 7 | detail

Mariusz J.

Mariusz J., 13 july 2010

Strach przed stópkami

Drucikami do serca i białą tabletką po
śniadaniu uspokajam wyobraźnię. wielkością brzucha
i popołudniowymi kłótniami funkcjonuję od
ściany do ściany. odmierzam długość kroków

do rozwiązania.
odbarwienie na koszuli traktuję niczym wydarzenie dnia.
wydzielina z ukochanych ust pachnie truskawkami,
kiedy kotłując się w łóżku myślę o istocie z nasienia.

strach przed małymi stópkami
obezwładnia brakiem powietrza. i choć lekarz mówił
"wszystko minie", to wiem, że muszę wykupić polisę
na najbliższe dwadzieścia kilka lat życia.


number of comments: 4 | rating: 6 | detail

Mariusz J.

Mariusz J., 12 july 2010

Staruszka

nie ma już imienia.
nie istnieją dla niej pory roku rozpisane w kalendarzu
nad szpitalnym łóżkiem. wnuki potraciły twarze
a córki zmieniły daty urodzenia. nie opowie jak

od rosjan w czasie wojny chleb brała i karmiła łabędzie
wierząc, że zmienią barwę również na czerwień. obecnie
mieszka w radomiu, chociaż nigdy nie przejeżdżała
tamtymi drogami a jej rzeczy wciąż są na warszawskim oddziale.
wspomina tylko o pigułkach, których lekarz
nie przepisał i gorącej zupie wylewanej za okno. odwiedzamy

staruszkę trzy razy w tygodniu wierząc,
że odpowie ile ma lat. zawsze prosi żeby ją zabrać.
nie pamięta pod który adres.


number of comments: 1 | rating: 7 | detail

Mariusz J.

Mariusz J., 9 july 2010

Atak Serca

Ten atak serca przyszedł za wcześnie
o co najmniej dwadzieścia lat.
informacja pachnąca żółtym serem zakończyła beztroskę.
wyartykułowana przez słuchawkę,
głosem dającym zazwyczaj ukojenie.
jadąc pociągiem goniłem spóźnienie.
w głowie grało nieznośnie tutu-tutu, tutu-tutu.
układałem scenariusz obawiając się źle wykadrować
czas i miejsce oraz, że zostanę niezaspokojony niczym chłopiec,
któremu odebrano marzenie o św. mikołaju.
bałem się, że nie pofrunę jak pisklę wypadające z gniazda.
nie szukałem wspomnień z jego ramieniem u boku.
ten atak serca przyszedł za wcześnie
o całą moją przyszłość.


number of comments: 5 | rating: 10 | detail

Mariusz J.

Mariusz J., 8 july 2010

Lato miejskich kochanków

To miasto śmierdzi potem ludzi stłoczonych
w tramwajach, muszę pokonać wszystkie stopnie
spróchniałych krętych schodów, żeby
odnaleźć miejsce, gdzie leżysz otwarta na każdą
prośbę, zlizując z mojego ciała kurz i roztocza
wiesz że potrafię kochać, i chociaż pachnę
czosnkiem lub wczorajszym prysznicem, to przyznaję
że podejrzałem gdzie położyłaś test ciążowy,
prosząc boga abym to ja był dobrym ojcem.


number of comments: 3 | rating: 12 | detail

Mariusz J.

Mariusz J., 7 july 2010

To nie jest tekst o narodzinach

Powiedzieli, że jest tkanką wydaloną
na kawałek ligniny. w tamten piątek
ludzie jak zawsze prosili o cukier,
a jednak ich twarze wyglądały blado.
z przedszkola trzeba było odebrać dziecko
i kłamać. mama przecież nie dostała kataru.
ucieszyło się, że wujek zawiezie je do babci.
w szafie leżały za duże ubrania,
a nikt nie miał ochoty na czekoladę.
czas było pakować torbę.

teraz to tylko wspomnienie. pory roku
pozmieniały okolice. popękały ulice i wyrwano
te ładne drzewa co pod oknem rosły. w piwnicy
osiadło więcej kurzu, a tej ślicznej dziewczynce
z naprzeciwka urosły włosy. tak pięknie
brzmi śmiech z pokoju obok. zawsze nocą
sprawdzam czy Ninka oddycha.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Mariusz J.

Mariusz J., 6 july 2010

Somebody

Martin zaśpiewaj jeszcze raz "somebody"
"a na końcu ona mnie zrozumie".

jak tak dalej będzie nie wejdziemy latem na giewont
i nie spłoszymy rybitw biegających po plaży

zdjęcia zakurzą się na popękanej półce,
a liście kordylina uschną
niczym obcięte paznokcie na dywanie.
stolice europejskie nadal będą
dla nas jedynie punktem na mapie.
trzy szklanki whisky zaleczą odciski

stracone chwile to wszystko o czym tu śpiewasz Martin.
modlę się tylko by dzieci nie musiały mi wybaczać.


number of comments: 4 | rating: 7 | detail

Mariusz J.

Mariusz J., 5 july 2010

Ania twierdzi że nie piszę o miłości...

...a przecież nadal obsypujemy się październikowymi liśćmi.
co prawda

wieczorami coraz rzadziej rzucamy cienie na ścianę
konsumując przy zamkniętych drzwiach roztocza
wyhodowane całodniowymi spacerami korytarzami biura.
przed snem pamiętamy jednak o małżeństwie z bankiem
bez możliwości rozwodu przez trzydzieści lat.

Ania mówi że nie piszę o miłości
a przecież jest współwłaścicielką elektrod w sercu
i stulejki bez daty gwarancji.

wszystkie pory roku przelatują za oknem pozostawiając
tylko rachunki. dzieci rosną i zaspokajają rodzicielską próżność.
za kilka miesięcy Krystian nauczy się słowa na „K”
a Nina będzie zdzierała tapetę ze ściany.

Ania twierdzi że nie piszę o miłości.
a przecież zawsze kiedy poprosi
wskażę drogę którą chciałaby dojechać.


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

Mariusz J.

Mariusz J., 2 july 2010

Palcem po albumie

Zaśnieżone pętle autobusowe nie drażnią
spojówek. wracam do wędrówek palcem po albumie.
wyrosłem z krótkich portek, gdy pierwszy raz
ujrzałem kostuchę. namalowana na twarzy
dwunastolatki wyglądała niczym kleks w zeszycie.
mój kumpel też leży pod glebą, a tak wiele obiecywał
wszystkim z paczki pijących tanie wina.
słuchając muzyki lat osiedziesiątych myślę o podróżach.
odwiedzam piwnice, gdzie poznawaliśmy tajemnice
koleżanek. w zimie trudniej było rozpiąć stanik.
albo wiosenne cortlandy co kradliśmy z działek.
zawsze były kwaśne.
przyjaciel leży kilka metrów pod ziemią.
nie znam jego obecnego adresu.
następną wyprawę zadedykuję Marcinowi.
palcem po ścianie z papierosem w ręku.


number of comments: 3 | rating: 6 | detail


  10 - 30 - 100  






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1