Poetry

gabrysia cabaj


gabrysia cabaj

gabrysia cabaj, 12 september 2012

Piaski

Źle się śpi kiedy nie można płakać.


Pewnie ciągnie mnie coś do tego
dołu, gdy wyobrażam sobie, że wyobraźnia
może płatać figle;
domniemywam, iż domniemane słowa
nieco więcej znaczą, niż kot napłakał.

Wychodząc z założenia, że można wyjść
bez szwanku lub tak zwaną obronną ręką
- zakopuję się od góry łopatą.

Gdyby być dzwonem, wewnętrznym
głosem, nieświadomą próbą dotarcia
do świadomości, nie ujawni się to,
co niewygodne czy zapomniane, nie zabrzmi,
nie wezwie do modlitwy.

Tutaj nic nie ma prawa pęknąć
przypadkiem.


.


number of comments: 11 | rating: 1 | detail

gabrysia cabaj

gabrysia cabaj, 20 august 2012

Uroczysko

Niby nic -

bo gdyby tak człowiek miał stanąć
pod niebem, w słońcu i wietrze,
i rozejrzeć się szeroko -
nawet by nie zauważył.

A tu można przyjść, usiąść i patrzeć.
Z ukrycia. Przez tę dziurę. Oko
przystawić.

Niby nic takiego nie widzi,
czego by lepiej nie zobaczył
w środku lasu, albo na tym porośniętym
zakolu rzeki,

a tak się coś robi na sercu,
jakby nagle cały świat stanął otworem;
i niebo wody tak blisko,


.


number of comments: 12 | rating: 0 | detail

gabrysia cabaj

gabrysia cabaj, 9 august 2012

Seans wieczorny

Śmierć jest bardziej głodna niż ból,
powtarzam głośno fragment dialogu
z wieczornego filmu,
ale tego nie rozumiesz. Ja także,
więc niepewnie rozwijam -
chyba chodzi o to, że cierpienie czasami
przerasta życie.

Ból można zaprosić do stołu i nakładając
na talerz, powiedzieć: naści, bólu - najedz się;
może jeszcze pomidorka?
Zobacz, jakie ładne te koktajlowe,
a może ogóreczka w curry?

W filmie jest taka scena: prowizoryczny stół
operacyjny, otwarta, przytomna kobieta -
na pytanie, czy boli, przecząco kręci głową.

Śmierć jest bardziej głodna - mówię,
a ty odwracasz się do okna
bez słowa,
patrząc w ciemny ogród.

.


number of comments: 23 | rating: 0 | detail

gabrysia cabaj

gabrysia cabaj, 6 august 2012

Oddaleni

Kiedy wchodzisz w cień -
to jakby się cofać, odchodząc
od drzwi,
za którymi jest cała przyszłość.

Tak oddalić się można bezwiednie;
zamknąć
w kryształowym czasie.

Będzie toczyć się
dzień po dniu -
a nocą?

Świat na opakt, stokrotko,
jak kula u nogi.
Pukanie -

i cicho.

.


number of comments: 23 | rating: 0 | detail

gabrysia cabaj

gabrysia cabaj, 16 july 2012

Oswajanie przydrożnych kamieni

Ej, mały - jak się masz?

Nie bój się; pójdziesz ze mną?
Przecież to ręka, nie paralizator
- nie warcz.

Nie czekaj, nie przyjadą. Teraz
im nie po drodze. Rozumiesz mnie?

Powoli:
posmarujemy ranę w boku. Nie patrz

za siebie. Zetrzemy błoto. Zrosną się
żebra.

To jest
dziękczynna modlitwa za kamienie:
na początek chleb z mlekiem.

.


number of comments: 12 | rating: 0 | detail

gabrysia cabaj

gabrysia cabaj, 10 july 2012

Zaocznie

bo tyle jest miejsc gdzie zranione oczy
gotowe są patrzeć na rozpaczliwe
szczeliny*

Tak pękać można, Panie, bez widocznych
znaków. Przed snem w ciemnym pokoju,
który łapie powietrze jak złowiona orka,
albo wtedy na ściernisku, uwijając się
przed burzą.

Zakryta po uszy, a ręce wyciągam:
nie lękajcie się - proszę przez niechciane
łzy.

OM MANI PEME HUNG - powtarzam -
OM MANI PEME HUNG.

Mieliście nie być
rysami na szkle mojego serca.
Miałam sobie obiecać, że nigdy więcej.

I kto to słyszał, żeby tak nocą, osobno,
po cichu.


*Wojtek Borkowski

.


number of comments: 12 | rating: 1 | detail

gabrysia cabaj

gabrysia cabaj, 9 july 2012

Dżem wiśniowy

Kilka dni temu
(była sobota i córka miała wolne, celowo
nie zapisując się na nadgodziny)
rozmawiałyśmy o umyśle. Jakoś tak

wzrok nastawiałam na wisienki wyczekiwane
od pierwszych listków do kwiatów. Jak pęczniały
takie malutkie, zielone kulki, a później końcówki
gałązek zaczęły więdnąć przez tycie robaki
w pajęczej otulinie, więc oprysk.

I otóż są. Zdążyły dojrzeć - soczyste, błyszczące.
W każdej odbite są fotony światła. Wieczorem
jeszcze bardziej ciemnieją, a później, nocą,
może ich wcale nie być, gdy śpię.

Rano widać, że jednak jest ich dużo - im wyżej,
tym więcej, ale ona mówi, że trochę.
To można udowodnić, tylko komu
i po co?

Zwykłą ogrodową haczką powoli
nagięłam konar,
wiedząc, że takie nagięcie z wyczuciem
wcale nie musi skutkować
złamaniem - to prawie jak u ludzi.

Uśmiecham się,
gdy sięga raz po raz do rondla
z wiśniami, wypluwając pestki. Robię swoje:
cierpliwie, bez pośpiechu, cierpliwie.

Teraz idę myć słoiki; dokładnie w tym czasie,
na moich oczach dochodzi do rozpadu
owoców.
Już mogę rozpoznać -
chociaż nic nie istnieje samo w sobie,
jednak wszystko wciąż się pojawia.



.


number of comments: 31 | rating: 0 | detail

gabrysia cabaj

gabrysia cabaj, 28 june 2012

Takie nic

Według ojca masz być piękną królewną,
chronioną przez dwójkę straszych braci.
Też coś! - obrusza się mama, na samą myśl
zmiany planów: będzie lekarzem.

Więc już od dziecka zaciskałam oczy
i zęby, krojąc żaby pod lasem, pojąc komary
własną krwią.

Ręczne łapanie raków w rzece
musiałam opanować do perfekcji
przy dziennym świetle i nocą -
o karbidówce.

Po wielu latach też nie jest lekko,
bo jak z czystym sumieniem i komu
powiedzieć, że chyba musiało się udać
nie wyhodować żadnej żmiji
na własnej piersi -

nikogo z nas przy tym nie kalecząc.

.


number of comments: 22 | rating: 0 | detail

gabrysia cabaj

gabrysia cabaj, 26 june 2012

Deszcz

sny są prawdziwe mówię szeptem żeby nikt
mnie nie słyszał: przecież wchodzę w nie
jestem pośród ludzi i zdarzeń czasami w centrum
uwagi kiedy indziej stojąc z boku pełna jawnych
emocji ale i też muszę myśleć logicznie o tym
co się dzieje jaki może nastąpić obrót sprawy

biegnij biegnij tylko bardzo cichutko - inni też
chcą się wyspać wróć przykryj ją kocykiem
musi nabrać sił przed drugą zmianą a ty się wynoś
krzyczę do faceta który potrząsa monetami
w garści znajdź sobie inną sypialnię nie na tej ulicy

wiecie że nawet śpiewam czasami sobie pogwizduję
ale to wtedy gdy już nie widzę innego wyjścia koszmar
trochę to dziwne że artystów możemy słuchać godzinę
lub nawet dwie a potem z chęcią idziemy do siebie
nucąc pod nosem ten sam jeden kawałek bo tylko
własne śpiewanie nigdy nas nie zmęczy

a teraz obudź się obudź spójrz jeszcze jest dzień
jeszcze do nocy zdążysz odpocząć serduszko


number of comments: 13 | rating: 0 | detail

gabrysia cabaj

gabrysia cabaj, 25 june 2012

Miła

Bogu miła wybrana przez los
już od dziecka
nauczyła się uciekać z dala
od ludzi,
kiedy czuła zbliżający atak -
potem wracała z warzywami
z polnego ogródka,
lub miała kieszenie pełne prawdziwków,
a ja nie wracam znikąd
blada, z resztką piany w kącikach
ust.

Nie mam białych oczu, włosów ognistych,
i nie mogę wiedzieć, jak to może być,
gdy już nie zbiera się żurawin,
które później trzeba zaprawić w małych słoikach,
żeby dawać je w prezentach kuzynkom,
albo lekarzom-specjalistom.

Jak to jest, gdy człowiek upada
na chodnik, tłukąc głową,
a przypadkowi szuje z palców zdzierają
złote pierścionki.
Jak to trzeba się podnieść, opatrzyć,
upiec jabłecznik, na który się sprasza sąsiadkę,
wsiąść do pociągu, czy autobusu,
wierząc w Opatrzność i niekoniecznie
w Biskupa.

Bogumiła oparzona czymś,
podobno w szpitalu złapała sepsę,
teraz więc śpi - zawieszona dajmy na to
w nieokreślonej próżni,
a ja do niej ostrożnie wyciągam
smutną dłoń,
jakbym się bardziej bała,
że dzisiaj też mogłabym być podobnie
śmiertelna.

.


number of comments: 11 | rating: 0 | detail


  10 - 30 - 100  






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1