Bernadetta, 6 april 2025
Przesuwasz swój pionek o kilka pól
Ale widzę, jak drży ci dłoń.
Teraz moja kolej, kostki rzut
Chyba jest już noc.
Wracać do domu nie warto.
Obserwując mnie zginasz się w pół.
Boli mnie brzuch i boli gardło.
Nie chcę wracać do domu nocą.
Siedzieć tu z tobą nie warto.
To gra jest o…
Jesteś tak blisko, że
nie wiem, gdzie kończy się ruch.
Wciąż mdli mnie od tego.
Zatrzymać to może tylko sam Bóg.
Czy to ci coś dało?
Patrzysz uważnie, ale nie wprost.
Jakbyś chciał coś przesunąć we mnie.
Może boisz się, że cię przejrzę.
Ale to właśnie się dzieje.
Nie patrzysz na planszę, lecz na mnie.
Ale to tyle razy się stało.
Wiem, jak to działało.
Ta gra jest o moją przegraną.
Dotykam pionka.
Przesuwam go.
Twoje oczy się rozszerzają.
Zanim zdążysz coś powiedzieć —
już jest za późno.
Ale na co?
Bernadetta, 5 april 2025
Zarzucasz mi brak wsparcia, choć
to ty ciągniesz mnie mimo łez.
I we mnie widzisz swoje zło,
z mego smutku tworzysz gniew.
Gdy milknę, mówisz do mnie: „krzycz,”
bo milczenie odbiera ci władzę.
W odbiciu moich cichych ran
znów widzisz swoją własną mamę.
Milczę, by mój głos miał swój dźwięk.
Nie chcę więcej grać tej roli.
Zdejmuję z siebie cudzy głos,
wracam tam, gdzie nic nie boli —
do siebie.
Bernadetta, 3 april 2025
Mówiłeś,
że to wiatr świszczy.
A talerz?
Rozpadł się.
Przez słabą porcelanę.
Łzy — to alergia.
Na pewno na kurz.
Sprawdzałam,
czy światło jest światłem
i czy cień
pada równomiernie.
Skoro tak mówisz —
to pewnie
nie jest
inaczej.
A jeśli mnie nie ma,
to kto miałby
zwariować?
Bernadetta, 3 april 2025
Druga wersja wiersza. Oszlifowana.
To tylko mi się wydawało
To mucha
To telewizor
To ja —
zapomniałam
To może był sen
jakaś myśl
niewypowiedziana
bo to przecież niemożliwe.
Że Ty.
Płomień świecy tańczy
jakby znał sekret
a ty go raz gasisz, raz wzniecasz
jakbyś wiedział.
Bernadetta, 3 april 2025
To tylko mi się wydawało
To mucha latała
Telewizor grał zbyt głośno
To ja
Zapomniałam
To może był sen
Jakaś myśl
- niewypowiedziana
Bo to przecież niemożliwe
- że Ty
Płomień świecy tańczy
Jakby znał prawdę
A ty go raz gasisz
raz wzniecasz
Jakbyś znał prawdę
Bernadetta, 2 april 2025
Nikt nie powiedział nic od poniedziałku.
We wtorek też była cisza.
Nie patrzył na nią.
Ale jakby za nią coś stało.
Zegar tykał jak zwykle.
Kawa – zawsze ta sama.
Łyżka – jak zawsze – spadła.
On nic nie powiedział.
Ona też nie powiedziała.
Ale cisza
milczeć nie umiała.
Bernadetta, 2 april 2025
Wiesz, że milczenie czasem jest mieczem
który przecina każdą sekundę.
Emocje upchane w za małą kieszeń,
twarz dokładnie przykryta pudrem.
Jedno pytanie
w głowie
się układa
zawisa
na 3 sekundy
przed
tragedią.
Niewypowiedziane
w umyśle zapada
– uśmiecha się –
lekko
z komedią.
Jeśli jest kara – musiała być wina,
nawet jeśli niewypowiedziana.
Wszystko zostanie tak samo.
Zegar na ścianie, cisza i kawa.
Bernadetta, 29 december 2016
Najbardziej Cię kocham, gdy
się nie ruszasz.
Gdy Twoja nieobecność wypełnia Dom.
Z każdym twych echem i
śladem Twoim zanika coś
zanika ktoś.
Najczulej mówię, gdy
wodę mam w ustach.
Gdy szept po omacku pełznie jak cień.
Wtedy gdy coś między atomami
drży w nocy i
drży w dzień.
Najmocniej Cię pragnę, gdy
zamknę oczy
I obejmę z nostalgią cały swój sen.
Gdy wspomnienienie paruje końcówkami włosów
Zamykam Się.
Zamykam Cię
Bernadetta, 16 december 2016
Przez okno wpadało z uśmiechem,
śmiejąc się szyderczo —
a może z ironią.
Tańczyło na blacie,
łapało za dłonie.
Wiedziało wszystko,
mówiło: nie wiem.
Nie oddychało.
Żywiło się strachem.
Jaśniało od blasku,
który zabrało.
Pachniało drinkiem
z egzotycznym dodatkiem.
To nie bolało.
To nie bolało.
Bernadetta, 22 march 2016
W mroku jaśnieje to jedno spojrzenie
Na dziewczynie śpiącej kładzie swe dłonie.
Gładzi po włosach magicznym tchnieniem
Pocałunkami obnaża skronie
Na pościeli i na dziewczynie roztacza swe blaski
Całe jej ciało dygocze - nie z zimna
Napina pierś w pulsującym oddechu
i oddycha
oddycha pełnią
ach pełnią księżyca