Poetry

Miladora


Miladora

Miladora, 16 december 2014

rozdreszczak


siedzę się trzęsę – z chłodu drży książka
a jak nie książka to skacze ekran
więc maszeruję z kąta do kąta
między kostkami przeciąg się pląta
jakby też szukał jakiegoś miejsca
w którym na stałe mógłby przycupnąć
 
wolę nie myśleć co będzie jutro  
a jednak dumam czując na skórze
zimne podmuchy – grudniowy bezsens
ciągle następne wyzwala dreszcze     
i już nie mogąc znieść tego dłużej    
wracam na fotel – siedzę się trzęsę
 


number of comments: 16 | rating: 9 | detail

Miladora

Miladora, 12 december 2014

barkarola

grudniowy księżyc ma twarz pełną chłodu
przymyka oczy gdy płynie nad miastem
w lukarnach zbiera drobną przędzę mrozu
by utkać pastel
 
czasem się wspina jak złodziej po rynnie
żeby zawisnąć kroplą światła w szybach  
a czasem tylko przelotnie w nich mignie  
i znów odpływa
 
grudniową ciszą sieje srebrne łuski
stapia się z czernią nikłym światłodrżeniem   
w kapsule nieba czuwa niczym puszczyk
lustrując ziemię
 
wędrowny minstrel o zamglonych rysach
nocny włóczęga odwieczny niesennik
mistrz perłocieni i świetlistych glissand
grudniowy księżyc


number of comments: 53 | rating: 16 | detail

Miladora

Miladora, 11 december 2014

odwyrtka

czasami święta są niczym dopust
i od początku wszystko się pieprzy
deszcz zamiast śniegu wokoło błoto
a na wigilię przychodzą krewni
 
w kieszeni forsa nie chce zagościć
podszewka błyszczy niemal jak lustro
prezentów także nikt nie przynosi
więc pod choinką cicho i pusto
 
mole zżerają grzyby do barszczu 
jakiś muchomor tylko się plącze
z premedytacją włażąc do farszu
lecz i tak zjedzą jak Bóg pod słońcem
 
gdy mają nastrój ryczą kolędy
gdy nie – ziewanie słychać po kątach
potem znikają nagle w te pędy
nie chcąc zapewne po sobie sprzątać
 
zostaję sama ze stertą naczyń
szkieletem karpia i swądem świeczek
marząc że kiedyś będzie inaczej
chociaż zapewne już w innym świecie


number of comments: 17 | rating: 10 | detail

Miladora

Miladora, 7 december 2014

somnambulizm

zimą niechętnie czas się wierszy
lubi uciekać w zmierzch bez słowa
albo co gorsze tworząc sterty
bezwolnych myśli równie mętnych
co szarość światła na podłogach
zimowy czas jest niełaskawy
dla mnie poezji i dla magii
 
za drzwiami wciąż nie te przypadki
daty tkwią w skórze jak paznokcie
kolejny świt to tylko pastisz
dni które kryje bury mastyks
wiszący ciężko poza oknem
zimowy czas to kres zabawy
dla mnie poezji i dla magii
 
w chłodzie bezruchu milczą drzewa
smętne gawrony spięte ciszą
na jednej nodze – pusta scheda 
zimowej pory niemy brewiarz
dopraszający się o litość
czas w którym muszę sobie radzić
sama – bez wierszy i bez magii


number of comments: 27 | rating: 16 | detail

Miladora

Miladora, 5 december 2014

zimoląg

łata na ziemi. biel i szarość.
grynszpan trawników. na nim ptaki.
zima niezima. jakaś małość
którą pogoda wciąż kulbaczy.
i ja. pośrodku. znów kabałom
rozkładam ręce. karty. statyw.
 
zęby zaciskam tylko w myślach
żeby nie przyszła tak jak przyszła.
 
pod nogą błysk. hologram kota.
czarny. jak diabli go nadali.
zwiędłe dachówki. w żabich skokach
dzwoniąc oddala się. azaliż
klika i tyka. fotomontaż.
smuga zapachu. sok bez malin.
 
mrużę powieki żeby zlepić
grzeszki w niegrzechy i nie grzeszyć.


number of comments: 33 | rating: 15 | detail

Miladora

Miladora, 4 december 2014

diminuendo

jesień to pora nocy i bluesa
i wiatr w ulicach
smak chłodnej kropli deszczu na ustach
szelest i cisza
 
wędrówka w ciemność otwartych oczu
gdy zgasną światła
jesień to pora bezdomnych kotów
i szepty miasta
 
nagie gałęzie wśród których wrony
drżą pod skrzydłami
zziębnięte dłonie i nikły płomyk
w czeluściach bramy
 
stukot obcasów w wieczornym chłodzie
zapach wilgoci
jesień to tryptyk opadłych powiek
bluesa i nocy


number of comments: 35 | rating: 19 | detail

Miladora

Miladora, 3 december 2014

two horses blues

pędzę w ciszę niczym wicher
słychać kopyt stuk
czuję się jak sama nike
kiedy skłębiam kurz
cwał zamieniam już na galop
niemal wzbijam się
gdzieś pod chmury lecz to mało
bo wciąż szybciej chcę
 
dołącz grzywę wraz z przepływem
wiatru w sierści by
razem brykać na tej niwie
póki sierść nam lśni
niech nie kończy się ta jazda
ostra niby nóż
i gorący niczym czardasz
nasz dwukoński blues





Hej hopsa dla Damianka Paradoksa.  :)


number of comments: 8 | rating: 13 | detail

Miladora

Miladora, 2 december 2014

Saint Peter blues

pewnego dnia odejdę z plecakiem pełnym trosk
kłopotów i doświadczeń zebranych w ciągu życia
zostawię z tyłu drogę u wrót mnie przyjmie Piotr
i zamknie ziemskie wczoraj zsyłając inne dzisiaj
 
otworzy bramy raju na plecak spojrzy i
z uśmiechem skinie głową a potem weźmie miłość
przytuli ją do serca i wpuści mnie za drzwi
gdyż poza nią nic więcej nie będzie się liczyło
 
nieważne że kochałam niemądrze bowiem czas
zakończył porachunki i zapłaciłam cenę
nie stanę już ponownie z błędami twarzą w twarz
bo wątpię by ktokolwiek znów zesłał mnie na ziemię
 
pewnego dnia odejdę i sięgnie Piotr po klucz
a plecak z całym życiem postawi w kącie nieba
zostanie kilka książek zaledwie oraz blues
to wszystko – i tak więcej niż mogłam się spodziewać
 




Dla Ani Ostrowskiej, skoro brakowało jej moich bluesów. :)


number of comments: 8 | rating: 12 | detail

Miladora

Miladora, 2 december 2014

kantylena

zwiędły ogrody
raj pozostał tylko w myślach
zima opadła śnieżną płachtą prosto z chmur
i pod drzewami wygasiła już ogniska  
przez martwe liście dziobiąc ziemię niczym kruk
wszystko minęło
i za późno by powrócić
do uszu nigdy nie dobiegnie już twój śmiech 
tylko w powiekach sen wyświetla czasem nuty
co się z tym stało
gdzie to poszło
gdzie to jest
 
na szarej ścianie
jak stenogram tamtej nocy
przelotnym błyskiem zakwitł nikły odblask lamp
wtedy tak samo chwiejnym srebrem wpadł we włosy
dziś już niestety nie zaplącze się wśród ciał
zwiędły ogrody
raj pozostał tylko w myślach
w półmroku kotar błękit spłowiał aż po kres
rozpraszający wszystkie barwy smutny pryzmat
co się z tym stało
gdzie to poszło
gdzie to jest*
 


 
__________________________________________
* Słowa z piosenki Mariana Hemara „Co się z tym stało”.


number of comments: 10 | rating: 8 | detail

Miladora

Miladora, 1 december 2014

blues tramwajowy

jadę do pracy – znów tak jak co dzień
przystanek jeden drugi i trzeci
wymięta kiecka jest coraz gorzej   
bo ktoś co chwilę pcha się na plecy
tłum wali drzwiami włazi na nogi 
cóż – taki bywa 
blues tramwajowy
 
wiraż szarpnięcie wszystko faluje
zaciskam zęby hałas mnie wnerwia
pewnie za moment krew eksploduje
skoro już tyka niczym cyferblat
tłum wciąż napiera w oczach się mrowi
cóż – taki bywa
blues tramwajowy
 
łapię za uchwyt choć ledwo zipię
ktoś bezlitośnie wali mnie łokciem
jeszcze sekunda i zacznę krzyczeć
albo ucieknę zamkniętym oknem
jak w każdy ranek ścisk-magiel-prodiż
cóż – taki bywa
blues tramwajowy
 
upchana w ciasnej beczce na śledzie
klaustrofobicznie wpadam w depresję
czy tramwaj jedzie sama już nie wiem
lecz chyba jedzie skoro wciąż trzęsie
tłok jak cholera i dzień mam z głowy
cóż – taki bywa
blues tramwajowy


number of comments: 46 | rating: 17 | detail


  10 - 30 - 100  






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1