Ananke, 20 july 2016
Milczę i dzień po dniu,
niestrudzenie opowiadam historię
wytatuowaną na opuszkach palców.
Śpiewam, choć zmieniasz akordy,
dyrygujesz plecami do muzyków
i przedkładasz ciszę nad dźwięki.
W ucieczce znaczę drogę okruchami słów,
a kiedy mnie doganiasz,
rzucam ci pod nogi czułość.
Nawet najpiękniejszy motyl
nie dostrzega barwy swych skrzydeł,
dopóki jest sam.
Ananke, 18 may 2016
Odnaleziony przypadkiem w tłumie,
piękny umysł w sfatygowanym opakowaniu,
zabrała z dobrodziejstwem inwentarza
na wspólną drogę, niekoniecznie usłaną różami.
Nastrojona na odpowiednią częstotliwość
z radiolokatorem złudzeń pod pachą,
wyławiała każdą myśl, tchnienie, dźwięki.
A potem, ozdabiała nimi codzienność,
którą jak gołębie,
smakowali do ostatniego okruszka.
Bogatsi o kolejne dni
ze wspólnym skarbcem,
układali puzzle,
te zwyczajne o smaku chleba
i wielkie wznoszące w przestworza.
Przemierzali krętą drogę,
patrząc w tym samym kierunku
choć czasem za zakrętem,
pragnęli ujrzeć różne krajobrazy.
20.09.2011
wiersz przeszedł poważną korektę ;)
Ananke, 5 may 2016
Kiedy opadł kurz po bitwie
i wyłoniła się nagość intencji,
trudno było jednoznacznie orzec,
kto jest zwycięzcą, a kto przegranym,
choć każde z nich dzierżyło w dłoniach
swe nieskalane racje.
Gdzie okiem sięgnąć
pośród złowieszczej ciszy,
poniewierały się wielkie obietnice,
niedotrzymane przysięgi
i gorliwe, mocne postanowienia poprawy,
obojga narodów.
Obsesyjnie próbował przywołać moment,
w którym uruchomił efekt domina,
nieuchronnie prowadzący do miejsca,
gdzie otępiały,
rysował palcem jej imię
w rozlanym mleku.
Ananke, 3 february 2016
Jak w deszczu wierzba,
nasiąkam lepkimi słowami,
łapczywie je chłonę
od drżących liści
po najdrobniejsze korzenie.
Karmię się treścią tanich słów
niczym żebrak sięgający po resztki
z pańskiego stołu.
Zajęta obgryzaniem rzuconej kości
nie spostrzegłam,
że jedną ręką mnie głaszczesz
a drugą sięgasz po nieznane,
wracając z obcym zapachem.
Wiarą w cuda wytapetowałam
cały nasz świat,
klej ze śliny trzyma równie długo
jak złożone obietnice.
Ananke, 24 january 2016
Jak wiatr wśród soczystej zieleni
łapczywie spijał egzotyczny zapach
wijący się jedwabnym szlakiem.
W rytmie przypływu i odpływu,
szukał w jej źrenicach światła,
w którym chciał się zatracić
i urodzić na nowo.
5.09.2011
Ananke, 1 january 2016
Z niepokojem jak z kłodą na sercu,
minuta po minucie,
czekałam,
na najmniejszy gest, który uspokoi
płodne niczym robactwo
fatalistyczne myśli.
Czekałam,
uzbrojona w nadzieję,
gasnącą z każdym oddechem
niczym wulkaniczna lawa.
Wskazówki zegara nieuchronnie wlekły mnie
do punktu, w którym nie można już zawrócić.
To dziwne,
jedyne co czuję to ukojenie,
bo nic tak nie zabija jak niepewność.
Ananke, 17 november 2015
Zapach stęchłego powietrza,
roznosił się i mieszał z wonią strachu,
a on, ze spuszczoną głową
czekał,
na gest verso pollice,
ludzkiej tłuszczy
czekającej na skrawki i ochłapy,
egzaltowanych emocji.
Zapuścił korzenie w zakurzonej bibliotece
wśród książek, których od dawna nikt nie czytał,
z nadzieją, że jako pierwszy tchnie życie
w popiół i zgniliznę.
Z namaszczeniem smakował
marność i ułudę,
a gdy stawały w krtani,
opiewał swój trud i poświęcenie.
Nawet w salonach Wersalu,
roznosi się mlaskanie i siorbanie,
które bezmyślna gawiedź
pieczołowicie naśladuje.
Czasem pośród chłopskich chałup
znajdziesz perłę wciśniętą
pomiędzy skromność i prostoduszność.
Ananke, 16 october 2015
Rytmiczne kołysanie
z mozołem przeistacza lęk w bezwolność.
Kolczasty kłębek
bezszelestnie osiadł w trzewiach.
Płytki oddech pracowicie
gładzi ostre krawędzie niepokoju.
Byle tylko się nie poruszyć.
Za oknem tańczą nagie gałęzie
miękko nawzajem ocierając,
unoszą się i opadają, falują
jakby szlochały za utraconym listowiem.
Chcę być drzewem.
Świt wymiata złowrogie cienie
płożące się ostatkiem sił po meandrach umysłu.
Mrok jak morski odpływ, ustępuje miejsca bieli.
Chcę być światłem.
Ananke, 19 june 2015
Uciekając przed sobą
utknęła pomiędzy światami,
w jednym składa dłonie do modlitwy
a w drugim, pląsa z czartem
w rytmie nieumiarkowania.
Balansując od krawędzi do krawędzi,
zatracała się coraz bardziej,
natarczywie śledząc w głowie scenariusze,
alternatywnych zdarzeń.
Był jak garść piasku w dłoni,
im mocniej zaciskała pięść,
tym było go mniej.
Ananke, 9 may 2015
Jak ze świętego graala
nabożnie spijam każdą chwilę,
otuloną ciepłem.
Z ufnością zapadam się w tobie,
podążam w ślad,
wierząc,
że zapomnę jak bolą
fantomowe wspomnienia.
Odnalazłam spokój,
w ciszy przerywanej oddechem,
w zapętleniu czasu
uwijemy muślinowy drapacz chmur.
Buduję pułapki dla natrętnych myśli
kondensując je do niebytu.
Piekło jest wówczas
gdy uwolnisz demony
uśpione w sobie.