Spółka, 23 december 2011
na żółtym na zieleń liczę by ruszyć z kopyta
do ciebie i kochać dwubarwnie
rozsuwając burgundowe
całuję orzechowe
w tych kolorach cała gama
od słonecznych brązów uśmiechów
mieszań tajemnic fioletów
w zielenie wchodzą nadzieje
drążąc cytrynowym pragnieniem
strażacką czerwień ich dotyku
pomyśleć... zacząłem od burgundowych kosmyków
za chwilę na biało kryształkami zasypani
wejdziemy w nowy
jaki kolor ma szczęście?
burgundowość zerżnięta z drwalowego wiersza - dziękuję za inspirację i życzę Wszystkim Wesołych Świąt! :))
Spółka, 20 december 2011
miało śnieżyć marzeniami
kolorami śladów jesieni
nie pada na biało
powiało nadzieją mroźnie zielono
złudzenia osadziły szadź na gałązkach
w bombkach promień odbitych wspomnień
dzyń dzyń dzyń
przytulam ręce
niemłode pielęgnowane na dzisiejszy dzień
by opuszkami uspokajać widelce
stań za mną gdy zmywam
tak dobrze czuć spokój na plecach
z boku lepiej widać
tamten obraz sprzed lat ty i ja
razem nie razem obok poprzez
obrazy rozedrgane w blasku świec
milcząc stoję za tobą
uśmiechnięta
Spółka, 19 december 2011
spokoju dziś dobranocnego!
spójrz jak cicho stoję
we śnie dotknij dłoni
zaiskrzy na pewno
kto bardziej nie kocha nie marzy nie pragnie
nie śni o tęsknocie tu i tam w Pasłęku w Sopocie
spełnię wszystkie polecenia
a ty krnąbrna niepokorna
jak mnie nie przestaniesz drażnić
czmychnę z wyobraźni
za nic cię nie trzymam chcesz mnie czy też nie chcesz
wleziesz w zaspę – zima! i tak ciebie nie chcę
czy będziesz czy nie będziesz
ja nie skończę
chcesz czy nie będziesz chciała
ja nie skończę
musisz wiedzieć
ja nie kończę
jeszcze mnie wyśnisz ciepłą w woni poranka
wtuloną rozmodloną po nocy
Spółka, 14 december 2011
przyklejony do krzesła
czuję na dupie stagnację
śniegu nie ma
spadnie od razu brudny
ciepły południk daleko
czeka na tych co nie znają geografii
na nartach potrafisz?
łyżwy moglibyśmy wyśnić
spadnie biały i przykryje
smutki otuli kołdrą
gdy wsunę się pod nią roztopię
wilgocią południowym wiatrem rozwieję troski
wolę chemię z tobą
w tę noc zazdrosną nietypowo osobną
Spółka, 11 december 2011
do samego rana!
ty masz szczęście ale więcej mam ja
bo z naręczem zmęczeń śladów warg
stemplowany dotknięciami
urzeczony zjawą i bliską nadzieją
znów śnię
a ja ciebie kocham od rana
bez wiersza
z prozą pragnień przytulań i nękań
z tęsknoty za miłością ochotą na seks
na tulenie buziaki i język
tak! chcę go w sobie na piersiach
na udach i gdzie tylko chcesz
witaj dniu!
;))
Spółka, 10 december 2011
jak dobrze cię znowu spotkać
posłuchać Mozarta po tak koszmarnym szczęściu
uśmiechem przywracasz ku nadziei
plaże słonecznym mirażem
gdy szorstki jesienny po twarzy
wysusza w kącikach nie to nie łzy
bzu wspomnienie
nie ma my
strasznie marznę bez ciebie
zima nadchodzi
a siedzę w swetrze jak co dzień wtedy bez
i bez bzu kwietniowego nie pamiętam drżenia
z chłodu drżały płateczki lilaka
podniecona składałam w kiście
aż powiedziałeś
odpocznij teraz odpocznij
wstawimy kwiaty do wody
Spółka, 1 december 2011
da capo al fine* sklonowani
z kontaktów jednoparnych
w igrzyskach posiadania związani partyturą
między metaforą a sprośnym epitetem
szukają spełnienia
etymologia błędów zapiera dech
w uniesieniach
unisono ekspresyjni
w kantylenie i fortissimo*
tak trudno uchwycić wątek zatrzymać
bieg zdarzeń
zamknięci sobą
wyobcowani własnym dźwiękiem
jednoklientowa utrzymanka
z jedynym klientem
*powtórzyć od początku do końca (utworu)
**bardzo głośno bardzo mocno
Spółka, 30 november 2011
nowy dzień
dobry
kocham niezmiennie
w wietrze
w swetrze
kawa z rana i ty
u ciebie wietrznie
w sweter
się wetrę
będzie my
Spółka, 30 november 2011
jak rybkę w piosence – wartą każdego wiersza
taką cię widzę przez różowe okulary
przytul
nieróżową przydymioną
nieradośnie zawstydzoną
chcesz mnie taką z błędem?
z daleka widać że to unikat ręczna robota
biorę bo ja z przeceny
co parę chwil tu zaglądam by pomarzyć
jak warzysz zupę
dotknąć twarzy pochylonej nad mirażem
wierszy
oddaję pełen talerz w twoje dłonie
smakuj ogórkową z koprem na zmianę
z przyprawą z wnętrza ziemi
chcesz spróbować?
Spółka, 26 november 2011
nie chcę dobranoc
nie znoszę dobranoc
odrzucam dobranoc bez ciebie
nie jest nigdy dobra lecz ohydna
pusta zimna niewygodna
dla ciebie wysyłam sny do śnienia razem
w dwuwymiarze kupiłem w niebie
kaduk sprzedawał
diabelskie podszepty poduszkowe pierze
sen nam załatwią anielsko spokojny
z diabelską fantazją