ratienka, 10 september 2012
dostrzegam w mieszaninie zieleni nowy odcień
obserwacja ruchliwości ptaków
jest zajmująca kiedy powtarzają się wszystkie
czynności
rozrywam pajęczynę wspólnoty
i przedrzeźniam wróble sprzeczające się
z kawkami
wśród gęstwiny krzewów oczy syna
mrugają porozumiewawczo
a wrzesień maluje liście i rozrzuca wkoło
ratienka, 10 september 2012
razem
a jednak – osobno
tkwią złączeni
ironią losu
na przekór sobie
dniom
spływającym po nich
obojętnie
ot – dwa kołki w płocie
ratienka, 10 september 2012
Nie wierzę twoim słowom
jak liście nasycone barwami
opadają w przemijanie
Odbite w światłach oczu
uśmiechy nie drażnią ale
nie wierzę w ich szczerość
Nie szukam ciebie w cieniu
moich oczekiwań
bo i po co
Nadzieja rozsypała się na tysiąc
kawałków zahaczając o twój but
ratienka, 26 august 2012
Dopala się lato
ulice brną w chaosie
kurz mgłą okrywa
krajobraz tylko słońce
nie straciło barwy
Penetrując okolice
po plamach żółci zieleni
i wrzosu stanęłam nagle
przed suchym lasem
jak Niobe w boleści
ratienka, 26 august 2012
w kafejce za rogiem znanej ulicy
wypija się przed i popołudniowe
gorycze omijając badawcze spojrzenia
uporządkowane myśli bezwiednie
depczą rozszeptane twarze
i pięty odchodzącego gwaru
sierpniowy wieczór mruga poufale
zaprasza na deszczowy koncert
ratienka, 14 august 2012
Najlepiej spacerować po wrzosowiskach
rankiem
gdy okraszone rosą
są czyste w pajęczej przędzy
Kiedy mienią się w słonecznych
soczewkach
bawią leśnym echem
jakby obłok motyli osiadł na polanie
przypadkiem w pogoni za dniem
Do widzenia letnie poranki zrywające
sen bezkarną wesołością ptaków -
pełne obietnic
żegnajcie gorące popołudniowe wzdychania
do tego co nie było nam dane
i wieczory porzucone na drogach bez powrotu
do zobaczenia
ratienka, 14 august 2012
W snach -
jestem chyża
jak sarna
W deszczowych lustrach
przeglądam się -
piękna
Z wiatrem sunę
w pląsach
po całym parkiecie
świata
W snach
jestem majowa
ratienka, 14 august 2012
Nokturny z cicha grał
niezwykły adorator
Błyszczące oczy we mnie
wpatrzone
namiętnie dotykały
akordem
całowały sierpniem
Noc
którą opiewał
zazdrośnie ukryła księżyc
ze mną tańczyły gwiazdy
na kwiecistym kobiercu
Nagle
muzykę przebiło światło
szpital budził się świtem
zabolało serce
Nie ma nocy szalonej
a na trawiastym ręczniku
tuż nad moją głową
zielony świerszcz siedział
nieruchomo
ratienka, 9 july 2012
przez pryzmat pojęć
drobiazgów
szczegółów szczególików
ciężko przepchnąć
myśli a co dopiero przecisnąć cielsko
ważące tonę
nieszczęść przypadkowych
skojarzeń draśniętych
znakiem czasu
nadgryzionych zepsuciem
trywialną zgnilizną gdzie trudno
o jakikolwiek gest
czy zadośćuczynienie
prędzej spłonie żywcem trawione
gorączką sczeźnie
zgnije nie zapamiętane