Poetry

Deadbat


Deadbat

Deadbat, 15 december 2022

Myśl o wyginięciu

Byłem
Jeszcze jestem
Spacerowałem po Central Parku
I po Cantomnent Park w Waranasi
Milczałem patrząc na ludzkość
pogrążoną w szaleństwie jakośtobędzizmu
jadącą torami samounicestwienia
Z jedną myślą ponad wszystkimi myślami
Czy jest jeszcze nadzieja
Nasza chciwość pochłania rzeki
i połyka nieba
Patrząc na ludzi którym wystarcza tak niewiele
Kropla brudnej wody
te ręcznie formowane cienie
czy jest dla nas miejsce
Czy jest dla nas nadzieja

Patrząc na kolumny niebosiężnych pomników
na barwne witraże niespalonych wciąż jeszcze katedr
na dzieci nie mające z tym wszystkim nic wspólnego
szukające prostej rozrywki w prostym pyle drogi
Czy one również muszą być ukarane

Czy jest winą motyla że w poprzednim życiu
pochłaniał żywotne części drzewa
czy z nim musi ginąć
w powszechnym pożarze

I choć znam odpowiedź
nie ma we mnie zgody
na bezsens wszechistnienia
zamkniętego wszechniebytem na głucho
niczym rustykalna trumna
brzydką w swej prostocie i spaczeniu deską

Lecz wiem wszakże jak i wszyscy wiecie
Żyjemy w epoce której nazwą wymieranie

I widzę dom swój i swoją nadzieję
Żadna pustka nie trwa przecież wiecznie
I żaden gatunek
Gdzieś kiedyś na innym świecie
I w innym układzie odniesień
Nadejdzie przecież nowe życie
i po koniecznym Błędzie
nowe Rozumienie
I Samozachwyt nowy pomiędzy nowymi gwiazdami
zyska Imię nowe
I nowe znaczenie
(własne przeznaczenie)

Bo wszystko co jest i było
musi się jeszcze wydarzać nieskończenie
w pozornym bezkresie
Tak jak wcześniej tak później i tak tutaj jak i gdzie indziej
My sami jesteśmy tej prawdy zarówno dowodem jak i objawieniem
Zajaśnieje zatem światło nieznane naszym oczom
naszym nigdy niepoznanym Braciom
naszym nigdy nie ukochanym Dzieciom
Przesyłamy wam dziś drodzy Obcy pozdrowienie
Niechaj Bogowie już dziś ustrzegą Was łaskawie
przed naszym Grzechem


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Deadbat

Deadbat, 1 december 2022

Wiara

W swojej zagmatwanej prostocie
przeistaczam w przeinaczone
cichymi gestami i słowami wydrążonymi
aż po najgłębsze korzenie
zmierzam sięgam i usilnie podążam
ku bezdrożu wypranemu i odbarwionemu
odczasowionemu a więc wieczystemu
i pozbawionemu przestrzeni wszechbytowi
Niektórzy to nazwą modlitwą
Ja to nazywam skomleniem
zanim zadusi mnie jutro
i znowu się zacznie konanie
stawiam marną świeczkę nowonarodzonym
Na bezkresnej wszechczerni
Oto jak nic ona nie oświetli
A może jedynie tyle
ile we mnie błękitu bieli i zieleni
miotam się zatem szukając harmonii
Biedny głuchy ślepiec
Bezrefleksyjnie łaknę
zrozumienia ponad tym wszystkim
co dane mi będzie zrozumieć
tą znikającą bezustannie cząstką mego ja
przemierzającą niczym dziwny ogród
odwieczną drogę wszystkiego
co skazane będzie na zagładę
i powielenie
Od dnia narodzin
aż po Zjednoczenie


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Deadbat

Deadbat, 1 november 2022

Na kamiennych schodach

Wstąpiłem na schody
Nie
Po prostu wszedłem
Starożytna świątynia czeka
Nieporuszona
Nie nie ma tu miejsca czas przeszły
Na dole trwało święto
Barwne chorągwie ubrań
Złote wisiory i posągi
Niczym niedbale zawieszone pranie
Mieszały się z sobą na wietrze
mieszały ze śpiewem i śmiechem
Wstąpiłem do wnętrza i odnalazłem swojego przewodnika
Ptaki na dachu pomiędzy wysokimi wieżami
Przylatywały co rano
na spotkanie z chłopcem
Lecz ja dzisiaj miałem przewodnika
Wyciągnął rękę wskazując cel
Dziwne ciemne kamienie kusiły chłodem cienia
Tak bardzo nie na miejscu
Odwróciłem się ku schodom
Odszedłem


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 1 october 2022

Modlitwa wieczorna, wstępna, długa i bez słów

O Ty który posiadasz moc niezwyciężoną
W swojej radości
obym pamiętał
aby zapomnieć
o moim smutku

Ty który sam jesteś mądrością
I sam wszelką siłą
Pozwól mi pamiętać
i niechaj zapomnę
opuściwszy ręce puste i bez miecza
nie patrząc na krew
brukającą wciąż moje nadgarstki

Niech bezwolne pragnienie
nie poniża mnie dzisiaj
lecz daje siłę i życie
tak ciału jak duszy
w zgodzie i harmonii z Tobą

Niech moje ciało pełne będzie godności
I mój umysł czysty i wyzwolony z przywiązań
Nieskalany
Tak przed jak i wobec i Tronu i Panowania
Owoc mój niech będzie dojrzały i słodki
Gotowy do skosztowania

Ty sam w jedności z wszystkim
Niedościgniony i Wyzwalający
dzisiaj uwolnij mnie teraz
i pozwól temu zwierzęciu
zaznać wytchnienia od wszelkiej formy
bez skazy osądu
bez winy bez kary i bez śmierci strachu

Niechaj na chwilę wróci do Edenu
To co stając z pustymi rękoma
w czystej niezmąconej radości przed Tobą
trwać pragnie
W prostej prawdzie własnego istnienia
Uświęć go teraz niemą obecnością
przecież nie trzeba słów w ciszy
W której nie ma rozdarcia
I/bo nic nie jest dwoma
ofiaruj jemu tą chwilę niewinności
zanim nie powróci
by trwać na powrót w cieniu Twojej Mądrości
przed Tobą i Światem
Wobec Pokoju i Wojny
i wszelkiego Ciężaru

Niech rozdarta zasłona Świątyni
teraz na powrót stanie się jednością
i powróci żywe co życia nie znało
i powróci światłem co błądziło w mroku
i stanie się wonią przyjemną przed Tobą
Przed i Ponad Światem
i wobec wszystkich tych co nadal błądzą w ciemnościach
niech rozbłyśnie światłem
nim zwiędnie i skona
To co powołałeś do trwania przed Tobą

W tej oto krótkiej chwili
w której gasną gwiazdy
I rodzą nowe światy
Przed Twoim Obliczem
niech otoczy miłością
otrzymany od Ciebie
kielich swego istnienia
pijąc go aż do końca
a napój ów niech go orzeźwi
i wypełnij duszę jego
Twoją mocą
Amen


number of comments: 2 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 25 september 2022

Cuda

Co powiesz mi przyjacielu
teraz i tu świadomy Bezcelu
spójrz jakie śliczne światła igrają na spadających kroplach
Wejrzyj w serca miliardów mikroskopijnych tęcz
w ich słowa nie mieszczące się w słowach
w ich serca nie zamknięte w żadnych klatkach
Co powiesz mi przyjacielu
Kiedy posłyszysz nadchodzący wiatr
a może odwrócisz się plecami kwitując wzruszeniem ramion
przedwieczne góry pnące się pod katedry nieb
lśniące światłem tysięcy słońc globy
tańczące tak dostojnie w cichej wielkiej nie-pustce
Tak wielkie z tobą na czele cuda
Rzucisz mi być może z pogardą
To już było

I to zdumiewa mnie najbardziej


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 27 august 2022

Tajger

Witaj obłąkany przyjacielu
Te granice których nienawidzisz nadają ci formę
Te granice których się wstydzisz sprawiają że jesteś jaki jesteś
Te z których nauczyłeś się chlubić spełniają tą samą rolę
Tylko nauczyłeś się odbierać je różnie
Dlatego

Witaj w świecie szaleńców
z płonącymi brodami biegaczy w zaświaty
technokratów oddających swoje życie dla maszyn
fanatyków szaleństwa równowagi
i szaleństw skrajności w stopniu umiarkowanym
Wybierz własną wiarę
i wybierz swoje włości
Oto będą ci dane
i będziesz je zdobywał i zabiegał o nie
nie opuszczą one ciebie aż do śmierci
bowiem
klątwą takie oto bo oto z takiego
splątany zostałeś od dnia swych narodzin
I aż do śmierci ciała które twym więzieniem
granicami i klatką
a na równi z ciałem
mózg jelita nadnercza i reszta organów zmysłów członków
to człowiecze konsorcjum które ja mianem przywykłeś określać
na podobieństwo tobie podobnych milionów
To przez ich knowania
żyć będziesz odtąd w strachu przed utratą
oto jako swój własny niewolnik
do dnia aż zaczniesz staczać się czym prędzej
aż utracisz siebie
I wszystko czym jesteś


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 23 august 2022

Objawienie

Tysiące gardeł
Tysiące ust
to ich bezgłośny wrzask wbija swoje płomieniste ostrze
aż po rękojeść
w kolejny zachód słońca

Dłoń zaciśnięta w pięść
z której kapie posoka
wzniesiona tysiącem ramion
ku tysiącu słońc
które po raz tysięczny wyzywa na śmiertelną walkę

I łzawe twarze pełne obłędu
i nienazwanej grozy
lęku
i niezmierzonej mocy
błysk w gęstwinie nieprzebytego lasu

W ciszy tej najcichszy skowyt
rozdziera zasłonę Świątyni na poły
rozszarpuje serce i zagasza pamięć
zbyt ważną przecież by odejść

Nim w pył przeminie i niebyt
Na rozstajach pośrodku dwóch bagien
sycząc plując i włosy rwąc z głowy
nadbiegają ku tym co siedzą obojętni
w swojej bezwoli nieskończenie ciężcy
i w barwach swych szarzy
i próbują im dać słowa Prawdy


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Deadbat

Deadbat, 20 august 2022

Kantyczka dla nieumarłych

W hebanowo czarnej sali nieskończenie pełnej nieumarłych
co sprawia jednakże że jest całkiem pusta
stoją nieumarli

Nie wiedzą
co mają począć z dniem
który okazał się być ich ostatnim
Ani tym dzisiejszym
który po nim nastąpił

Zagubili duszę a tą małą resztkę miejsca po niej
dawno wyprzedali

To już nie ich są włości
obce są dla nich samych ręce ich i nogi
obce i złowrogie kości i wnętrzności
Tęsknią być może jeszcze powierzchownie
za możnością odczucia tej straty

Patrzą wciąż przez okno i wciąż wspominają
Jak ten wiar ich ranił
Jak to słońce ich rani
Jak ach ten świat ich rani

Lecz ten ból ich stał się tak nieważny dla nich samych
jak kropla deszczu w gwałtownej ulewie
A ich jedyną winą że patrzą przed siebie
a wszystko co widzą to własne odbicie
powtórzone tysiąckrotnie
i po tysiąckroć znienawidzone
nienawiścią bezbrzeżną bo niewyrażoną
i nieumarłą tak jak oni sami

Ja to treść każdej ich nieżywej myśli
Konstatują radość pełni do niej nienawiści
Do tego pustego alarmu w ich głowach
który im nie pozwala zapomnieć
że łatwiej im przyszło zabić siebie
niż nadzieję w sobie
I zamiast dać sobie pustkę i oddzielenie
zasypać w kurhanach i ból i rozdarcie
tkwią w rozdarciu i bólu nawet głębszym niż wtedy gdy
żyli
bez wiary w wygraną
wciąż stoją na starcie


number of comments: 2 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 24 june 2022

Meta-Insektoida

Oto jestem
Oto jesteś
Oto jesteśmy
zakrzyknąłem
zakrzyknąłeś
zakrzyknęli
Ja Wiem
Nie to Ja Wiem
Nie to On Wie
Nie to My Wiemy
Ja Jestem
To On Jest
To my Istniejemy

Kulka choć ciężka znów pchnięta mocą tylnych odnóży obróciła się nieco
Nowe idee przywarły niedbale do pozostałych resztek
Świadomość i życie potoczyły się zgodnie ubogacając nawzajem swoim aromatem
Żuk gnojarz spojrzał na piętrzącą się przed nim ciężką sferę z niechęcią
Po co to wszystko pomyślał
nim skonał


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 26 may 2022

Rozdarci

Mówisz mi że jesteś
Dlaczego więc tak wpatrujesz się w obce oczy
Skąd w twoim zranionym spojrzeniu
tyle rozpaczy nadziei i wiary
Mówisz mi że jesteś
Dlaczego powiedz proszę
tak trudno ci odwrócić się i odejść
skąd twoja zachłanność i i pragnienie zmiany

Tak wiele w tobie
tego co jak mówisz nie boli a ja widzę - rani
Mówisz mi że sam sobie wyznaczasz zasady
a plecy innych wciąż przed twoimi oczami
i stopy twoje innych wędrować chcą śladami

Mówimy tak samo nie kocham a jednak kochamy
mówimy nie trzeba a łakniemy w bólach
czarnej dziury głodem w przyszłość spoglądamy
bojąc się i pragnąc zarazem tego co przed nami
z całą mocą stajemy jakby zjednoczeni chociaż do głębi rozdarci
płoniemy zimnym czarnym ogniem co nic nie rozświetli
i nic nie rozgrzeje
tęsknimy za słońcem co u nas w pogardzie
i walczymy nie o to o co chcemy walczyć
zagubione dzieci na pustyni jesteśmy
a pustynia z natury swojej żadnego błędu nigdy nie wybacza
I my nocy wiecznej dzieci na świt wciąż czekamy
co przyniesie kres wszystkiej grafomanii


number of comments: 1 | rating: 2 | detail


  10 - 30 - 100  






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1