Werewolf, 23 lipca 2014
bóg jest
purpurą mojej głowy
kroplą sumienia
gęstniejącą w mroku
zatęchłym mózgiem
skręconym dokładnie
z najtańszych liści
tytoniu z przemytu
bóg jest
w kryształowych oczach
bezdomnych kundli
w zapomnianych bramach
czysty jak czysta
w zakurzonej flaszce
kopule życia
w przydrożnym kościele
i nie przyleci
w złotej chwale arki
uratować nas
lub miłość
bóg jest
by zabić
Werewolf, 22 lipca 2014
gdy słońce
gwałtem
delikatnie zbudzi
do macicy oczu
bagnet wbije
pozłacany
cierpki
i pochwał zażąda
że nie zwykłym
batem
w komorze pokoju
zrywa sny
o śmierci
i pająku który
ma w odwłoku
księżyc
wypij kawę
spokojnie
po kawie jakoś raźniej
obudzić
i gdy matka nagle
staje się atomem
i pęka tobą
tysiącem kiloton
krwią wypływa
obficie
i to tylko po to
by twój płacz
usłyszeć
wypij kawę
lub wódkę
spokojnie
po kawie jakoś raźniej
urodzić
a gdy potem
myśl rośnie
dojrzewa
przejrzewa
i gnije
wypij wódkę
spokojnie
zawsze jakoś raźniej
umierać
Werewolf, 22 lipca 2014
każda chmura grzywą
najświętszą
najdzikszą
pasją
ogniem
najgorętszym ciałem
każda ręka brzytwą
najszczerszą
najgłębszą
raną
zbawieniem
najprawdziwszym bólem
każde szaleństwo
staje się nijakie
wobec całokształtu
i rozgrzanej piersi
tylko krzyczy
nierealnym piętnem
niepojętym buntem
najczerwieńsza krew
Werewolf, 22 lipca 2014
Kiedyś miałem anioła
-prywatnego nawet
(zawsze tak bywa)
później zachorował na raka...
a ja dojrzałem...
pokryłem pryszczami
i wszelkim robactwem
Kiedyś miałem anioła
-prywatnego nawet
(zawsze tak bywa)
później zachorował na raka...
a ja rozpiłem...
rozdrapałem niebo
spróchniałą kiścią żył
Teraz jest śmiertelnikiem
-i już nie prywatnym
(zawsze tak bywa)
wcześniej zachorował na raka...
a ja boję się raka...
i delirium tremens...
pożegnałem w sobie
dziecko
delikatnie łamiąc
kark...
Werewolf, 22 lipca 2014
oto miłość
najsłodsza
skulona
półmrokiem
nabrzmiałym
w planetę
szlachetnej czerwieni
oto miłość
najczystsza
żłobiąca
szlachetne
strugi bólu
w ocean
wodospadem źrenic
bo cóż innego...
pod rozgrzanym niebem
kropelką napalmu
zrzuca potajemnie
skórę
roztacza woń
słodkawą
i mdlącą
oto miłość
najszczersza
splątana
łagodnym
kłosem myśli
w połacie
neuronowych więzi
oto miłość
niewinna
wyjąca
kolumną
warg spękanych
w świątynię
zabłoconej rzeźni
Werewolf, 22 lipca 2014
a jeśli księżyc
jest kobietą
mam setki
dzieci
nieudanych podłych
tańczących w mroku
na kikutach nóżek
(sam mrok przeto
dumnie robi za protezy)
a jeśli księżyc
jest mężczyzną
mam setki
kropel
atramentu gęstych
krzepnących w oczach
na leżu tęczówki
(samo zaś oko
zapada w jaskinie)
a jeśli księżyc
jest nijaki
martwy
mam setki
sznurów
posyłanych smętnie
przez kosmiczny eter
by otulić godnie
łagodnie
powiesić
Werewolf, 23 stycznia 2013
Napełniam bibułkę
tytoniem moich wspomnień
o delikatnym, sztucznym
zapachu wanilii
rozkładam równomiernie
zdarzenia błache i przyjemne
oraz te bardziej rakotwórcze
(ostatnie bliżej filtra!)
zaczynam rolować (tęskie)
nie udaje mi się (tęsknie bardziej)
powtarzam monotonnie - aż do zawinięcia
jednej spójnej myśli
ma cuchnąca ślina
kończy żmudne dzieło
zaklejam w drżących palcach
ten list pełen smutku
zaciągam się
jeszcze tylko płuca
sprawdzą ortografię
i wypuszczam dym w niebo...
...posyłam do domu
Werewolf, 9 maja 2012
Zdradziłem cię
Nie z kobietą
Wśród dzwonków
Na polanie podmokłej od słońca
Gdy nasze ciała stawały się jednym
- strumieniem
Zdradziłem cię
Nie z mężczyzną
Wysoko – uniesieni
Rozgrzani doniosłością chwili
Gdy smród przylegał do ciał
- spoconych
Zdradziłem cię
Nie z psem, kotem
Kurą czy pluskwą
Świadomie, pełen obrzydzenia
By pękały zasady jak suche karki
- skręcone
Zdradziłem cię
Wiesz gdzie – i jak
Jesteśmy już martwi
Jak powietrze między nami
Poznawszy najsilniejsze z uczuć
Nie miłość lecz strach
Werewolf, 9 maja 2012
Nie potrafię tańczyć
Walca
Poloneza
Mazura
Wyszydzany palcami
rzeźbionymi z marmuru
opiętego delikatnie na kości
słoniowej
Cóż za nietakt
Syczą z odrazą
na widok serca
bijącego płynnym żelazem
które jeszcze nie ostygło
I zdmuchują mnie
liść wysuszony
wieczną samotnością
na właściwy poziom
zwykłego szaleńca
Lecz wiem że gdy zagra
za mgłą ukryta
na strunach wierzby
zatańczę swobodnie
gdy innych groza
przybije do krzeseł
Werewolf, 27 marca 2012
Chciałbym umrzeć
Chociaż na chwilę
Na ułamek nieskończoności
Upadek płatka róży
Śmierć czerwonego karła
Chciałbym umrzeć
Ars moriendi
Skopany kundel
Pijak w delirium
W uroczym mieszkanku -
Małym wszechświecie
Galaktykach moczu
Wymiocin mgławicach
Chciałbym umrzeć
Ukradkiem - wśród zajęć
Wiecznej mgle monotonii
Gęstej jak nasienie
Ginące w mroku myśli
Chciałbym umrzeć
Położyć zmęczoną głowę
Na miękkich fałdach nicości
I umrzeć spokojnie
Jak każdy normalny człowiek
Każdej normalnej nocy
Po dniu pełnym pracy
Gdy życie staje się ciężarem
Werewolf, 14 października 2010
Podnosi się krzyk
Nie! Nie! To jeszcze dziecko!
Chłopiec wije się w objęciach matki...
Widok krwi odurza i budzi obrzydzenie
Jednak rzeź musi trwać
Ciała w mundurach SS przeładowują broń
Są puste
Żywe monstra bardziej martwe od swych ofiar...
Oddają drugą chorą, idiotyczną salwę
I chwalą się między sobą
Lecz słychać tylko drapieżne szczekanie i wycie...
Werewolf, 28 września 2010
Powiesiłem kiedyś kota
(Nie dla zabawy)
Deszcz poniósł żałosne jęki
Ponad szare blokowiska
W chłodną noc marcową...
Powiesiłem kiedyś kota
(Nie z nienawiści)
Obserwując niczym adept
Jak zanika z wolna życie
Spływające w błota kroplach
Powiesiłem kiedyś kota
(Nie ze słabości)
Kołysankę mu sprawiłem
cienkim bawełnianym sznurem
i oddechem przyśpieszonym...
Powiesiłem kiedyś kota
Zdychał długo, bardzo długo...
I się tak niezgrabnie szarpał
A ja się nie lubię szarpać
Lepiej skoczyć z mostu...
Werewolf, 7 lipca 2010
Poeta nie powinien pisać o świecie
chyba że o pięknym drzewku
pachnącym kwiatuszku
nie o zbrodniach w Bośni
czy dzieciach w Nigerii
(jebany turpista)
Poeta nie powinien pisać o polityce
bo i po co?
Mógłby obrazić faszystę
komunistę
lub to coś (cokolwiek to jest)
które szwęda się po parlamencie
bez poglądów
bez wyglądu
nic
Nie powinien też pisać o sobie
chyba że o swojej miłości
udanej oczywiście
(nieodwzajemnione jebał pies)
by każdy mógł powiedzieć
ah! oh!
By każdy mógł się wczuć
ale za dużo nie myśleć
prezes firmy po podstawówce
czy kura domowa
której horyzonty sięgają sklepiku za rogiem
Najlepiej by poeta nic nie pisał
tylko ładnie się uśmiechał
i mówił że jest poetą
i rozdawał autografy
na swych nieistniejących tomikach wierszy
a co noc próbował się spuszczać
w coraz to łatwiejszą...
bezkształtna masa ciepłego mięsa
Najlepiej żeby nic nie robił
rozpaczał nad kruchością życia
(w ciszy)
topił w wódzie nieudane dzieciństwo...
I uśmiechał się oczywiście
i mówił że jest poetą
Werewolf, 4 lipca 2010
Pośród szyb rozbitych
w martwych ślepiach domów
huk uderza szybko
dym pełza powoli
ciało pada z krzykiem
z krwi ostatnie słowa
Masakra na Woli!
Już drżą czarne ślepia
Słodką krwią pijane
Głowa puchnie żądzą
W hełmu czarnej stali
Gdy całe rodziny stawiają pod ścianę
Ludzie jeszcze żywi tak jak trupy biali
Te same ulice
Dziś konają z nudów
Krwawe rany cegieł
Tynkiem zagojone
Pełza dym z kominów
Po dachówek zgiełku
Tylko mury domów w swym milczeniu proszą
By nikt nie umierał już z dzieckiem na ręku
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.