24 october 2024
Wrażenia z galerii
Lampka oświetla obraz w obrazie. Pokój, noc, obryzgana zapomnieniem siwa kobieta siedzi na taborecie. W zgrabiałych rękach trzyma czapeczkę, przypuszczalnie jedyny kontakt z przeszłością. Niemo, bezsilnie, szklanym wzrokiem przenika przez zamknięte drzwi, za którymi nie wiadomo, co. Na palcu ma dwie obrączki.
Jest ubrana w czerń. Chociaż czerń jest o zapachu żałobnych świec, to dla niej, być może, nie zwiastuje śmierci, ale jest zapowiedzią bliskiej wizyty przybysza z mirrą, kadzidłem i życiem po życiu.
*
Jest nieruchomy. Oczy wypalone, tępo świdrują przestrzeń. Mają wyraz bezwyrazowy. Czyta; lub sprawia wrażenie, jakby na chwilę oderwał wzrok od książki. Książka jest nieporęczna i spoczywa na czymś w rodzaju sztalug.
Za oknem świeci słońce, w kącie stoi łóżko nakrapiane purpurą, fotel emanuje żółcieniami, lecz dominującym kolorem jest bezwzględne panowanie szarości, które wyodrębniają głębię dywanu i małego biurka.
Obraz jest olejny, lecz mężczyzna siedzi obojętny na technikę jego wykonania. Nad głową wisi mu kosa, on jednak ma usta zacięte, wąskie. Czoło ma skupione, wysokie, przeorane frasunkami, ręce żylaste, mistrzowsko pociągnięte bezbarwnym lakierem. Kosa nie spada, tylko biurko jest coraz mniej malachitowe, a coraz mocniej hebanowe, jak filmy Bergmana.
*
Zaraz, jak się wejdzie do sali z obrazami, widzi się twarz mężczyzny okutanego w nicość. Ma na sobie wymalowany uśmiech człowieka, który postanowił obwieścić światu, że jest wesoły do suchej nitki. Ale że uśmiech streszcza jego stan ducha, że nawet migdałki, realistycznie odpicowane za pomocą snajperskiego pędzla, nie ratują sprawy.
Na pierwszym planie widać bezwzględne zero pointy, wizji, anegdoty. Śladowo i na dużych obiekcjach można tylko przypuszczać, że jakoś przystaje do intencji twórcy. Lecz intencja jest, czy nie ma jej ani na lekarstwo, mężczyzna z portretu, usadowiony w babuniowym fotelu, robi złą minę do dobrej gry.