Arsis, 5 march 2023
Okrywa mnie granatowy całun bezkresnej nocy. Otaczający zewsząd chłód.
Chłód milczący tą cichością wirujących galaktyk, drgających gwiazd.
Liści strzelistych topól trzepocząca zieleń.
Gdzieś, wśród pól zapomnienia, echa zagubionych w otchłani czasu głosów.
Gdzieś daleko. Nie wiadomo, gdzie…
Przeszłych epok nawoływania i śmiechy. Rozterki i lęki.
Złość…
Szybujące ptaki kreślą skrzydłami
ogromne koła.
Ćmy wlatują w płomień świecy
i giną.
W nagłym rozbłysku —
odbitym
na krawędzi szkła
— spalająca się puszystość miękkich ciałek.
*
Wracam w ciemności.
W późnej godzinie.
Gdzieś nade mną obłoki. Elegie powietrza…
Szepty drzew niosą znaczenie,
które mnie jednak przerasta,
jak cień wydłużony
w żółtawym świetle ulicznej latarni.
Śnię na jawie sen nieomal ekstatyczny. W jakiejś rzeczywistości pusty pokój, otwarte okno…
Blask księżyca posrebrza pajęcze nici,
falujące anielskie włosy.
Jarzą się przedmioty, rzeczy, okryte zakurzoną folią milczące, kamienne popiersia.
Porzucone
dłuta,
młotki…
Przeszyte pustką opuszczenia. Jakąś tkliwością nieostrą w swojej istocie.
*
Lecz oto,
coś się
zmienia.
Majaczy…
Odmyka się z cichym skrzypieniem ukryta w czerwonych różach furtka do ogrodu. Do ciebie.
Duszne, gorące lato.
Pełne melancholii i wspomnień z dzieciństwa.
Rozgarniam gałęzie, łodygi…
Stąpam ostrożnie
po zatartych
w połowie śladach.
Drewniany konik na ganku…
Coś zastukało w blaszanej konewce.
Kwiaty
w donicach.
I wiatr,
co szeleści,
szumi, oddycha…
Rozglądam się, zatapiam w przeszłości…
Na ławce staruszka, maleńka. Ukryta w fioletowym cieniu.
(Włodzimierz Zastawniak, 2023-03-05)
***
https://www.youtube.com/watch?v=BjnLO8hwxFY
Arsis, 18 february 2023
Być może słuchasz…
Wiem.
Skrzydlata szarość dnia przytłacza
wszystko swoim ciężarem.
W zgiełku napastujących dźwięków, w fałszywym wyciu klaksonów. W rozgwarze życia.
Zamyka się nade mną i otwiera
przestrzeń osnuta muzyką.
Skąd dobiega?
Z ciszy.
Z mroku.
Z oddechu pustki…
Czy mnie
słyszysz?
Ja słyszę bicie twojego serca.
Czy widzisz?
Ja widzę pęk róż i cień twój na ścianie, choć oczy mnie bolą od niedowidzenia.
Zaciskam
powieki.
Otwieram.
Szczypią mnie i palą
wspomnienia
minionego blasku,
które krążą niczym gwiazdy po nieboskłonie.
Które płoną…
Wysypały się
ostatnie
krople,
okruchy pyłu,
ziarenka piasku.
To koniec.
Stało się wszystko zimnym kamieniem,
który wrósł w ziemię posągami zmarłych bez imienia.
Gdzieś w półmroku, za starym domem, w miejscu zacienionym od wielkiego drzewa.
Omszałe,
zatarte napisy
na własnych krzyżach.
Milczenia…
(Włodzimierz Zastawniak, 2023-02-18)
***
https://www.youtube.com/watch?v=FYRHlVRfj-0
Arsis, 14 february 2023
Ktoś mnie pokochał,
ale we śnie.
To było raczej mgnienie o czasie bez pamięci. Opowieść o przelśnionym wnętrzu
pełna niedomówień,
dziwności i jakichś mżących jarzeń…
Było tu wiele powietrza, po którym ptaki rysowały skrzydłami ogromne koła.
Spełniała się tu partytura nocy, do której tylko my mieliśmy klucz.
I spełniało się wiele pod spadającą gwiazdą, wznoszącą się gwiazdą w przestwór
nad przestworem.
I tylko
my
— byliśmy.
W różnych odstępach czasu,
epok
i dziejów.
Raz na początku, raz na końcu, ale zawsze wtedy,
kiedy zamierało powietrze.
I przechodziliśmy tędy wiele razy,
przechodząc jeszcze w duszne południe jak świeża, wiosenna ulewa.
I przechodziliśmy jeszcze…
Powiedz,
kim
byłaś?
Nierzeczywistą.
Dlatego już na początku
nie pamiętałem
twojego imienia,
bo i jakież pamiętać, kiedy dokoła jedynie pustka?
Choć pachniałaś
konwaliami
w piaszczystych bezdrożach łąk.
I w cieniu strzelistej topoli, jak palec na ustach, która szeleściła liśćmi, szeptała tkliwie…
O czym?
O tamtych oczach,
o dłoniach ściskających wciąż czerwoną różę…
I byłaś w ciszy zanurzona, w mroku…
I byłaś,
nie będąc wcale.
Blisko.
Daleko.
Tuż obok.
Pod ścianą starego domu,
co wyrosła nagle, opleciona dzikim winem.
W kulminacji
kwiatów.
W czerwonych
malwach, anemonach…
W ogrodzie.
Odbita w szybie okna poruszanego niczyją ręką.
(Włodzimierz Zastawniak, 2023-02-14)
***
https://www.youtube.com/watch?v=jN513xG4YZU
Arsis, 12 february 2023
Dzisiaj jest piękny wieczór. Piękna noc. Przepiękna otchłań rozpaczy. Noc. Nicość. Nic…
Jest pięknie jak tylko
może być pięknie
w bezdennej przepaści zapomnienia.
Słyszysz?
Ja słyszę szum wodnych kaskad, które spadają za krawędź czasu.
Na horyzoncie mroku.
Śnił mi się dom zapomnianej,
ogród umarłej,
w jakimś nieustalonym momencie kończącego się lata.
Przychodziłem znikąd, przychodząc wiele razy i jeszcze…
Jak wtedy, kiedy o wieczorze szły znad łąk flotylle mgielnych oparów.
Muzyka
płynie
z głośników.
Przytulam się do drżącej membrany i tańczę, wykonując dziwne poruszenia z przymkniętymi oczami.
I ta rozdzierająca wszechświat melancholia, w który się właśnie staczam z wielkim łoskotem
unicestwienia.
Tańczę, obejmując ramionami samego siebie w półmroku pokoju, w szarości wieczoru albo granacie
nocy.
Za oknami liście szeleszczą, szepczą…
Opowiadają cicho
podszytą spazmem historię.
Opowiadają ze znawstwem dzieje poranków i zmierzchów…
Zakrywam twarz
wspomnieniem.
Tańczę.
Spójrz na mnie. Nie odwracaj głowy.
Patrz!
Oto
moje ręce.
Rozczapierzone palce,
którymi chwytam
zimne struny powietrza, jakby harfy.
Wszędzie
wokół
fotografie.
Zapomniane widma.
Kiedy przechodzą przeze mnie, grzęzną w lodowatej pustce. Wśród wdechów, wydechów. Sennych
westchnień.
Tańczę w półmroku milczenia.
W melancholii nocy.
Chwieją się puste,
zakurzone krzesła, fotele…
Nachodzą na siebie ściany z kreskami popękanego tynku…
W topolach drżą liście, w dębach, w kasztanach…
Toczy się po podłodze pusta butelka, lśniąc odbitym blaskiem…
Od czego
ten
blask?
Ten błysk na poruszanej
przez nikogo
okiennej szybie?
To od
księżyca
taka cisza.
Słyszysz, jaka cisza?
(Włodzimierz Zastawniak, 2023-02-12)
***
https://www.youtube.com/watch?v=ZS9X-mmNHJk
Arsis, 11 february 2023
Powiedz mi.
Ach, tak.
Pamiętam.
Nie chcesz nic mówić.
Wiem.
Więc,
milcz.
I rozsadź tym milczeniem moje uszy. Niech zatonę w pulsującej ciszy. W szumie wodospadu
buzującej
w uszach krwi.
Czy mnie słyszysz?
Nie.
Ponieważ zagłusza mnie zgiełk rozsuwanych w lokalu krzeseł.
Występy tanich grajków i potok słów.
Bezsensownych,
banalnych treści.
Nie mów.
Wiem. Bo i cóż mówić w tym rozgwarze śmiechów?
Bo i cóż mówić do cienia,
kiedy pada jaskrawy reflektorów blask?
Bo i cóż prawować z kimś, kto jest bliżej śmierci?
Tak, bliżej.
Może,
lada
dzień?
Jestem w królestwie braku wszystkiego.
W zasadzie już mnie nie ma.
Idę wzdłuż muru z wilgotnych,
omszałych cegieł, kamieni.
Mur ciągnie się donikąd, ponieważ przybywam znikąd.
Przytulam się do niczego
i będąc w objęciach niczego.
Ściskam w ręku bukiet (miały być dla kogoś kwiaty, lecz zamieniły się w pęk traw bez woni)
Nadzieja zgasła.
Rozprysła się
w drobny mak.
*
Wiem, moja wina. Moja cholerna, pieprzona wina.
Nie musicie mi tego ciągle powtarzać.
Chcecie
pogadać?
Mój telefon znajdziecie
na mankiecie koszuli
albo na blacie stolika w podrzędnym barze,
z mokrymi kręgami alkoholu.
Zapytajcie barmana.
On mnie tu zna.
I wielu podobnych do mnie, którym już dawno wyrosły skrzydła jak u ciem.
Czyści teraz mozolnie
kieliszki i szklanki.
Ogląda je pod światło.
Pucuje
dalej…
Niech
pucuje.
Tak, wiem. Często w moim odtwarzaczu
wiruje „Clutching at Straws”, Marillion.
Stąd te powtórki, te pierdolone powtórki.
I ten rozdzierający głos Fisha…
Co?
Brzydko?
Bo tak ma być,
właśnie tak.
Kurewsko i parszywie.
Powiecie, że cham, że wychowała go ulica.
Patrzcie, państwo, odezwała się kultura.
Powiem wam coś, mam to gdzieś i te wasze dyrdymały o bzdetach…
*
Ile jeszcze przede mną kroków?
Nie wiem. Nie ma nic.
Jedynie pustka pól
i cisza nieba wysokiego.
W błękicie świtu.
W granacie nocy.
Próbuję ująć twoją dłoń, lecz nie ma takiej dłoni.
Obejmuję
próżnię.
Ona i ja.
Odtąd już
na zawsze niemi.
(Włodzimierz Zastawniak, 2023-02-11)
***
https://www.youtube.com/watch?v=b0wi5uuLm5Y
https://www.youtube.com/watch?v=ecUWafiuj3c
Arsis, 9 february 2023
Rozrywa ścianę.
Uderza.
Wstrząsa posadami.
Plątanina rur
i kabli. Gruz…
W wyłomach.
W załomach…
Rozłupane czaszki. Czarne oczodoły. Rozsypane wokół czarne, spróchniałe zęby.
Poranne
trzęsawisko – pogorzelisko
Następuje neurasteniczny taniec czworonogów:
puf,
kanap,
foteli
i krzeseł…
Pląsawica
Huntingtona.
Taniec św. Wita…
Siatka popękanego tynku kurczy się i pęcznieje.
Wszystko oddycha i drży,
gdzieś, w którejś tam, zbyt młodej jeszcze godzinie szarego świtu.
Nerwowe
wdechy
i wydechy.
Błyskawiczne unicestwienie.
Lecą en masse.
Rozrywają powietrze furkotem ptasich skrzydeł, owiewając skronie, rzęsy, brwi…
Wybijają stalowymi dziobami kratery w dębowej klepce.
Masakrują kunsztowną maestrię sękatych słojów. Meandryczne esy-floresy, symbole, znaki…
Gdzieś,
coś
spada
— z pogłosem echa.
Z wielkim, metalicznym łoskotem zderzających się kontynentów, trzęsień ziemi.
W niekończącym się dryfie znikąd, donikąd.
W obłokach wirującego kurzu.
Jeszcze się chwilę toczy. Milknie za kotarą mroku.
Tętent kopyt,
ubłoconych buciorów.
Rozmaite pierzchania w drelichach.
W rozgwarze
przekleństw
i sprośnych żartów.
W zgiełku
roztupane kawalkady
o różnym celu przybycia.
O zapachu chłodziwa, potu, krwi…
Wszędzie ich pełno.
W chmurze cementowego pyłu. W jaskrawych płomieniach acetylenu pnie się stalowa rama.
Pług spychacza przesuwa z mozołem zwały brunatnej,
rozkopanej uprzednio ziemi.
Świdrujący potwór przedziera się przez kadłub z drewna, cegieł i kamienia.
Przez tkanki,
ścięgna
i mięśnie.
Miażdży kości.
Forsuje kute,
żeliwne bramy.
Drżenia z pogranicza
delirycznych majaków.
Mnożą się i dzielą. Pulsują.
Leży u stóp bezkształtny wór ludzkiego truchła.
Ściska w dłoni pęknięty zarys wizerunku
na wytartej monecie
z niestartymi iskrami gryzącego w gardle pyłu.
Kogo przedstawia?
Kto
jest
na nim?
Ty? Ja?
Wszyscy, my…
W gongu stojącego zegara
kolejne uderzenie.
W bezkształt rozpada się. W noc. W nic.
(Włodzimierz Zastawniak, 2023-02-09)
***
https://www.youtube.com/watch?v=qA-sLoyKrFE
https://www.youtube.com/watch?v=AwpzodwkFIE
Arsis, 7 february 2023
W ogrodzie nostalgii rozgarniam zasłony z mgieł, stąpając po zatartych częściowo śladach
glinianego fauna…
W tej ciszy bezdrożnej
drzewa bez liści.
Omszone korzenie…
Widzę ciebie, zaciskając powieki, w tej melancholii nagle zbudzonej.
Śniąc na jawie,
widząc sennie.
Otwieram.
Za oknami świergot wróbli. Rozkołysane na ścianie cienie
gałęzi płaczącej wierzby,
co czeszą w wietrze wysokie, pożółkłe już trawy…
I mam chęć iść na przestrzał,
donikąd, jak wtedy,
kiedy szliśmy razem,
przechodząc jeszcze raz i przechodząc jeszcze…
Ja to wiem,
pamiętam,
ale, czy ty wiesz na pewno?
Krople deszczu na twarzy, wiatr… Zatopiony w perlistym szumie twój szepczący głos…
Odpowiadasz z pogłosem echa,
niczym z głębokiej studni minionego czasu…
…
I wciąż przechodzę
między łodygami
zgiętymi do samej ziemi.
Zgniłymi
resztkami
dawnego życia…
Co kwitło kiedyś w słońcu, w malwach, anemonach…
Na krętych
ścieżkach ogrodu.
W liście leżącym na dnie szuflady, zamkniętej na twoje imię.
(Włodzimierz Zastawniak, 2023-02-07)
***
https://www.youtube.com/watch?v=inYj_KdR31Y
Arsis, 9 december 2022
Kochasz? Powiedz… Ja kocham w trwodze i obawie odrzucenia. Po drugiej stronie cisza, zimny mrok
otchłani.
Błądzę zalękniony. Przechodzę o jeden dzień, o jedną noc…
Przestępuję, jak wskazówka zegara…
W błękitnym niebie biała smuga po odrzutowcu.
W kwintesencji słońca twoja twarz.
W cieniu drzewa…
Wśród skwaru gorącego lata
stęsknione pocałunków usta czerwonych róż…
Jesteś
tutaj.
Blisko.
W ogrodzie płonącej nasturcji,
wśród strzelistych malw
wyrasta karminem kosmos podwójnie pierzasty…
Zaiste, rojnie tu i duszno, lecz jakoś smutno, mimo ptaków i brzęku pszczół w rozpełzłej przy ziemi
koniczynie…
Nie mów. Nic nie musisz mówić. Wiem…
Czy mnie znów słyszysz?
Słyszę chrzęst kroków
na żwirku alei,
kiedy idę ogrodem,
którym moglibyśmy iść.
Rozumiem
twoje
milczenie.
Wybacz mi, że nazywam bezprawnie
rzeczy nie do nazwania słowami,
że żyję poza logiczną konstrukcją czasu…
Kocham cię.
(Włodzimierz Zastawniak, 2022-12-09)
* Tekst na motywach wiersza pt. „Kobieta w gęstej czerni”, Mieczysława Jastruna
***
https://www.youtube.com/watch?v=Eq-o_50OKv4
Arsis, 7 december 2022
Ja jestem nocą, a ty dniem… Spójrz, idę w deszczu. Noc mnie okrywa otuliną snu…
Światła ulicznych latarni pustego miasta.
Lśniący asfalt opuszczonych ulic…
W przestrzeni tej, co przypomina…
W melancholii grudniowego zmierzchu
idę…
W wilgotnym powietrzu, wietrze, co porywa ku niebu, co szarpie plakatami,
które łopoczą i szeleszczą w trwodze opuszczenia.
Obserwują mnie
z bilbordów
uśmiechnięte twarze…
Odbijając w lustrach swoich oczu dalekie światła gwiazd, które przenikają nieśmiało przez szczeliny
chmur…
… które drgają miliardami kropel,
pomnażając je
w niejednoznaczności
enigmatycznych obrazów…
Gdzieś, między
istnieniem
a niebytem
wkraczam
― w niewidzialność…
Przenikam drgające cząstki
substancji czasu,
atomy, mżące piksele opuszczenia…
… wysypujące się z każdego zakamarka, każdego załomu…
Tak oto podążam do ciebie, mijając przytłumione
nikłym blaskiem witryny sklepów,
w których przeglądają się jedynie duchy,
jakieś zapomniane widma o nieustalonych rysach twarzy…
Pełno
ich,
milczących…
… snują się jak te opary,
jak te mgielne
kaskady melancholii,
poprzez mury , ściany, szyby…
Gdzie ja
jestem?
Jestem tutaj…
Wśród kałuż, w których blask,
wśród wilgotnych
gałęzi drzew,
bulgoczących rynien…
… ociekających gzymsów i ścian…
Wśród…
(Włodzimierz Zastawniak, 2022-12-07)
***
https://www.youtube.com/watch?v=NNO_oaJdKfw
Arsis, 25 november 2022
W gęstej czerni, w popiele długich włosów, bądź… Mówiłaś, że… ― mów jeszcze,
jak wtedy, kiedy szliśmy przez duszny ogród klaszczących pinii…
W śpiewie ptaków,
pamiętasz?
Ale, czy chcesz
jeszcze pamiętać?
Bądź…
Będziemy szli i wciąż…
Wśród gorącego lata,
wśród skwaru.
W ciasnej uliczce otwartej na renesansowe okno.
Wśród oliwnego gaju,
wspinając się
na grzbiet
rozpalonego wzgórza…
Amorgos, w wielkim błękicie morza,
w bieli klasztorów i domostw
wykutych w pionowej skale, jak monastyr Hozoviotissa, sprzed tysiąca lat…
Bądź.
Ja, jestem w głębokościach czasu…
Słyszysz zgiełk szarżujących fal?
To wre morze
żarłocznym gejzerem rozbryzgów,
które chlaszcze wściekle ostrza brunatnych skał…
W wietrze o zapachu soli śnię…
Wśród rybackich kutrów wciśniętych w piach, w przeszywającym powietrze krzyku mew…
Gdzie idziemy?
Idziemy tam,
gdzie oślepiający ginie dzień.
Idziemy w zmierzch,
zanurzając stopy
w wilgotnym piasku.
Idziemy w mrok,
prześcigając spłoszone cienie,
prosto w zorze nadciągającej nocy.
Weź
mnie
za
rękę.
Bądź…
(Włodzimierz Zastawniak, 2022-11-25)
***
https://www.youtube.com/watch?v=Z7uBEpelThs