Poetry

absynt


absynt

absynt, 20 february 2025

Czy było warto

Mia­łem już nie pisać wier­szy, po­le­żeć pod gru­szą,
i za­po­mnieć się w cie­niu. zbyt dużo obie­ca­łem, chcąc
żyć. Jest wiele prawd i słów, które nigdy nie padną.
Wciąż jed­nak je­stem sobą, choć co­dzien­nie ina­czej.

Kiedy wy­krzy­czę cały ból, wrócę. Nie­na­pi­sa­na bajka
uro­dzi się w cie­ple rąk, za­iskrzy we wło­sach. Pa­mię­tam
ciem­ny pokój, roz­chy­lo­ny płaszcz i bicie serca. Po­cię­te
ego, obce słowa, krew.

Zo­bacz, jak bar­dzo je­steś, ucie­ka­jąc. Pe­reł­ka na­ni­za­na
na myśl. Typ bez­dom­ne­go piel­grzy­ma. Stań przy ścia­nie
i po­czuj pra­gnie­nie, lep­kość do­ty­ku. Gra­ni­ce nie ist­nie­ją.
Emo­cje to bagaż nie do udźwi­gnię­cia.

Po­czuj usta na nie­chcia­nej ziemi.


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

absynt

absynt, 15 february 2025

Pamięć to wszystko, co mamy

Zbu­rzo­no zbyt wiele twierdz, sta­rych domów, gdzie
mówić umia­ły spę­ka­ne tynki, wy­szczer­bio­ne sko­ru­py
na­czyń, pod­ło­gi po­ra­sta­ły pa­mię­cią. Nie wiem, czy
godne prze­mi­ja­nie ma sens.

W oknie wy­pcha­ny ptak. Co widzą szkla­ne oczy?
Gdy wy­sta­wy po­kry­ją się ku­rzem, a w piersi
po­czu­jesz ból, zro­zu­miesz. Rodzi się pięk­no, ka­le­kie,
pierw­szy za­czyn mi­ło­ści nie do końca praw­dzi­wej.
Serce ma kształt na­szej nie­wie­dzy.

W plu­szo­we ka­na­py wro­sły szep­ty, wy­zna­nia, czyjś
od­dech. Kru­chość wstrzy­mu­je, ostrze­ga, że
za­ma­zać można wszyst­ko. Na gru­zach prze­strze­nie
tracą toż­sa­mość, nie chro­nią przed wia­trem.
Odbieranie życia staje się sztuką.


number of comments: 7 | rating: 5 | detail

absynt

absynt, 12 february 2025

Cukiereczek

Nasze Sny, nie­wy­ję­te z bajki. Każdy ma swoje,
nie­od­kry­te. Li­czy­my chwi­le, tar­gu­je­my o resz­tę.
Twój hotel, mój hotel. Po ba­se­nie i sau­nie
pra­gnę się wtu­lić i za­po­mnieć.

Nie lubię słowa ko­cham, nie­na­wi­dzę tkli­wo­ści,
może dla­te­go po­zna­łem dia­bli­cę, choć się nie pro­si­łem.
Wy­cią­gnię­ta dłoń i ja wy­rwa­ny z fo­te­la na par­kiet,
or­kie­stra tusz, cisza i wrzask.

To coś w jej oczach, dra­pież­nym ge­ście. – Re­kla­ma?
Roz­ka­pry­szo­ne usta i głód w oczach. – Bra­łaś coś?
Śmiech. – Masz dzi­siaj dziw­ne po­wo­dze­nie u ko­biet.
– U cie­bie też?

Sala pęka w szwach, cie­kaw­skie spoj­rze­nia,
spo­co­ny sen. W tłu­mie ona.


number of comments: 7 | rating: 5 | detail

absynt

absynt, 31 january 2025

Studnia z lustrem w tle

Obiecałem ci wolność, a chciałem ją zabrać,
przysięgałem nic nie chcieć, a brałem tak wiele.
Wciąż jednak jesteś. We mnie, w tych ścianach,
śliwowicy, wrzasku mojej wyobraźni.

Nie chcę wiedzieć, jak mężowi na imię.
Nawet nie chcę, abyś tu była. Wokoło pełno
chętnych uśmiechów, obiecujących spojrzeń.
Miłość na minuty można mieć za grosze.

Potaniała codzienność.

Burzowo. Czuję przenikanie zła,
słowa o miłości nie przystają do nocy.
To takie proste wstąpić do piekła.
Też możesz.

Rwę scenariusze,

odpalam ostatnią racę. Wychodzę.
Poruszone krzesło podpiera ścianę,
nieobecni stapiają się z tłumem,
ktoś krzyczy, apetyt gaśnie.

A przecież...

Dzisiaj świeciło słońce,
pani w sklepie miała taki cudny uśmiech.
Uwierzyłem, że szczęście nie opuszcza
pechowców, a serca wciąż biją tak samo.

Lubię moje wspomnienia. Czym byłby świat,
gdyby nie wymordowano dinozaurów?
Źli ludzie żyją dłużej.


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

absynt

absynt, 29 january 2025

Zatapianie kiczu

Nie daj się nabrać na słowa, na gest.
Od ciebie zależy, gdzie jest horyzont,
gdzie kres.

Scałowany z ust szept, rozmazany oddech.
Pragnienie bycia Bogiem, to jak balansowanie
na linie. Adrenalina.

Ruda i ja. Rozchylam półkule ziemi,
wtulam twarz i czuję drżenie oceanu.
"Forever Young".

Wybiegamy na „wściekłego psa”,

trzy kolejki i w moim pokoju wanna.
Już na kolanach, patrząc mi w oczy,
mruczy o jakimś braku czasu, że musi
uciekać, pewnie mąż zadzwoni.

Zbliżenie dwóch ciał szukających czułości,
to jak odbezpieczony granat w ręku dziecka.
Wysypisko ludzkiej naiwności. Płonie.
Łasi się, roznieca ciekawość.

Dziwny dotyk minionych lat, czułość,
której nikt nam nie zwróci. Być tu i tam,
na przekór sobie milczeniem znaczyć czas,
stare fotografie, ich nowy sens.

Tak naprawdę jesteśmy sami. Mógłbym dotknąć
tkanki, rozdzielić między wiersze i zasnąć.
Seks na sekundy, na mgnienie oka.
Bezsens zyskuje sens.


number of comments: 5 | rating: 4 | detail

absynt

absynt, 27 january 2025

Erotyk bez cienia wyuzdania

Chciałbym zobaczyć niebo nad nami, pełne gwiazd,
iskrzących się marzeń i wtulić się w noc, wybudzić
odcienie, zlizać łzy, kropelki rosy na twojej łące,
ciebie.

Układam słowa, jak chłopiec klocki,

szukam ukrytych znaczeń, kształtów, promieni.
Bawię się życiem, przegrywam siebie, ale dorosnąć
nie chcę.

Próbowałem dotknąć,

rozgarnąć pędzący czas, przeskoczyć horyzont.
Lecz wciąż uciekam, rysuję palcem kręgi na wodzie,
przytulam brzozy, uwielbiam burze, a w zimne noce
wpatruję się w ogień.

Jest we mnie chłopiec, a w jego sercu kawałek nieba
i słońce zaplątane w złotą nić, wdrukowane w pamięć
kawałki marzeń.

Wschodzące słońce, sypialniana cisza. Obserwuję
drżenie powiek, liczę oddechy, majaczysz.

Dziewczyna z moich marzeń tak by nie spała.


number of comments: 4 | rating: 4 | detail

absynt

absynt, 25 january 2025

Nieobecni milczą

Być Bogiem to wylizać świat. Wciąż i wciąż lubimy to samo.
Pustkowie, tuż za miastem zapomniany poligon, resztki umazanych
smarem filtrów, ślady gąsienic. Miałem cię tam – jako drugi.
Rzygałaś. Dlaczego się zgodziłaś?

Dotykam pościeli, puchowej poduszki, którą kładłaś pod siebie,
otwieram szkatułkę ze złotem. Zawsze spokojnie
zdejmowałaś tony łańcuszków, diamenty w oprawie zła.
Skąd ta poetycka zaduma nad ich kolejnością?

Na pogrzebie matki
powiedziałaś: – Nie grzeszy tylko ten, kto już umarł.
Wyszłaś i zatrzasnęły się drzwi. Polisa na życie. Niewiara.
Seks. Wyrwane trzewia i zlana potem lalka. Ostatni raz.

Zamykam się na miłość, uczucia, mam to gdzieś, a jednak
wciąć jesteś wiedźmą, której pożądam. Matką mojego strachu.
Uwiera nas czas, jak przyciasne buty – a nieomylność?
To cecha tych co zdradzili.


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

absynt

absynt, 25 january 2025

Mia­łem kie­dyś po­czu­cie pięk­na

Na­ra­sta­nie en­tro­pii, czy wol­ność rzu­co­na na prze­targ. 
Ko­lej­ny roz­dział nie­wy­da­nej po­wie­ści. Stare fo­to­gra­fie, 
pa­miąt­ki z tam­tych lat – ko­smyk wło­sów, ko­ron­ki, róża 
i ry­su­nek psa. Wrzu­co­ne do ognia pła­czą.

Py­ta­nie o gra­ni­ce – wy­uz­da­nie to lu­kro­wa­ny grzech,
cie­ka­wość to skaza. Ta­tu­aż duszy. Mści­wość, jak brzy­twa 
od­ci­na prze­zna­cze­nie. Obo­jęt­ność parzy, a roz­dra­pa­na 
jał­muż­na spły­wa wprost do ust.

Ma­leń­ka plam­ka w oku, zmik­so­wa­na pa­le­ta barw.
Wraca zwy­czaj­ność. Klak­so­ny aut, mi­go­ta­nie świa­teł, 
lu­bież­na chci­wość. W kie­lisz­ku pło­nie śli­wo­wi­ca. 
Na­iw­ność znowu jest w cenie.

Są i oni.
Fa­ce­ci – nie­sa­mo­wi­ta od­mia­na po­je­dyn­czej ko­mór­ki.
Kleks w Ta­bli­cy Men­de­le­je­wa. Cho­dzą na si­łow­nię, w głowach
idio­tycz­ne nauki o mę­sko­ści, rozszarpane stru­ny, któ­rych nigdy
nie po­win­ni­ do­ty­kać.

Są i one.
Roz­ka­pry­szo­ne dziew­czy­ny – sie­dzą same, pijąc Mar­ga­ri­tę
wy­mie­nia­ją się wra­że­nia­mi. Pla­ty­no­wa blon­dyn­ka po­ły­ka mi­kro­fon,
łzawe tango po­ry­wa z miejsc. Ma­ło­mia­stecz­ko­wa pięk­ność
za­chwy­ca.

Uni­kam za­tru­tych emo­cji.
Za­ma­wiam to samo, wy­pi­jam przy barze i zni­kam. Ode­spać
nie­speł­nio­ne ma­rze­nia. Sma­ko­wi­ta pięk­ność po­cze­ka.
I znowu boso na spotkanie – dnia.


number of comments: 9 | rating: 4 | detail

absynt

absynt, 22 january 2025

Ohyda

Oral, anal, wyciśnięta tęcza. Modlitwa o jeszcze.
Ile trzeba czasu, by zapomnieć. Cudzy oddech,
tabletka w kolorze blue, erekcja rozsadzająca pęcherz.
Czym pachną te hotelowe łóżka?

Inspiracja, hejt, mroczne wyuzdanie, moja wiara.
Umieranie ma smak i zapach. Oczy kobiet są takie ostre.
Materia nie istnieje. Ciało to trampolina, dotknij gwiazd.
Nauczę cię latać.

Po omacku, trzymając się ścian, wnikamy głębiej.
Lepkie słowa zastępuje wyćwiczony język.
Wieczyste wyznania, zapętlenie strun, koka, to jak?
Będziesz miła, czy mam odejść?

Nie było tu nas i zobacz – umierają róże.


number of comments: 6 | rating: 3 | detail

absynt

absynt, 19 january 2025

Ruda, z oczami pełnymi łez

Zaproszenie do lodziarni brzmi wulgarnie, czekam.
Będzie dziwnie. Te zabawy stają się męczące – od rana
telefony, z połową spałem, innych nie znam. nie jestem
dumny z mojej historii. Nieśmiertelnik wśród umarłych,

wciąż czekam, aż Ruda się ogarnie, rozbierze, by ubrać.
Rozumiem – makijaż, satynowe majtki, dobór kolczyków,
dużo ważniejsze to niż ja, ale zawsze, gdy się mnie pomija
dostaję napadów szału.

Zabawa w w niewidzialność. Śmieszne gesty, by ukryć –
siebie, jego, ją, a może to tylko ono – weszło i wyszło,
seks w kiblu, – „Szampan dla męża?” Co jeszcze
można dodać, by zejść?

Szept o czwartej nad ranem. Cisza. Wyrwane ramiona.
Zasypana studnia. Z nagością ci do twarzy, szkolna mina,
niepewność, zamglenie w oczach. Trzask migawki, studio
na trzydziestym pietrze, i ja, potwornie spragniony życia,

twój cień i oprawca. Przy tobie wszystko jest łatwe.
Spadające liście okrywają wilgoć, maleje poczucie winy,
a przecież masz męża, ja żonę. Zbyt wiele tu zakamarków,
wytrychów, zagubionych dusz.

I wciąż te puste dialogi –
„Jak mnie wyssiesz, to nic już nie zostanie”. A może...


number of comments: 4 | rating: 4 | detail


10 - 30 - 100  






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1