Gabriela Iwińska, 11 december 2010
Lubię wstawać wcześnie.
Piję czarną kawę aby obudzić jeszcze
wczorajsze zegary.
Słońce jedną ręką przeciera oczy,
a drugą ciągnie do ludzi dzisiejszy dzień.
A my kontrastujemy go z poprzednim.
Kwiaty lubią poranną godzinę,
gdy je układam po całym domu.
Zapach otula mnie też najlepiej o piątej.
Otwieram okno i wpuszczam świeży dzień.
Zaduch myśli wcześniejszych dobrze jest wywietrzeć.
Za chwilę to ciasto już ostygnie.
Gabriela Iwińska, 21 november 2010
Siedzę sobie.
Przyjacielu, to nie takie zwykłe.
Ja siedzę w rytmie zegara.
W tym pulsie słońce znika
z czwartego piętra moich okien.
I tak wschodzi ciemna żaluzja nocy.
Myślę sobie.
Myślenie nieuzdrowionego marzyciela też
nie zawsze musi być takie banalne.
Moja głowa kiwa się w stronę księżyca,
a ten się jeszcze układa na boskim posłaniu.
Przyjacielu, szepnij amen,
a może i zegar ucichnie w tym walcu,
chociaż na chwilę, by usnąć.
Dobranoc.
Gabriela Iwińska, 1 november 2010
Milczysz po cichu.
Twoje ciało oddycha
zapominaniem miejsca, w którym jesteś.
Tylko oczy zamyśleniem
przebijają szybę w oknie
i łapią za buty Boga, by nie spaść z nieboskłonu.
I ja tutaj szeptem siedzę.
I piszę kwaśny od łez list o tym,
że liście spadają przy mnie, bez ciebie.
Udajesz, że mnie nie posadziłeś
na swoich konarach w głowie.
Sza! Pomyślałeś o mnie, słyszałam.
Gabriela Iwińska, 23 october 2010
nie wiem skąd zaczynać
z której strony wyruszyć prosto
i nie wiem i myślę i błądzę
tu nie ma, tam na pewno śpi tylko cisza
czasem oddech na plecach mi
zakręci w głowie lecz nie
dookoła nikt
czy zawsze bez wzdychań w pomruku
w wiecznie trwogiej zimie
szukam
jesteś już (?)
Gabriela Iwińska, 18 october 2010
Psyt! Milczeniem zagłuszasz ciszę
tej bardzo odkrytej nocy.
Naga leży obok mnie,
a ja na nią patrzę i zastanawiam się
czy nie zimno jej obnażać swój spokój?
Co to za hałas?
Ach! to tylko twój oddech.
Wyobrażaj sobie każde tchnienie,
nie pokazuj, przecież je znam.
Popatrzmy jeszcze przez chwilę
jak kolejny świt wschodzi niebieską drabiną
i rozświetla nasze człowiecze poddasze.
Gabriela Iwińska, 8 october 2010
Oddam w czułe dłonie
swój pokój wraz
z tym, co jeszcze zostało w środku.
Kolor wnętrza zazwyczaj bywa szary.
Jest jedno bardzo duże okno.
Widać przez nie czasem wiele.
Wnoszone były tu meble,
jednak spora część z nich się zestarzała
i trzeba je zwolnić ze stania.
Wymagana jestem odnowy.
Czasem sufit się łamie.
Jeden warunek!
Kochaj.
Gabriela Iwińska, 13 september 2010
chciałabym coś napisać
ale nie takie "coś" bez powodów
i nie nadmuchane
że czytasz i nie powracasz
takie "coś" to musi być wcale niedługie
bo zaraz zaczniesz marudzić
chcę jeszcze wmalować obraz jesieni
która tak ciepło mnie dzisiaj nosiła
aha i do tego powkładam zapach cynamonu
jako afrodyzjak każdego mojego słowa
no i muszą być jeszcze obowiązkowo dźwięki
najlepiej ich gama rozsypana całkiem przypadkowo
ale pamiętajmy o najważniejszym
-malować farbami bez
pędzla to przeciętna sztuka-
o uczuciach owijanych w liczne strofy
a więc ja o niczym nie zapomniałam
tylko
jak stworzyć takie "coś"
byś w końcu to zrozumiał
Gabriela Iwińska, 12 september 2010
Nie umiem już pisać ani mówić
tak płynnie i zgrabnie jak to się kiedyś często zdarzało.
Nie wiem gdzie znajdywać słowa,
które ktoś odłożył w ciche chmury.
I co zrobię, wciąż mi los moje ruchy zaprzecza;
mówię, że tęsknię za latem i jego beztroską,
a on, że nie tęsknię, że tego nie pamiętam.
Powiedziałabym, że chciałabym skraść
trochę tego pyłu podniebnego,
ale on mi powie, że nie chcę,
bo na co on mi tutaj na ziemi?
Gabriela Iwińska, 26 august 2010
Wiesz, jak jest
(mówię przez ty, bo człowiek człowiekowi taki sam).
My to w podskokach i radościach nie żyjemy.
My to wleczemy się, niszczymy.
Wszyscy to mówią -
o czym byś pisał, gdyby nie twoje problemy
z odeszłą żoną?
My dlatego mamy... nic nie mamy właśnie!
A przynajmniej za mało.
Ale w zamian ściskamy tyle słów, żeby opisać to,
czego właśnie nam brak!
Gabriela Iwińska, 10 august 2010
To taka Pani,
kiedy nachylam się nad talerzem
i nie wiem co dalej. Czy to już może
koniec śniadania?
Często tu bywa.
Jej gościnność jest wręcz natrętna.
Wydaje się ludziom, że ma
wszędzie znajomych.
Ach, Ona. Niewidoczna.
Bo ciężko jej się zdecydować
jak ma wreszcie wyglądać.
Właśnie biesiadują tu przy mnie niepewne melodie,
i sama już nie wiem, czy to jeszcze wiersz
czy całkiem co innego.