Aleksander Osiński, 11 may 2015
Słońce ze swojej strony i w dobrej intencji opisuje 
skórę - kawa z mlekiem. Rano zaczyna się jednak 
od stawiania śnieżnobiałych parawanów, 
pielęgnowania zmarszczek po widzeniach. 
Nie zostaje wiele, prócz zaczerwienienia i żartu, 
że może za dużo sobie wyobrażamy nie dając 
innym wyjścia. Trzeba jednak przyznać – nic 
nie wraca w całości, kiedy stawiać domki, 
żeby od niechcenia burzyć ruchem ręki, bo pewnie 
nam też w łbach się poprzewracało, gdy usiłowaliśmy 
zachować stopy i dłonie, mimo że przechodnie 
od urodzenia. Uważnie obserwujesz ich związek 
i rozkład zajęć, o który mnie wiecznie podejrzewasz, 
chociaż staram się ukryć jak wilcze doły zasypane 
patykami i liśćmi, przez które całą zimę próbowałem 
dosięgnąć twoje najcieplejsze kolory.
Aleksander Osiński, 4 may 2015
Marzec okazał się pełen mlecznych latawców 
i rój Leonidów zasypał dachy ulotkami. Fosforyzowały 
w nieustającym szumie świetlików, poruszonych 
przez ogłupione światłem muchy. 
Udało się przywrócić pamięć rękopisów wyniesionych 
na strych i gazet z odciskami szklanek. Strzępy historii 
z nadrzecznych łach przeszmuglowały łoskot fal. 
Zanim się między nimi znajdziemy, niebo z twoich stron 
wypełni przestrzeń między łatami i świat odgórnie 
przyzna jasność w temacie – liryki niech odtwarzają 
swoje kalekie formy. Sami dobrzy ludzie ustawią 
się na fotografii, zostawiając odcisk dłoni w glinie. 
Diabli nie wezmą, a jeśli - trafi się za nimi po śladach. 
Skoro ciemność została rozdmuchana, wiatr 
przywabiony palcem na ustach – cicho sza, ale zostań.
Aleksander Osiński, 27 april 2015
Trudno opisać światło wschodzące z nadrzecznych
pól pod Malczycami, kiedy rozłamany na pół 
marzec uwalnia lustrzane odbicia. Lżejsze
od powietrza jak pustynne skoczki, wysoko
 
unoszą głowy. Pobudzona ziemia zdradziła zapach,
mieniąc się posiadaczem - żółć, zieleń, fiolet;
rozbite korpusy nieba karmią jej larwy i wirus
wstrzyknięty do krwi przejmuje kontrolę.
 
Wrócimy jeszcze do siebie lecz one pozostaną
wczepione mocno w gałęzie buków, długo
gryząc się z gładką korą, a czas porzucony w dole,
przysypie chrust połamanej na kolanie nocy.
Aleksander Osiński, 20 april 2015
Zawsze to jakiś ocean ciepłej wody pod przykrywką
warstewki lodu. Pamiętasz zresztą jak na Enceladusie
trzeba się było pozbierać po wybuchach
kriowulkanów, odnaleźć w chmurze wyładowań.
 
Ziarna krzemionki dawno już jednak wzeszły
splatając pędy w skalne podbrzusze; ciągle jeszcze
miękkie pod oddechem. Jego suche trawy chylą się
w stronę południa. Nie trzeba wcale wskrzeszeń,
 
a tylko zanurzyć się głębiej w gejzer, gdzie zaczęło
się wrzenie i szklisty plankton rozsypał jak cukier
z łyżeczki. Czujesz? To słodycz, którą można
przekazać dalej językiem, kiedy kubek uderza
 
o kubek i krople pryskają. Brzegi są tylko umowne,
jeśli potrafi się w porę otworzyć usta.
Aleksander Osiński, 13 april 2015
Umówiliśmy się przy śmietniku, że nie
będziemy sobie wyrzucać, stawiając 
na zawieszenie. Suchy chleb na ogrodzeniu 
w nocy znika, a inni ciekawi świata
 
drążą dalej. Trzeba być człowiekiem,
żeby się zmieścić do suki, chociaż mówią, 
że biorą dla psów. Trudno jest się oprzeć 
przeznaczeniu ułożonemu zgodnie 
z logiką snu. W ukryciu
 
pozostanie ostatni polonez,
gdzie mieszka cała rodzina.
Bez korowodów, za to w burzy
 
zmysłów skupionych na gwiazdach
jak gdyby nigdy nic. Wszystkie
w zasięgu ręki – uśpione niczym dzieci
przez światło nocy
 
wiecznym – nie żałuj,
że to nie ty.
Aleksander Osiński, 7 april 2015
jak każdy
przez całe życie
zgaduję słowo
które masz na myśli
 
aż przestanie być prawdą
lub prawda
przestanie być potrzebna
Aleksander Osiński, 1 april 2015
Nie myśl, że nie bez pewnej obawy, a jednak widzisz, 
piszę; i równie dobrze te słowa mogą być skierowane
do ciebie, z myślą że i tak nie będziesz w stanie się obrazić 
lecz musi to zrobić wraz z tobą całe miasto kobiet. 
Oczywiście, nie ma nigdy powodu i pociąg odchodzi 
regularnie, zdany na nasze małostkowe poczucie 
czasu, rozkład z jakim się liczymy do ostatniego słowa, 
niepotrzebnie zagłuszając ocean pod szkłem. 
Ludzie się jeszcze nie zebrali i nie ma sensu ruszać 
świata z jego ciepłych posad, odbierać dzieciom 
od ust wilgotnych cieni matek, które omszałymi wargami 
wróżą kamień by zmiękł. Przecież i tak trzeba 
przysięgać - żadnej skruchy. Co najwyżej parę kropli 
na przebłaganie jałowcowych duchów. W czystej 
intencji tkwią tutaj z nami, pozwalając patrzeć wskroś. 
Układają usta w kształt gotowy zgodzić się z uśmiechem.
Aleksander Osiński, 15 march 2015
W poetyckich książkach pielęgnuje się biel.
Niewiele słów, za to wyszukane
własnymi rękami.
 
Wybudzone w osobnym pokoju. Zawsze
pożytecznie niezręczne, aż chce się 
na chwilę schować we wspomnienie o ojcu.
 
Ostatecznie tylko jedno porównanie
może mieć sens,
 
jeżeli ktoś wybaczy pierwszy.
 
 
 
 
 
 
Aleksander Osiński, 8 march 2015
gdy czasem przychodzi
wstawiony przyjaźnie
 
od rana
już śpiewem się staje
 
wśród cichych kantyczek
i ziaren gorczycy
 
powiedźcie coś jemu
niech także usłyszy
 
jak chrzęści i zgrzyta
za cały majątek
 
przed wzrokiem ukryty
niby ty co wyglądasz
 
z tej samej przyczyny
rozsądek nas porwie
 
a gdy rękę podasz
to resztę przemilczy
 
i może tak trzeba
właśnie się domyślić
 
 
 
Aleksander Osiński, 2 march 2015
środek dnia
krystaliczny strumień
południa
i korzenne powietrze
z wielokropkami biedronek
 
stworzenie o nieskończenie
wielu twarzach
burzy codzienność
 
nie wiemy jeszcze jednak
co mogło zmącić sen
przywiodło wodę
do ostateczności
a już trzeba wracać
 
i bądź tu mądry
tak jak tam
żywiłeś nadzieję
pisklę kruka
z rozbitą głową
żeby nigdy już
nie mogła odejść