Yaro, 3 march 2015
pryszcze na gębie młodego
odważny jak cap
patrzy spod byka
spragniony wyciska pryszcza
pęka lustro z wielkim impetem drobne kawałki
kaleczą ciepłe dłonie
pryszcze
szalona młodość
niedoścignione ideały
nie pozwalają zasnąć wieczorem
przykrywa mordę kocem
kolejne pryszcze jak grzyby po deszczu
znikają rosną nowe
czerwone żółte kapelusze
im pokaże wydusza ciśnie
pielęgnacja kuracja nic nie pomaga
jaki sposób wybrać
idzie szybko do wróżki
powie co wie
milczy z punku A do B
chodnik chropowaty jak jego tłusta twarz
pryszcze ich czas minie
godzina po godzinie
nieładny smutna mina nici z kina ,,KOSMOS,
Yaro, 3 march 2015
moja łódź
panna płacze
serce o serce kołacze
odpływam żegnam port
fale obijają się o burty
plaża prawie pusta czerwone jej usta
bez słów w koronie z berłem wiosła
wiosłuję
napełnione żagle świeżym wiatrem
księżyc patrzy
myślę
poradzę sobie na oceanie
o życie nie rozpieszczasz
liny sztywne od zmartwień
niepotrzebnie nienagannie prowadzę
samotniczy tryb egzystencjalny
jestem żaglem
sterem jestem
pozostawiłem kilka spraw później wyjaśnię
panna młoda płacze za rok ją zobaczę
otrzyj krople szkoda będzie raźniej
wrócę opatrzę rany
Yaro, 2 march 2015
gdy umierałaś
umierał cały mój ciasny świat
niebo bez gwiazd
księżyc w nowiu przyćmiony blask
świeca jej płomień
szept Ojcze Nasz
cichy szeleszczący spokój
serca jak dzwony mniej radosne
skończył się problem
skończył bieg pociąg
tyle spraw pozostawiłaś krótki list
słowa podziękowania czerwony znicz
przykryta granitowa płytą
ciężka aż boli napisałem wiersz
szary dzień czarny ptak
szary duch spękane serce
delikatny wiatr pogodził ludzi
dobro na ziemi mieszka od lat
Yaro, 2 march 2015
choćbyś łopatą wiedzę nakładał
nie pomoże nic żaden sposób
mimo że każdy jest dobry
kierownik ma przykłady na video
garściami napełniają puste głowy wlewają olej
jak do du py lewatywa nabrzmiałe jelita
odbyt i czaszkę rozerwie nadmiar ciśnienia
wiemy to z praw fizyki
dookoła stragany
pustaki rosną ja chwasty
wiosennym porankiem
budujemy piramidę głupoty
zamieszanie w głowie jak w wielkiej betoniarce
szum szarych komórek
szelest rzęs
głupie odzywki głupie pupilki
Yaro, 28 february 2015
wspomnieniami karmię się
zapomniałaś
silne ręce tuliły cię
uśmiech na twoich ustach
zgaszony jednym gestem
śmiałaś się tak głośno
Pamiętam
bardzo chciałbym to usłyszeć
słów ciągle za mało
pustka mieszka w mych ustach
Nie pamiętam
zazdrość kolcami nie raniła
naszych małych snów
twoje delikatne palce
dotykały ramion
jak skrzydeł gołębich piór
usta tak różowe
kleiły się do moich ust
z zamian za promienie ciepłych słów
byliśmy dla siebie
każdej nocy
jednym tchnieniem
fiołkowych oczu spojrzeniem
zapachem lata poranka oddechem
zapachem siana w powietrzu
jesienny kolor włosów złocistych
srpężynek skręconych warkoczy
małe stopy śpieszyły
kroki ostatnich chwil
wśród gwiazd
powiedziałem żegnaj
wycierając oczy w koszulkę z Nirvaną
Yaro, 26 february 2015
praca nie rozgrzała moich dłoni
zmarzły posiniały miejscami czerwone
jak te cierpliwe w ogrodzie stare jabłonie
człowiek nad przepaścią
nie chcąc spaść
jak lemingi isis kończy świat
w kozim rogu zachód wojska pcha
gdzie pracy brak
człowiekowi potrzeba wojny
bo już nie ma czego się bać
praca jak każda niepłatna prócz autostrad
prawda jest taka Polak omija znaki
Yaro, 25 february 2015
pogrywam sobie
uciekam stąd do gdzie indziej
na inny ląd jak najdalej tu niepogoda zimą szare dni
depresji nie pomoże nic
ani dobre słowo ni kieliszek młodego wina
zarzucam procha
oby do podniebienia się nie przykuł
szklanka wody z biedry dobra na wszystko
dni trącą na wartości a ja z nimi
biedny człowiek chory bez nóg
głodny życia siadam na rower pod górę pieszo
oby jak najdalej ze mną chodź
są fajne zielone światy
pełno słońca
zachody każdego napotkanego
wschodem gdy śnisz uciekam
na ławie list zapomnij i nie pisz
Yaro, 25 february 2015
śmierć na białym koniu
wieje nienawiścią ze wschodu
z łąk pól ogrodów niezgody
brat bratu wilkiem
wielką rodzinę Słowian dzieli złość
majątki ropa czarna smoła
droższa od wody
droższa niż życie
z zachodu kłamstwo
na co nam a. na to.
białe papiery podpisy fikcja
człowieku strzeż się hołoty z nad wielkiej wody
gwiazdą rozbłyśnie stworzenia boże uśpione śnią
jak dobrze dobry Boże
niby nic jednak życie dzieje się w tym trudnym momencie
nie na moją głowę te zaklęcia
podparty świat ma tylko jedna nogę
chwieje się oszaleje
w głowy tłoczą kłamliwe podchwytliwe nadzieje
miej wiarę i nie daj się obłudzie
pięknym wzniosłym słowom
one śmierć niosą
nie oni lecz my walczymy
umieramy żeby rodzić się żyć na nowo
w lepszej przyszłości
zamknijmy karty historii nie przywołuj demonów
odetchnij na nowo
pokochaj każdego niezależnie od narodowości
oni tez kochać pragną jak ziemia deszczu