Yaro, 24 february 2015
kręcą się tutaj dziwne auta
na ruskich rejestracjach
ci ludzie jak atrapy z napisem s kolko
choć nic nie mam do obcej narodowości
ulica kostka wymodlona
potykam się o słowa
ktoś mnie dotyka skopane życie
budzi świtem do pracy
idę niezadowolony
jak każdy normalny Polak w tej gminie
ku rwa dzień świstaka
nudna robota niepłatna
jeszcze te ruskie z fajkami
tytoń smakuje jak liście buraka cukrowego
jak żyć by nie mieć złości
do samego siebie nie mówiąc o niebie
żona mnie chwali gdy myje gary
ona w tym czasie maluje paznokcie
mówię maluj i łokcie
Yaro, 24 february 2015
nie potrzebna sława a ni nic związanego
żadnych zaszczytów żadnych uwag
nie doradzaj spójrz w lustro tak właśnie wygląda sierota
pieniądze są nie ciągnie mnie do mamony
piszę bo to jest życie sprzedaję odrobiny siebie
rozsypuję słowa jak zboża wiosna czasem jesienią
gołębie wydziobują karmią młode
w gnieździe którego szukam do którego wracam nocą
śnię o domu gdzieś na wschodzie
staw pełen ryb w dobrym roku
myślami płynę w przeszłość niepotrzebnie
tutaj kilku przyjaciół mam i wrogów
nie potrzebuję jedynie na twarzy rumianego uśmiechu
słów kilku na sen bez proszków kieliszek wina
teraz idę czeka na mnie dziewczyna jak poezja
pomiędzy wierzbami cisza
słychać cykady słychać strumyk
łąki kładą się spać
tego mi trzeba
bycia sobą
Yaro, 23 february 2015
zimny oschły
śniegi puściły słychać kroki
pierwiosnki żonkile
pierwsze oznaki wiosny
bałwan koło domu
topi się jak figura z wosku
tyle tu ciepła tylko ja oschły
oddarty z uczuć kłamany
pozostawiony wilkom
samotny w matni oszukiwany
bez ojca
do kogo wznieść skargi
wiosna idzie ciepło na skroni
życie mnie martwi
za dużo zła człowiek nieczuły
zaśnij głęboko zaśnij
piękne dni z wojną w tle
ilu zginie ilu zaśnie
śnij niewinnie
wiosna budzi chwile
kto przebaczy
Yaro, 23 february 2015
słowo karmą wolnością
obecny w świecie
co w tym złego
pierwiastek iskra
która łączy pokolenia
kilka dat pierwszy maj 86
siema stary dzień nagi
odkrył tajemnice
skąd i dokąd lecą minuty jak jaskółki
widzę statki na niebie
bez słów nie przejdę przy pośredniaku
siema stary idę na drugą stronę asfaltu
Yaro, 23 february 2015
na skrzyżowaniu nóg
piersi przykryły dłonie
iskrzą dwa ognie planety
jedna dla niego jedna dla niej
na niebie wiatr szarpie za spodnie
odpięty pasek dotyka podłogi
powoli rośnie napięcie siły przyciągają napięcie
powoli jak na stracenie dobrze będzie
ślad szminki na kołnierzu
klata żołnierza onieśmiela
chwyta go za ręce chodź do mnie
namiętne oddanie się rozkoszy
zazdroszczą tylko kwiaty w pokoju
amplitudy osiągają szczyt
rezonans naszych ciał
nie ma w tym złego nic
samo oddanie siebie przed śniadaniem
potem ptaki odlatują już nie gniazdują
szukają wracają czasem pamięcią do miejsc
Yaro, 22 february 2015
przepadło nie po raz pierwszy
z każdym dniem bliżej domu
widzę ogród kwitną jabłonie
spogląda ptak zdrowym okiem
z pamięci wyciągam
spokojnie oglądam obrazy
układam odkrywam karty
polna droga wierzby płaczą
spokojny powiew wiatru
na flecie wystruganym
dziadek z boku laska
dzień się chyli ustępuje miejsca nocy
księżyc patrzy prosto w oczy
zimne światło rozcina kurtynę
przy ognisku z Leonem kilka wspomnień
na ustach słowa
czuć od nas młode wino
czas goni wprost nad przepaść
widok zatrzymuje myśl
pochyla głowę życie w nas
ile to już lat
Yaro, 22 february 2015
cierpliwie
cierpliwie wpatruję obserwuję zegar
tyka spokojnie wśród ścian
coś każe czekać
niespokojny na zewnątrz deszcz
moczy wszystko co jest kilka drzew
przy budzie pies jak ja
mam czas mam czas
nie mam kasy nie mam kasy
to nie problem
ból zęba trzeba leczyć
twoje włosy oplatają moje skronie
księżna w koronie moje dłonie
wchodzą tam gdzie wszystko przenosi w raj
świtem zbieram się koncert mam
dzisiaj gdzie indziej gram
Yaro, 22 february 2015
ciemno na dworze
księżyc chyba na piwie nie odbiera
jeszcze raz zadzwonię
gwiazdy pochowały korony swoje
ukryte w barach chleją
palą zioło wchodzi w wyobraźnię
jak im dobrze
nie świeci żadna z lamp
ulica ciemna strach się bać
na dworze subkultura w czerwonym kolorze
częstują winem w plastikowym kubeczku
kolor jakbym zaraz musiał się poddać
idę dalej rozluźnione majty
na uszach słowa Kazika
co z nami gdy podejdą do granic
świat szaleje wóda się leje strumieniami
klaszczę w dłonie uspokajam emocje
przed nami kosmos na niebie ekstaza
wszystkich zaraża w eterze muzyka
radio podało wielu zginęło wielu zginie
jednak to nie film w kinie
to się dzieje konstelacje
wróżki nic nie wiedzą
dookoła chaos
wznoszę ręce do Boga w potrzebie
pokarz znak na niebie
miłości brak brakuje mi ciebie
Yaro, 21 february 2015
stoję przed wami jak przed sądem
nic nie wiem nic nie powiem
oddarty z uczuć emocji
goły bez spodni
na krześle
swetr z lat osiemdziesiątych
słyszę muzykę kroki
idą po mnie nie mam sił
blady świt przyjacielem
wąska stróżka światła
nadzieja na przyszłe dni
jestem spłoszony jak skrzydeł szelest
na niebie klucz łabędzi
wietrze dokąd je pędzisz
sala miła ludzie nie
nie sadźcie byście nie byli
Yaro, 21 february 2015
najlepszy dalej już tylko niebo
nieostatni niepierwszy
nie powtórzy się cud
ucieka myślami ucieka drogami
w dzień w noc w niepogodę
swoim tanim samochodem
uderza szybko rozszarpuje wersy
pisze kilka słów skromny brat
idzie w kapturze w sercu strach
rozszarpuje rozdwoi się nic nie pomorze
w sercu iskra Boga pisał list do papieży
w Rzymie złapał gumę
modlił się o cały niezbadany wszechświat
na ziemi piekło jak tu przeżyć
idąc ulicą przeklinał dolę żołnierza