Yaro, 6 september 2013
szare dni
wydają się być bardziej szare
niż nam się wydaje
deszcz na włosach
spływa na policzki czerwone
szare twarze mijam na ulicach
zapędzone w kozi róg
bardziej niż nam się wydaje
szare ulice blaski latarni odbite
w kałużach jak bilbordy
rozwieszone przy szarych chodnikach
na uszach muzyka dotyka zmysłów
brak mi słów
uczuć brak
szary ten świat odbity w oknach wielkich miast
szare komórki nie nadążają z przetworzeniem informacji
gdy przybędzie pociąg na stację
powiem stop mam dość
rozpinam ramiona jak kondor
pragnieniem się w znieść na szczyt
wyobraziłem sobie siebie na niebie
jestem głuchy na zło
umieram gdy widzę co się dzieje
jest szaro
bardziej nim nam się wydaje
widzę dziś na szaro
Yaro, 6 september 2013
nie ma ciebie tutaj
słyszę głos
we śnie
jeśli to ty ?
odezwij się
wyciągnij rękę
uśmiechnij się
jesteś nie daleko
byłaś tak blisko
teraz
wiem to nie był sen
to noc uśpiła mnie ten wiatr porwał nas
muzyki czar uniósł w dal
hen daleko tam
nie ma ciebie tutaj
słyszę głos we śnie
raz jeszcze pokaż
swoją ładną twarz
jeszcze raz pocałuj mnie
utulić chcę w ramionach
dotykać delikatnie ust
patrzeć w twoje oczy
nie mówić nic
rozmowę wpleść
ptaka cichy śpiew
głęboko oddychać
wzdychać i wzdychać
słyszeć bicie serca
jak mocno tłucze w pierś
tylko ciebie pragnąć
nie ma ciebie tutaj
słyszę głos we śnie
raz jeszcze pokaż
swoją ładną twarz
jeszcze raz pocałuj
Yaro, 4 september 2013
przypominasz poduszkę
miło jest teraz
przytulić się usnąć na chwile lub dwie
dotknąć dłonią ciepłej dłoni
czekać aż ta przyjdzie z kosą
karawana poprowadzi na cmentarz
to odległa przyszłość memento mori
teraz do ciebie wzdycham
miłość sprzedaję
pocałunki gorące
kwiaty dla ciebie
kilka spojrzeń
zasłaniam dłonią uśmiech
stoimy pod starą jabłonią
tacy młodzi nic nie szkodzi
o czym by tu gadać
podaj dłoń chodź za mną
pokarzę ci co w trawie
w głowie
szare wywrócone na lewą stronę
Yaro, 4 september 2013
nie rodzisz się wolny
walczysz o wolność
cieżki los
w okopach życia
zamieniam
bagnet na broń
wolę
kostkę czekolady od uderzeń pięści
czas rozpływa się w ustach
Yaro, 3 september 2013
płonie
płonie pamięć
płoną pocałunki
nic nie ukrywam nic nie mam
w głowie
myśli rozgrzane jak węgle
żarzą się komórki szare
nic nie ukrywam nic nie mam
ogień rozgrzewa serca
dłonie jak dwie kromki chleba
nic nie ukrywam nic nie mam
płoną bramy Babilonu
czekam jak upadnie system
na szyję na łeb
nic nie ukrywam nic nie mam
skończy się dzień
jak koty weźmiemy się do roboty
duch unosi ogień rozgrzanych serc
nic nie ukrywam nic nie mam
Yaro, 3 september 2013
jeden Bóg
jedno imię miłość ma
w duszy płonie ogień świec
jasne światło na dłoni przynoszę
padam do stóp
potrzebuję przebaczenia
potrzebuję otuchy słów
sercem podzielę się z wami
nie potrafię wyrazić siebie
przepraszam po prostu
w gardle zaschłe utknęło słowo
dzień opustoszył uczucia gdzieś od środka
zabiera do siebie coraz więcej osób
wybacz że nie umiem się modlić
źle z tym żyć
jeszcze gorzej zasypiać i budzić się
Yaro, 3 september 2013
szukał mnie Pan
jak pasterz szuka owieczki
znalazł
cieszył się mną jak wybrańcem z pośród miliardów
jedna dusza jest więcej warta niż
lud modlący się
z czasem staje się pyszny i nieczuły
sercem jestem przy Nim
widzę Go
w twarzach zmarszczonych smutnych oczach
jakże zmęczonych
na wodzie na niebie
niosę pomoc ludziom w potrzebie
moje dłonie spragnione powitań
każdym uśmiechem witam dzień
szukałem Boga on odnalazł mnie
powiedział kilka słów
odpowiedziałem że nigdy więcej
nie będę żył tak jak żyłem
wewnętrzna droga
prowadzi między lud słów spragniony
Yaro, 2 september 2013
krok po kroku
odchodzi lato
jest co powspominać
zwiedziłem kilka miejsc
teraz jesień się gości
spadają liście zwiędłe
sucha z delikatnym w słowach wiatrem
pozbieram kilka kasztanów
rozrzucone po dębem żołędzie
ucztą dla dzikiej zwierzyny
muchomory jakże piękne nie do zjedzenia
cieszy się źrenica oka
koloru nabiera złota łąka
ptaki odleciały będą głosić światu
nowiny o polskim kraju
gniazdujemy w tym samym miejscu
może wyjechać się uda
do świata marzeń kolorowych snów
złota jesień niesie niezapomniane chwile
zawsze jest różnie nigdy tak samo
pory roku mieszają się jak szczęście w życiu
potrzebuję zmiany
potrzebuję miłości
delikatnych spojrzeń
ust dotyku
spokój dookoła cztery ściany
zamykam się o zmroku
w okno zerka księżyc
jasna otoka pięknej jasnej nocy
szelest liści kroki jesiennej pory
Yaro, 1 september 2013
co musiałeś czuć
gdy zapukali do drzwi
skrępowane dłonie
rodzina taborem na wschód daleki
jakże zimne sny przez głowę skute lodem
w Katyniu
poznałeś drogę na drugą stronę
modlitwy kilka słów
strzał nie widzisz nic
zaćmienie w głowie
strumień krwi na rękach
obmyli brudną wodą
ciało w grób wydarta ziemia
jak psa pochowali
patrzyłeś z góry
na nieśmiertelnik z numerem zapisany
zapukałeś do bożych bram
święci witali okrzykiem
Jeden jet Bóg jedna miłość
wybacz im ród twój dalej będzie żył
zapalam znicz płonie ogień pamięci w głowie
nigdy więcej wojen
Yaro, 1 september 2013
ciepłe spojrzenia topią lód
serca dotrzymują kroku
jak konie w galopie
pragnę oddechu na policzku
pulsowanie skroni
dotykam ustami ust
spragniony miłości
czułości w słowach
przebieram
rozbieram wzrokiem
jak liście na ławkach
rozkładam wiersze
z wiatrem maluję alejkę
zdzieram
korę kozikiem wycinam serce
inicjały oświadczam światu
że my się kochamy tej jesieni
słońce na dachu świata
świadkiem miłości
ładna z nas para z daleka
ładne widoki w pejzaż w malowany
obrazek zgody