Yaro, 8 december 2011
dzieci uczą miłości
słowa burzą betonowe pomniki
dla których umarł szacunek
błyskawice rozwieszają
ciemne mocne zasłony na scenach nieba
skruszone z niewiną miną
proszą o czekoladki i żelki o smaku coli
zapracowana matka
taszczy z zakupami w progi domu
ojciec zachlany śpi
z butelką przy boku
to jego alibi
że coś robił
dzieci zukrytym żalem mowią prawdę
tata stał jak niedzwiedź na dwóch łapach
Yaro, 8 december 2011
złotą nića szkicuję obraz przyszłych dni
przez szkiełka widzę niebieską rzeczywistiść
słowa układam jak karty
przebieram nóżkami
w świńskim truchcie
jak kaleka
pijak na chodniku nikt go nie podniesie
by wrzucić do kosza
pószcza pawia
albo paw w puszczy
ściskam w ręku
zamiast zielonego kamienia twoją dłoń
ciepło uczuć miesza się w kipiącej radości
serce unosi lekko klatkę
pełną gołębich piór
gołębie się zagryzły
w milczeniu utykasz w ciągu dnia
Yaro, 7 december 2011
z duszą na ramieniu
z sercem w dłoni
kroczę do twojego domu
żąkile w dzbanie pełnym
roześmiany poranek
z różowym rumieńcem
cała w skowronkach
o nic nie pytam
w oczach mam dynamit
jesteś królową nocnych marzeń
tak niewiele wiem
marzeniami mogę żyć
choć mijamy się nawet w snach
Yaro, 6 december 2011
budzę się rano
widzę jak na oknie
ćma ubiera spodnie
poleżę jeszcze chwilęw łóżku
wygodnie
słonko promieniami pieści
wstaję bo mama wrzeszczy
Yaro, 5 december 2011
posłuchajcie głosu nie odwracajcie się jak żona Lota
sól jest zbyt słona by ją wcierać w zranione dłonie
słowa które mają tysiące lat nie są wyssane z palca
zawisnę na krzyżu podepną prąd elektrody dwie
nie lubię spalonego mięsa wachać
swąd
strzelcie prosto w głowę zamilknę na wieki
nas pożre ogień piekielny
Bóg na pięcie się obrócił
podrapał się za uchem i
wypiął na nas pupę
Yaro, 5 december 2011
gram słowem nic nie powiem
wyobraziłem sobie jestem szczurem
robię dziury ostrzę pazury
pióro jak miecz obusieczny
rysuję kartkę w kratkę
szkicuję wiersz bardzo prosty
nie wymagam wiele
rosół w niedziele
lubię odpusty jestem kowbojem
wieczorem przy kominku
popijam znaczną ilość drinków
ciepło jest spokojnie leży pies
Yaro, 4 december 2011
niebo otworzyło sie na prośby
Sodoma i Gomora w cieniu ulic wielkich miast
gej gejowi obrączkę zakłada bo lubi anala
jest fajny ten świat gdy kobieta z kobietą się kocha
patelnie są już wydepilowane i gotowe na miłość
coś pięknego ludzie się bogacą
na biednych na słabościch ich
spadły czarne czasy bez snu
słowa nie są potrzebne w gębie
zbawione zostaną tylko gołębie
wielki miecz mały anioł wlecze
chemia w sklepach opętała młodych na dopalaczach
będzie legalizacja więcej trawy a mniej ciasta
głupota panuje nawet w szkołach i kościołach
każdy widzi pieniądze by zaspokoić swoje żądze
cała moja wiara woła o pomstę do nieba
Yaro, 3 december 2011
kwiat czerwony zwinięte płatki
zapach kawy i tytoniowej fajki
myślami przy tobie blisko teraz i przez wieki
pełna kolców wśród zielonych liści taka byłaś
nadzieja nie przychodziła z wiadomością od ciebie
dziwna mina przykro mi
serce w strachu kołatało
sam zostałem szczęście ominęło
podarowałem tobie wypełniony kosz
po same brzegi kipiało pięknem
kocham cię dedykacja brzmiała w moich uszach
wiedziałem że robię z siebie lekkie pośmiewisko
zostawiłaś zdjęcie i numer
odjechałaś
róże trafił szlag
mokłem wśród łez
opuściłem kosz