Yaro, 2 december 2011
za oknami powinien drzewa ściskać mróz
święty Mikołaj tuż tuż
śniegu tak jak kasy mało albo nie ma
pustka zagościła na dobre
jest zima a pachnie wiosną
nie będzie Mikołaja w tym roku
może przyjdzie sowiecki diet Maroz
Yaro, 2 december 2011
pisałem wiersz w pokoju
usłyszałem cichy szept
za oknem deszcz
szary i ponury dzień
depresja i smutne spojrzenie
nie mam sił by dalej biec
płyną łzy wspominam lepsze dni
Yaro, 1 december 2011
jest zimno i tak ciemno
czuję jak chłód masuje stopy
na oknach zroszone piękno
maluje zamknięty świat poety
pieszczoty są niepotrzebne
gdy słowa w gębie stanęły na pierwszej linii
by się skusić by podpowiedzieć
słowa i myśli przeszywają eter
na papierze pierwsze zdania
choć zimno nie odpowiada
łyk piwa mózg ochładza
słowa są najważniejsze
tylko na zwojach poezji
Yaro, 28 november 2011
ślizgamy się po fali
życie płynie dalej
dryfujemy na odległą wyspę
znajdziemy szczęście pomiędzy nami
w dłoni piasek
tyle jest wart sens istnienia
w cieniu gdy zło zaciska pięści
by się zemścić
wciąż na fali
Yaro, 19 november 2011
jest jak długie dni podczas urlopu na mazurskich jeziorach
jak sen śni w zimowe noce na Gubałówce
haftem jest na obrusie podczas świąt
rodzi się w szopkach całego świata
jak brat dla brata
jak Kain dla Abla
jak bat dla kobylej dupy
śmieje się z języka poety wariata
jak schizofreniczny teatr na parkietach
szpitalnych
w kaftanach chowa człowieka
ona wciąż ucieka jest lekiem
powieki zamknięte
przenika przez drzwi
Yaro, 19 november 2011
utuliłem cię księżycowym szalem
położyłaś głowę na kolanach z żalem
małe dłonie dotykam delikatnie
kładziesz się spać dokładnie
po wieczorynce
miś Uszatek jest świadkiem
głowa dotyka jaśka
ciepło ci w pierzynce
mróz po oknach maluje bałwanki radosne
śnisz gdy opadną ciężkie powieki
rzęsa dotknie rzęsy
przyniesie Juli prezent gwiazdka z nieba
cisza ślizga się po lodzie na podwórku
warczy Burek przy budzie na sznurku
nad wsią noc rozwiesiła ciemne zasłony
jest cicho tańczą ogniki w kominku
mróz i księżyc panują tej nocy nad ciszą
Yaro, 18 november 2011
piękni
dwudziestoletni
na niebie księżyc w pełni
na ławce w parku
wokół wiatr rozsypał liście
otuleni cienkim szarym
płaszczem
wyznają miłość po raz dwunasty
świat się
skończy za trzy kwadranse
wierszami zakleiłem słupy
by każdy
mógł odczytać szyfr
jak skończy z nimi świat
życie
wciąż płynie
nasłuchują
jasnowidzów
może się mylą
na ławce obok siądź
całuj
noc prosto w nos
Yaro, 17 november 2011
zabrałem cię na poligon
pola pełne piachu porośnięte gęstym wrzosem
drogi polne a my boso szukamy uśmiechów
zabrałem cię na spacer w malinowy sposób
ręce do góry przegonimy chmury
niech słońce zaświeci jaśniej
moja gwiazdo
muchomor czerwony w białe kropki nakropiony
uśmiechasz się do mnie
pachniesz miętą
wyciągam dłonie miłośc już płonie
we włosy wplatam wrzosy
wiatr niesie wspomnienia
jeszcze łyk wina patykiem pisanego
znalazłem pióro będę indianinem
Yaro, 17 november 2011
uciec stąd gdzie tajemnice znam
daleko iść równiną pełną traw
zielenią upoić się pod miedzą spać
słońce kierunek wskaże ci
przez noc biec według gwiazd
iść za horyzont sprawdzić czy sny
mają marzenia odbite w duszy
myśli splątane nieść w plecaku
pełnym róż i obsypać cię pocałunkami
czerpanymi ze stawów
kaczeńce zrywać żółte jak te koperty
gdy pisałaś że to koniec
wyjechałaś do dużego miasta
mi został
strach przed kolejnym świtem