Yaro, 3 october 2020
backyard bread with water and sugar
listen son listen daughter
do not play with the bird and you with the hole
leave these matters for later
so as not to destroy the conscience too soon
so as not to rot like a bench under a fence
the backyard educates
established rules hierarchy directs
shows the way shows directions
don't jump up don't play around with the illusion of the moment
time obliterated the paths
blanks glass marks the wine came first
locked up in isolation caught by the murder
grounded weak funny deceived finally
we avoid ourselves let's make the transition for a ridiculous idea
Yaro, 2 october 2020
podwórko chleb z wodą i cukrem
słuchaj synu słuchaj córko
nie baw się ptaszkiem a ty dziurką
te sprawy zostawcie na potem
by nie zniszczyć sumienia za wcześnie
by nie zgnić jak ławka pod płotem
podwórko uczy wychowuje
ustalone reguły hierarchia kieruje
wskazuje drogę wytycza kierunki
nie podskakuj nie figluj baw się iluzją chwili
czas zatarł ścieżki zburzone komórki ławki
puste miejsca ślady po szkle wino było pierwsze
zamknięci w izolacji złapani za mordę
uziemieni słabi śmieszni oszukani wreszcie
omijamy siebie róbmy przejście dla idei śmiesznej
Yaro, 2 october 2020
przy korycie płynie życie
dobrze im
w oborach ciepło
sucha słoma pełno siana
za nic nie płacisz
płacą najubożsi
drogą jedzie tir
ty idziesz bokiem
obdarty z sił
czy świat takim ma być
by ktoś mówił jak masz żyć
namordnik nie dotykaj zachowaj odstęp
na kankana przyjdzie czas
Yaro, 2 october 2020
kochać potrafię nawet w dzień śmierci świata
pochłania mnie czarna dziura wspomnień
obolały przeszedłem kawał drogi przez dzień
zamykam oczy by ujrzeć nagą ciebie
w snach pachniesz jaśminem i niezapominajkami
na widok twój rumienię się jak dziecko
zapominam w buzi słów by wywyższać cię
Yaro, 1 october 2020
Kij ma dwa końce czy świat
jest którymś z tych końców
kiedy zejdą się dwie niedziele w kupę
gdy wróble będą miały po dwa kilo
a mi wyjdą włosy których tak niewiele
bielą skronie uszy i miejsca zakryte
kaktus mi wyrośnie na zmęczonej dłoni
brud zajrzy pod paznokcie
wyjmę drzazgę z oka belkę z twego
zachodzi słońce ona też zachodzi
taki co rok to prorok
zamknięty w pokoju
ciszej gdy słyszę myśli
koniec nadejdzie jak złodziej
tymczasem Leon kiedyś mnie odwiedź
nie czekając na odpowiedź
Yaro, 1 october 2020
powróciły mroczne dni
nadeszłaś czarownico
opętani mocni silni
ciągniesz za lejce woźnico
wiedzie nas szlak
wiodą w snach
by podzielić świat w batogach
na dobrych i tych złych
rozstrzygająca walka
ostatnia kropla krwi
barwi brunatną ziemię
wyciskasz prawdę
bez ciebie nie czuję niczego
Yaro, 30 september 2020
dość kłamstw
nasycony nieprawdą obietnic
uskrzydlony wyprostowane ramiona
zniknąć bez śladu z tego teatru
w obłokach nie zacierając śladów
ziemia zbyt nisko niszczona wokół
dość fałszywych proroków
wiara słaba zgniła gdzieś w środku
zamknięte oczy jak dzień po zmroku
wycinam skrawek skóry na buty
zamykam świat w garści więcej nie mam
obiecali mi nową kaczkę i krew niewinnych
upadam nisko by wzbić się ponad ściernisko
w obłokach nie zacierając śladów
ziemia zbyt nisko niszczona wokół
dość fałszywych proroków
wiara słaba zgniła gdzieś w środku
zamknięte oczy jak dzień po zmroku
kołują jastrzębie gorycz wszędzie
tutaj się urodziłem umrę gdzieś indziej
żegnaj matko żegnaj świecie upadły na grzbiet
nasycony obłudą zacieram ślady
nie znajdziecie prawdy urodzeni w gniewie
w obłokach nie zacierając śladów
ziemia zbyt nisko niszczona wokół
dość fałszywych proroków
wiara słaba zgniła gdzieś w środku
zamknięte oczy jak dzień po zmroku
Yaro, 30 september 2020
nie będę na debet żył
nie jestem świnią
życie nie dla świń
choć dobrze wiedzie się im
zmykam rozdział
w wyobraźni składam obrazy
ze słów buduję dom całkiem solidny
jak gmach
w samochodzie szyber dach
otwieram by wiatr wpadł
na jakiś czas wiary brak
umieram
wiem że winny ja
sam sobie jak brat
świńskie ryje w korytach
jedzą wszystko tylko nie patrzą w niebo
bo niebo nie im
niebo biednym
gdyż muszą pracować
gdy umierają potrzebna im nadzieja
Yaro, 28 september 2020
podzieleni jak ja i ty
nie dążąc do wieczności
zamknięty pokój
usta drżące
obgryzam paznokcie
wyczyszczony
karabin na stole
naoliwię komorę zamkową
cztery magazynki by zwyciężać
niepoddani bez białej flagi
podążam w nieskończoności
w swojej głowie walczę
kilka walk jedna bitwa
pot i krew
opatrzone rany
kula dla mnie
kilka dla wrogów
by zwyciężać
Yaro, 26 september 2020
dość kłamstw
nasycony nieprawdą obietnic
uskrzydlony wyprostowane ramiona
zniknąć bez śladu
w obłokach nie zacierając śladów
ziemia zbyt nisko niszczona wokół
dość fałszywych proroków
wiara słaba zgniła gdzieś w środku
zamknięte oczy jak dzień po zmroku
wycinam skrawek skóry na buty dla mojej lubej
zamykam świat w garści więcej nie mam
obiecali mi nową kaczkę i krew niewinnych
upadam nisko by wzbić się ponad ściernisko
kołują jastrzębie gorycz wszędzie
tutaj się urodziłem umrę gdzieś indziej
żegnaj matko żegnaj świecie upadły na grzbiet
nasycony obłudą zacieram ślady
nie znajdziecie prawdy urodzeni w gniewie