Poetry

Yaro


Yaro

Yaro, 26 september 2020

kłamstwo

co z nami było
oszukana miłość
pękło jak szkło serce
ty przy nadziei
ja mam schizofrenię

połykam tabletki
ty kąpiesz dziecko

ja układam wiersze
patrzysz przychylnie
unikam wzroku

piękny umysł
po jednym roku
udaje normalność
jednak inaczej


number of comments: 0 | rating: 4 | detail

Yaro

Yaro, 25 september 2020

Pociąg Złamanych Serc

w Summer Place
gdzie na miłość kolej
stare duże zegary
odmierzają miłość na czas i kilogramy
ławki szare nieodmalowane
szary beton zdeptany przez podróżnych
tłumy w nich szczęścia małe i wielkie

w poszukiwaniu miłości
wpadamy na siebie
syf unosi się na podkładach kolejowych
papierki pety
wszystko co zużyte nawet ja

ujrzałem ciebie niebieski aniele
wątpiłem w szczęście
myliłem się zagadam pomyślałem

ułożyło się dobrze

parę słów zmieniło podróż pełną róż do gwiazd
pomiędzy tym co pomieści miłość
brakowało czegoś więcej
nie tylko czynności w tą i z powrotem

wypowiem się potem
było dobrze nawet za dobrze
przygoda obróciła się w nicość
osiągnąłem dno
beznadziejne szczęście

nie wierzę już żadnej kobiecie
kobiece serce zapomina
jest im z nieprawdą bardzo zręcznie
my mali wykorzystani pamiętamy


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Yaro

Yaro, 12 september 2020

nad morzem

mogę dać niewiele tobie tak
słów parę zamkniętych w muszli białej
błękit zamknięty pod powiekami
rzęsy palmami w cieniu opalone ciała

nasze myśli obłokami na skroniach
szary czas zaciera ślady na plaży

fale zmywałaś czystymi dłońmi kochana

jestem stary mały jary boisz się robala
pajęczyna dynda na skałach
opadasz lekko w objęcia mego ciała


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Yaro

Yaro, 11 september 2020

motor z tamtych lat

Czerwony motor moc wiatru
manetki pełen obrót
we włosach nadmorski piasek
morze ziarenek i jantaru

na słupach mówiliśmy centrum spotkań
noc ciemno szeptem kocham cię
cisza przekłada w słowa uczucie chwil

łączyło spojrzenie w głębie
by było dobrze a jest jak bywa źle
niewinności gra długość dnia
przerwy na posiłki dzieliły nas

uciekająca noc w nieznane możliwości
zagłębienie w teorii zabawy bez granic
wolniej uciekał czas melodii znanej na zdartej płycie ojca

a teraz masz ci los
praca dom dzieci prace domowe
czekam na list bez odpowiedzi
dobra będzie dobrze
dopóki wspomnień
zaprzeszły czas
nie zatrze piach ni kurz


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Yaro

Yaro, 8 september 2020

uczą nas kłamstw

kłamstwa jak z nut
słów rzucanych na wiatr

mięsem krwawym
wilkom wprost w kły

zawiły świat by obojętnie trwał
opadły kurtyny zawiał wiatr

odpadły ostatnie wrzody
idę nie grzesząc więcej


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Yaro

Yaro, 2 september 2020

hołota

stoją w płomieniach śmieci w Polsce
walczymy o świeże powietrze
nowo narodzonym pozostawiony
popiół i zgliszcza w efekcie cieplarnianym

płoną góry płoną lasy
puszcza dogorywa przez frajera
konie padają
nie ma na to przyzwolenia

wyciekają rynsztoki
do Wisły ukochanej
zarzyganej i zasranej

nikt się nie przyjmuje
na pewno to wina stróża
z kina kosmos
Rafał dumny paw

nie wierzę graczom politycznym
prywatne podwórko
Polska

przebudzeni waleczni płonie kraj
płyną krzywdzące kłamstwa
w zawikłany chory układny zachód

cierpią ludzie w Europie
cierpi prawda ukryta w nich
są normalni ludzie mimo plag
jakie dotknęły stary świat


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Yaro

Yaro, 31 august 2020

Robinson Crusoe

moje osiemnaście lat pchało prosto w szpony
w okrutny przewrotny świat
rządny podróży w miesicie York
wskoczyłem na statek jako majtek
daleko nie dopłynąłem gdyż sztorm
ułożył łódź wielką na dno

drugim razem było o wiele lepiej
bałem się bo tylko wariat się nie boi
płynąłem daleko z prądem dosłownie
wiele miałem wiele dało mi życie
zostawiłem rodzinę skrycie

wiele widziałem zarobiłem krocie
nie myśląc o powrocie do domu
matka w tęsknocie
brnąłem dalej by dotknąć dna
stało się pewnego roku

w statek dobił do skał roztrzaskany w miał
przeżyłem na wyspie byłem sam
mijały lata wciąż bez żywej duszy
zwierzęta przyjaciółmi
dziękowałem Bogu że mam dom

ludożercy na drugim krańcu balowali
chcieli zjeść przyjaciela Piętaszka
później tak go nazwałem
nawrócony na dobra drogę
nauczył się mówić wspólne polowania
łowienie ryb pieczenie chleba jak zabawa

wydostać się z wyspy myśl przewodnia
kierowała mną od zawsze dolewałem ognia
udało się wypatrzył nas przypadkowy statek
dotarłem do domu Piętaszek skonał podczas walki
nie wybaczyłem sobie
teraz w domu wspominam
co straciłem żyję i mam się dobrze


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Yaro

Yaro, 29 august 2020

pandemiczna rzeczywistość

wczoraj było tak pięknie
chciało się żyć i oddychać
słońce świeciło jasno
dzisiaj jest inaczej

boję się jutra
czy będzie mnie stać na chleb
dzisiaj jest inaczej
zamaskowany świat

cyfry przed oczyma
zgony niezgodne z prawdą
zasuwa czas dni i noce
księżyc niby ten sam a świeci gorzej

zaszczepię się w piątek
cały weekend
zklinuję w poniedziałek

tydzień umknie bokiem
ocieram się o wiochę


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Yaro

Yaro, 27 august 2020

zmarszczony czas

gdy czas zmarszczy twarze
dzieci rosną nam coś ucieka
bogacimy głowy o wspomnienia
za szybko dzieje się to wszystko

zerwane filmy łączę w jeden
zakręceni przy obiedzie
opowiadamy dzieciom o historii
lecą liście lecą latka

jesienią złote włosy się bielą
jak babie lato rozrzucamy ramiona
chwytamy co się da brązem kasztanów
odświeżam szare pokoje

najgorzej gdy o chorobie się już dowiem
kilka chwil na pożegnanie zostanie
łzami pokryję policzki
wyliczę co mam do wyliczenia
podpieram laską krzyż na drogę
czuję w sobie okryte ciałem starca siedemnaście lat


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Yaro

Yaro, 27 august 2020

stary człowiek i morze

stary jestem powtarzał Santiago
jego twarz zmarszczona jak brzeg oceanu
w oczach jego głębia błękitna laguna
Manolin młody chłopiec kochał go

Salao szeptali ludzie z hawańskiej wioski
nie poddawał się codziennie wypływał w morze
wracał z niczym śmiech co niszczy człowieka
będzie zawsze śmiechem przez łzy

wczoraj o świcie wypłynął sam bez chłopca
pogoda była ładna wiało od morza
płynął powoli nie widział lądu
stawał się wolny z każdą milą

złowił tuńczyka zaczepił go na hak jako przynętę
czekał długo gdy linka się naprężyła ukazał się wielki Merlin
przeciął lustro wody i zniknął pod powierzchnią
zadowolony rybak płynął w głąb oceanu dalej i dalej

rekiny zuchwałe skubali ciało ryby
zmęczony po wielkiej walce wrócił do domu
z Merlina pozostał biały szkielet jakże wielki
ci co widzieli z zachwytu nie mówili nic

stary Santiago wyszedł z łodzi
szedł zmęczony wywracał się raz po raz
zadowolony usnął w chacie
zdjął klątwę pechowego rybaka


number of comments: 0 | rating: 3 | detail


  10 - 30 - 100  






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1