Marek Gajowniczek, 6 may 2015
Nieustannie wybijałem cegłę w murze.
W końcu mogłem przez otwór popatrzyć.
Zobaczyłem. Raj nie potrwa dłużej.
Z mojej strony świat o wiele jest bogatszy.
Ideału i idoli nigdzie nie ma.
Wszystko więdnie, a w zaroślach jest gdzieś wąż.
Dla wybrańców była kiedyś wielka scena.
Coś mnie do niej pociągało - Walcz i drąż!
Z tamtej strony ciągle teraz słyszę kucie.
Ktoś uderza i się stara przebić mur.
Może myśli, że tutaj jest więcej uciech
i mniej zbiera się nad głową czarnych chmur.
Ale niebo jest dla wszystkich takie same.
Świat cię kusi, dopóki go nie spróbujesz.
Nowe ściany nieustannie są stawiane.
Na marzeniach i zamiarach zło żeruje.
Burz i buduj! Szukaj, próbuj i wyrywaj!
Okna (Windows) już nie mają zębów krat.
Wyobraźnia - snu wibracja jest prawdziwa.
Przed ekranem zapatrzony siedzi świat.
Nie dostrzega tylko czasu zakrzywienia.
Lustro życia nie ma żadnej drugiej strony.
Nic lepszego, ciekawszego od pragnienia,
czucia zmysłów i przestrzeni niewiadomych.
Nieustannie wybijałem cegłę w murze,
a on drżał i jednak tracił okruszyny.
Navigare - mamy je w swojej naturze.
Wszystko płynie, gdy żyjemy. Może śnimy?
Marek Gajowniczek, 6 may 2015
Jeszcze tylko kilka dni.
Jeszcze kilka ciosów prostych.
Przestaniemy być tak źli
i do domów wrócą chłopcy.
Wrócą panie do swych biurek,
urzędnicy do przepisów,
maturzyści w subkulturę,
finansjera do kryzysu.
Jeszcze tylko kilka dni.
Zakończy się obkładanie,
a wszystko, co nam się śni
nieistotnym już się stanie.
Komisja ogłosi wynik.
Sąd rozpatrzy odwołania.
Zawiedzionych wykpi cynik.
Ostro, bez politowania.
Potem wakacje, wyjazdy
do Chorwacji lub Maroka.
Nowe nam zatańczą gwiazdy.
Oświetlą pałac na pokaz.
A jeżeli komuś śni się
jakiś majdan lub miasteczko,
nielekkie zacznie się życie
z emigracją jak ucieczką.
Kto zostanie, już nie pójdzie
na wybory w dawnym stylu.
Powie: - Sami Polskę psujcie!
A dziś chętnych jest aż tylu...
Marek Gajowniczek, 5 may 2015
To jest maj. Inny niż dawne maje.
Na Kępie spalony most.
To jest maj, w którym starym zwyczajem
znów liczy się oddany głos.
Już zapisani jesteśmy na listach,
gdzie nam niedawno krzyżyki schły.
Nie ma śladu po komunistach
i wybór jest dobry, a może jest całkiem zły.
REF:
Wyborco! - mówią mi...
To już ostatnie dni!
To nie jest kant ani żart!
Wszystko podliczy się.
Jak trzeba, jak się chce!
Nie będzie nieważnych kart.
O! O ho ho!
O! O ho ho!
O! O ho ho ho!
Nie będzie?
To jest maj, a w nim jedna panienka
wśród męskich szalonych głów.
Blondyneczka i talia cienka.
Nie wspiera jej Komorów.
Już oświadczyły mediów sondaże,
jaki jest jeden wyborczy as,
by się wszyscy wyzbyli marzeń.
To jeszcze nie jest ten czas!
REF:
Wyborco! - mówią mi...
itd.
To jest maj. Może gdzieś w innym kraju
nie mówią ci: - Głupiś ty!
Może o tym też nie śpiewają,
kto dobry jest, a kto zły.
Ale nie u nas na Saskiej Kępie.
Tu się o wszystko bez przerwy gra.
Można za to dostać po gębie,
nawet jeżeli się dobrą obstawę ma.
REF:
Wyborco! - mówią mi...
itd.
Marek Gajowniczek, 5 may 2015
Uszczknięto z niej do tej pory
jedynie same drobiazgi.
Wyborcza Puszka Pandory
przed oczy belki i drzazgi
postawić może każdemu.
Ma nieprzebrane zapasy.
Współczesne wady systemu
i sięgnie też w dawne czasy.
Jest źródłem niewyczerpanym.
Sezamem Weryfikacji.
Raportem dobrze schowanym
w złym prawie i demokracji.
Jeżeli nos do niej wsadzisz,
albo swą rękę z nocnika,
bo myślisz, że się zabawisz -
ogłupi cię polityka.
Jej wirus nigdy nie zniknie.
Szybko się w tobie namnoży.
Wątpliwość w głowie rozkwitnie.
Pomyślisz: Czy palec boży?
Czy już trafiłeś do piekła?
Czy zdrowy jesteś? Czy chory?
A to jest kampania wściekła
z Wyborczą Puszką Pandory.
Marek Gajowniczek, 4 may 2015
Poszło bydło opłakiwać zdjętą z kozła skórę.
Już nie będzie cap skakać. Piąć się na samą górę.
Rogi swe pokazywać. Spijać mleko, jeść paszę,
twierdząc, że wszystko wspólne. Winy wasze i nasze.
Był ten cap przez stulecie ulubieńcem rzeźnika.
Pasowała mu zawsze ugodowa praktyka
i dla siebie potrafił z każdej strony uskubać.
Pragnął lotów wysokich, ale nie umiał fruwać.
Za to podejść potrafił i pokazać swe rogi
gdy się czegoś ucapił, a zawsze rzeczy drogich,
nie odpuszczał i umiał bydełko podprowadzić.
Przyszła kolej na niego. Chcą już skórę wyprawić.
Chcieliby jeszcze zrobić z niej kagańce i paski
wspominając zasługi, osiągnięcia i łaski.
Sprowadzili już nawet niemieckiego rymarza,
ale bata nie skręcą. Cap ten stadu zagrażał.
I choć całej hodowli głośno płakać kazano
i choć to, co zostało w złote ramy wkładano
i kropiono kropidłem i wsiąkała w to chemia -
jak nie mieli pożytku, tak i nadal go nie ma.
Musi być w bajce morał i go znaleźć wypada.
Tam, gdzie dają ci mleko, po co kozła dokładać?
Żeby skakał po grzbietach i był firmy reklamą
i by meczał okropnie przed udojem co rano?
Ktoś tu bajek nie lubi, albo bajkom nie wierzy?
A od rana je słychać, tak że aż trudno przeżyć!
Kto tu bardziej przesadził i kto żarty z nas stroi?
Czemu więc tak publika krótkiej bajki się boi?
Marek Gajowniczek, 4 may 2015
Tak się stało. Przypadkowo tak wypadło,
albo gdzieś to znacznie wyżej ustalono.
Dziesiątego w naszym kraju coś upadło.
Przypomniało dawną pieśń niedokończoną.
Wiele razy obróciły się wskazówki
i historia zatoczyła swoje koła.
Wiele razy trąbka grała nam pobudki.
Wiele razy głos na puszczy do nas wołał.
Skojarzenie i wydarzeń zbitka
znowu nam się kumulują dziesiątego.
Przypomnienie - dla rządzących chwila brzydka.
Miesięcznica i wybory? Nic takiego!
Oni swoje mają teraz dylematy.
Ordynacje i systemy i komisje.
Taki Smoleńsk pod pałacem, albo Katyń,
wywołują niepotrzebne tylko scysje.
Pamiętanie. Ludzkie bydło i uznanie
wymieszała nam wyborcza propaganda.
Dzisiaj pogrzeb. Wczoraj było świętowanie,
a refleksja nad tym wszystkim w ludziach - żadna!
To już przeszłość. To właściwie audycja.
Wpis do księgi. Mały błąd ortograficzny.
Ekstremalny podział głosów. Koalicja.
Pałac z lodu, albo może Dom Publiczny.
Tak się stało. Przypadkowo tak wypadło,
albo gdzieś to znacznie wyżej ustalono.
Dziesiątego w naszym kraju coś upadło.
Przypomniało dawną pieśń niedokończoną.
Marek Gajowniczek, 3 may 2015
Wiwat Król!
Pomnik wysoki
Zygmunta z szablą i z krzyżem?
Leniwie płyną obłoki.
Tak się wyż rozprawia z niżem.
Wiwat Król!
Miarowe kroki
i te rozłożone ręce.
Niezbadane są wyroki.
Więcej głosów! – Więcej! Więcej!
Kto pamięta o potrzebie,
dziś nie będzie wiwatował.
Bezkrólewie, bezkrólewiem.
System wszystko opanował.
Wiwat Naród!
Do wiwatu
społeczności dać dziś trzeba.
Stos medali. Morze kwiatów.
Coraz mniejsza porcja chleba.
Wiwat Naród!
Czas skowronków.
Czas świergotu i ułudy.
Wyczyść jeszcze buty Bronku.
Trzeba się ogarnąć wprzódy.
Wiwat Naród!
Wyjdź do dzieci.
Będziesz malcom wręczał flagi.
Jeszcze tydzień! Szybko zleci.
Nikt nie widział, że król nagi.
Wiwat! Wiwat!
Wszystkie Stany
Europy Zjednoczonej!
Projekt jest przegłosowany.
Tak, jak było zamierzone.
Wiwat stany!
Wiwat wszystkie!
Przecież to jest wszystko nasze!
Jest meldunek z szabli błyskiem
Pan oficer bije w daszek.
Wiwat Stany!
Wiwat! Wiwat!
Ładuj! Gotów! Salut daj!
...
I niech nikt się nie porywa!!!
...
Niech się święci Trzeci Maj!
Marek Gajowniczek, 2 may 2015
Pociął rynek pasmem szos kraj na kawałeczki.
Podniósł się sprzeciwu głos. Czas Wielkiej Ucieczki.
Zawłaszczono wszystkie media. Wołanie nic nie da.
Na saksy wyjechał średniak. Rozlała się bieda.
Trzepocą flagi na wietrze naszymi barwami.
Nie zginęła przecież jeszcze, lecz my nie ci sami.
Po przewrotach i kłopotach przyciśnięci prawem.
Choć świąteczna to sobota, opuszczasz Warszawę.
Tu kampanie pałacowe, kupowanie głosów.
Warto więc przewietrzyć głowę, znaleźć jakiś sposób,
by oderwać się na chwilę od chcenia - niechcenia.
Uciec za piec cztery mile. Niech się władza zmienia.
Raz zmieniła się drastycznie. Teraz zwodzi ludzi.
Niby jest demokratycznie i wielu się łudzi,
że pokażą się tu lepsi, mądrzy, młodsi, nowi
i jak większość społeczeństwa - antysystemowi.
Zmiana przy tej ordynacji to płonne nadzieje.
Grill przy benzynowej stacji, a słoneczko grzeje.
Niebożęta Wielkie Święta przesiedzą na działkach.
Tajemnica urn zaklęta leży w poniedziałkach.
Ten za tydzień już być może bardzo wybuchowy,
gdy w oczach błyśnie zdziwienie, podniosą się głowy,
lecz od tego jest sąd u nas i prokuratura
i Komisja nam ogłosi: Będzie druga tura!!!
Jeszcze dzisiaj masz wiatr w żagle, możesz paradować,
ale i słoneczko nagle może nam się schować.
Czy już martwić się na zapas? Czy się cieszyć majem?
Jeśli będzie wielka klapa - Jak musiem... to stajem!
Marek Gajowniczek, 2 may 2015
Na nic zdała się nauka i bolesna lekcja.
Szermują prawem kaduka. Kolejna elekcja.
Biją! Walą! Lulki palą. Słów nie przebierają.
Pospolitą brać rozbitą za nic prawie mają.
Zwycięży, kto głośniej wola: Głosuj! Dobra nasza!
Usiadł Hrabia w końcu stoła. Rozparł się jak basza.
Raz rozśmiesza, raz tumani, a ciżba mu wierzy.
W koło wielcy. W koło znani. Nie braknie pacierzy.
Żyd się modli po swojemu. Po swojemu pop.
Nie damy ziemi obcemu! - wykrzykuje chłop.
Dziennikarzy pozwalniali. Zabrakło Zagłoby.
Każdy swój ogonek chwali. Nie ma...nie ma zgody!
Diablik się zaczaił na dnie tego kubła szlamu.
Jeden wygra. Reszta padnie razem z racją stanu.
Potem z tego zamieszania bat się dobry skręci.
Poda wynik głosowania. W świat wszystko popędzi.
Spisano już cyrografy na wołowej skórze.
Nie takie minęły gafy i wojny na górze.
Kobyła czeka u płotu, a słowo się rzekło!
Skończą się rządy pomiotu. Zabierze je piekło.
Czort ma problem z Jejmościanką oraz jej powabem,
ale się nie przejął wzmianką. Weźmie i tę babę!
Niejednego już zgubiła pewność oraz pycha.
Elektorów z tego dworu już gromada czmycha.
Wielu się na lepkie słówka obietnicy kupi.
Przed szkodą i po majówkach - człek, wiadomo... głupi.
Na nic zdała się nauka i bolesna lekcja.
Ze świecą tu mądrych szukaj! W kraju trwa elekcja.
Wiele słówek napisano. Mądrych! A czas leci...
Tę balladę zapomnianą składam dla Waszeci!
Marek Gajowniczek, 2 may 2015
Wszystko było pokazane.
Ktoś w pałacu puścił plamę.
Zbyt długo w kolejce stał
i niestety - plamę dał.
Trema wciąż wzbiera w człowieku.
Taki awans, w pewnym wieku,
jest zbyt dużym obciążeniem.
Była plama. Jest milczenie.
Rzecz to może drugorzędna
i uwaga jest tu zbędna,
ale obciach jest zbyt wielki,
kiedy występują Szwejki.
Słoma, siano, ręka, noga...
Nie był w wojsku! O...la...boga!
I plama się zdarza czasem
wraz z wężykiem i lampasem.