Nevly, 3 june 2015
kiedy nadchodzi aniele mój
rzeź niewiniątek bombonierka i wyrozumiałość
winobraniem po tuningu
nienasyceni wciąż błąkamy się we mgle
podsycając bliskość grzechu
tak blisko że bliżej już nie można
tak bym mógł cię kochać
na czterolistnej koniczynie mówiąc ty
prosto w oczy pozwól mi w samą porę
abym nigdy nie musiał oglądać wiosny przez wizjer
rzeka jest w tobie dziewczyno z zapałkami
podpal jedną dla mnie
a odpłynę wzniecając erupcję uśpionych wulkanów
gdybyś znała to wszystko gdybyś wiedziała
co chowam dla ciebie w zanadrzu
gdybyś znała moje imię
zdarłbym dla ciebie podeszwy
i tą sukienkę w kwiaty zerwałbym
z ciebie gdy trwał będzie spektakl w szczerym polu
motyli koncert jeszcze bez tytułu
budujący coś czego nie sposób nazwać
gdybym znał to wszystko gdybym wiedział
co chowasz dla mnie w zanadrzu
gdybym znał twoje imię
tańczyłbym boso równinami zbóż
a ty byś z kłosów wróżyła
Nevly, 1 june 2015
imieniem księżyca
nazwałem stan w którym zostałaś muzą
luno kołysanką z aniołami
marzeniem o edenie skrzydłami wieczności
byłaś i znów nazywam to drogą
ponieważ grawitacja ma to do siebie
że ciała się wzajemnie przyciągają
a potem możemy pójść nawet pod wiatr
na długi spacer za przeniknione dłonie
kiedy jutro kręci się samo
wznosimy skrzypce ku bliskości
imieniem księżyca
dziś zagram dla ciebie imię
jesteś
Nevly, 14 may 2015
niewiele a jednak nie mało
pozostawiłem po sobie
przy twoim naszym stole
nieuschłe kwiaty
kilka wspólnych obiadów
z oczami w siebie
kilka cudownych spotkań
kiedy cała drżąc wołałaś jeszcze
zostawiłem tam też coś więcej
lekcje odrabiane z dziećmi
poranne kawy pite jednym smakiem
i dłonie zaplecione w zachłanne palce
zieloność i strach
jak historia o niedokończonym wierszu
zawarta w słowach
na niebiesko szeptanych pod gwiazdami
kiedy dla ciebie
odrywałem się od ziemi
Nevly, 11 may 2015
powiedziałaś ładny ale nie nazbyt
śliczna teraz już niczego nie jestem pewien
a jednak
posiadam monopol na prawdę
przynajmniej próbując
w przeciwieństwie do czegoś co woła szeptem
z niczego nie rezygnuję
z twoich pierogów pachnących dalej niż na klatce
z loków które skręcone nad ranem
bo nie zdążyłaś ułożyć
z orgazmów porannych które dawały nadzieję
oraz z pętli na szyi bo mi z nią do twarzy
dalej ubrany po raz któryś
noszę koszulkę w biało-czarne pasy
gdyż idąc za tobą jak pan w garniturze
mam alibi nie do podważenia
w pastikowym edenie
jestem
bo raz cię kocham a raz nienawidzę
Nevly, 10 may 2015
na temat ptasiej grypy nie wiem zbyt wiele
natomiast wiem całkiem sporo o skrzydłach
są pomiędzy światłoniebem a kwestią wiary
ignorujac to wszystko
co w zakazanych gniazdach chmur niewiadomych
wciąż uznajesz za przyziemne
otóż kiedy nie chciałaś poznać do końca
lotu który z wiatrem
niesie złudzenia szybciej niż w stronę słońca
postanowiłem sztukę ars amandi
zamienić w czereśniowy sad
teraz nieuchronnie siadam na gałęziach
objadam owoce prosto w miąższ
wgryzam na prawo i na lewo
powietrzność której byłaś przyczyną
na temat skrzydeł nie wiem zbyt wiele
natomiast wiem całkiem sporo o ptasiej grypie
potem wypluwam pestki
Nevly, 9 may 2015
czas nas znajdzie
spóźnionych kopciuszków
w karecie do wiosny pełnej nadziei
postanowiliśmy dać świadectwo
a żar nas otaczał
szeptem nie idziesz na kompromis
jednak wstawiłaś drzwi
antywłamaniowe nie przepuszczają pukania
więc w ogrodzie kiedy ucichnie deszcz
na dzień dobry zakołaczę jeszcze raz
Nevly, 9 may 2015
w szkle pusto
jak zawsze nazbierałem kwiatów
kiedyś wiedziałem wszystko pomiędzy
nocą a dniem o tożsamości zapachu o kochaniu
i oknach otwartych na niebo
teraz savoir vivre zostawiam na potem
jestem niczym kość mojemu psu
rzucony na łaskę niełaską losu
w historię pewnego małżeństwa
balansując na linie
przytrzymuję lekko powietrze
w przeciwieństwie do rozwagi
daje mi to chwile bezpieczeństwa
dalej to już tylko droga
moja lekko krzyżowa pod stopami
i kilka nieprzychylnych drzwi z kamienia
Nevly, 8 may 2015
kiedy rosłaś w siłę
byłem
w przeciwieństwie do ciebie...
Nevly, 8 may 2015
dlaczego istota zielonego pola
potępia zaproszenia na seks i apetyt
kiedy miłość płacze
nawet jeśli tylko bywa
uratowany na spalonym moście
podarowałem ci bukiet storczyków
by udowodnić
że życie to nie patos lecz poezja
odpowiedziałaś domowe ognisko
pod jarzębinowym dachem w tle
w moich trzęsieniach ziemi
dziś wieczorem chyba będzie burza
tańcząc na tafli twierdzeń
dostrzegłem strzępy ostatniego nieba
wtulony w twoje piersi
jeszcze raz uwierzyłem kładąc głowę
tam gdzie jest mi najlepiej