Nevly, 13 december 2012
o północy płomień scala
rozmawiamy wszystkimi częściami ciała
melancholijna podniosłość
ulatuje w zegar wraz z zawstydzoną kukułką
teraz jedynie porcje przyswajalne
dotyku który ma słuch absolutny
wirtuozerią doznań tworzą symfonie
grając koncert na strunie G
wzburzone fale na pograniczu szczytów
natchnione wylewają z brzegów
spływając ciepłem przyśpieszonych oddechów
i bezszelestem szeptów
w krzyk spełnienia amplitudą drgań
dając świadectwo rozkoszy
Nevly, 13 december 2012
pragnął być kimś
ona chciała być kobietą
różnica polegała na tym
że była piękna i zmysłowa
robiła karierę
mając za szefa ciacho z collage`u
kiedy on nie czuł się już potrzebny
stracił pracę i sens
zagubił znaczenie
już nie nucił rankiem przy goleniu
jedenaste przykazanie
nie będziesz miał złudzeń i nawróceń
kiedy ona przestanie
dzielić się sobą z potrzeby serca
okazało się boskim strzałem
prosto w dziesiątkę zatracenia
chciała pójść na kompromis
miał tylko prać prasować
kucharzyć i zajmować się dziećmi
jednak zakładając mu pętlę na szyję
zapomniała o jednym
był facetem
Nevly, 12 december 2012
gdybym wtedy nocą
tam gdzie umiera wczoraj
ten jeden raz
zdobył się na nowe jutro
dzisiaj być może
miałbym swój dzień
tak między wierszami
każdy ma swojego boga
w otchłani morza
kiedy rozbity o fale
pozostając w niewoli niewiary
najdalej widzę twoimi oczami
nieskończoność to błysk słońca
kółko i krzyżyk
na krawędzi stereotypów
ważna jest wiara
w słowach które wypowiadasz
do nieba chcemy poza kolejnością
by potwierdzić nieznane obrazy
przełamać się wiatrem
chociaż na moment dotknąć miłości
by nauczyć się siebie
Nevly, 12 december 2012
w filmie nie do końca zrozumiałym
tak codzienni labiryntem błahostek
wyświetlając egzamin z życia umieramy
szarością w kadrach powszedniości
nie potrafiąc dostrzec barw
tęczy która na wyciągnięcie ręki
prosi o oczy
odrywamy się od ziemi jedynie awatarem
wyimaginowanym ponad bezradnością
światłocieni
co nie chcą iść na kompromis
zieloność i strach kwestia spojrzenia
niemożliwe
staje się możliwe
Nevly, 12 december 2012
materiał dowodowy
zgromadzony biała fregatą ucieczek
pozostawiłaś w liście do boga
zamieszczając dni powszednie
skarpetki na tanie guziki
za drogie by ogrzać
stopy szukające drogi rozgrzeszeń
w najdłuższych i najtrudniejszych
powrotach powyżej granicy postrzegania
złożonej z bólu
i propozycji nie do odrzucenia
magią jutrzejszej codzienności
Nevly, 12 december 2012
ponad progiem postrzegania
wyciągam dłoń
spragnioną poisz bez znieczulenia
dotykiem czuję ciepło
jak rozchodzi się głęboko
do żył i lepiej już być nie może
twoje opium i cały świat
wchodzi we mnie w tej jednej chwili
bez słów w ramionach
spotkaniem zaplecionych rąk
rosną skrzydła
Nevly, 12 december 2012
być może
chwile zwątpienia
wyrosłe z niedogranych drogowskazów
uspokoją w sobie rzekę
kiedy ujrzą początek końca
być może
pozostawiona łzami na lodówce
kartka z napisem żegnaj odchodzę
pożółknie zanim jeszcze
zada życiowe rebusy
kiedy kwadrans nieulotnej
miłości zostawi inicjały na języku
być może
nieważne stanie się ważne
kiedy upadek odsłoni myśli
a ptaki przywrócą wolność wspomnień
kiedy w pochmurny dzień
znów będziemy dla siebie
...
być może
Nevly, 17 november 2012
mówisz że nie facet a ja przecież
facet a nawet nie wiesz z krwi
i kości kiedy przyniosłem ten
akumulator w rękach
z auchan bo potrzebujesz
jebana zgnilizna
z promocji bo to tobie stanął
a mi na rozruch nie potrzebny
odpaliłaś nie odpalił
wtedy chciałem udowodnić
ruszyłaś pojechałaś
po mnie tak ot
swobodnie od niechcenia
jak to tylko kobieta
potrafi bo ledwie zaiste jedno
a ja przecież tylko jestem