Nevly, 3 october 2012
spowiedzi grafomana wyjęte z kilku słów
chwile obsesji kiedy mówisz odejdź
taki gość jak ja nie składa obietnic
za dużo myślę
spadające gwiazdy
jak puste wizje skazane na przemijanie
świeciły przecież jeszcze wczoraj
ciężko iść po tej drodze
usranej różami rzucanymi do twoich stóp
kiedy mój autoportret malujesz z profilu
gdzieś na krawędzi strony światła
niepokój nocy majaczy w gorączce
stukam w niemalowane
zmiany przychodzą o świcie
Nevly, 2 october 2012
kiedy w miasteczku wszyscy poszli spać
zaproponował truskawkowe wino
zgodziła się
sama nie wiedząc dlaczego
choć zawsze wolała
truskawki łączone z szampanem
potem zapytał
czy zna smak pieczonych synogarlic
choć w jej menu
królowały dotychczas bażanty
odkrywała go
z coraz większym zafascynowaniem
czytając jak otwartą księgę
wreszcie poprosił by podała mu dłoń
i tańcząc w deszczu
mówiła do niego krajobrazem bogów
choć w deszczowe pory
podróżowała jedynie limuzyną
a krajobrazy podziwiała z wieży eiffla
już wiedziała że cała jest jego
nie był biedny
to ona
Nevly, 2 october 2012
pomiędzy powściągliwością a pożądaniem
zmysły zmagają się pod sufitem
obudziłaś
ta noc to był absolut na jeden oddech
dalej już nic dodać
o tym że świta
pamiętał jedynie kogut
Nevly, 2 october 2012
powyżej smogu na ulicy banalnej
gdzie kaskada idiotów odbija się rykoszetem
a codzienna bieganina jest bliska obłędu
stoi poeta który wkleja się w tłum
bez histerii bez pędu układa myśli
w coś
przy czym czas
nie będzie miał nic do powiedzenia
nie dowiedzą się
zapędzeni
Nevly, 1 october 2012
myśląc o grzechu
dobranoc
powiedziałem
ale wcale nie chciałem spać
leżałaś lekko wygięta
prawda kusiła
cisza w eterze szmuglowała pożądanie
i nagle wyrośliśmy
bez słów
w poszukiwaniu zakazanych dróg
odkrywałem twój brzuch
po milimetrze ucząc się na pamięć
skóry napiętej do granic
potem były stopy
i dalej do zaćmienia światła
wyraźni w każdym dźwięku
na jedne skrzypce
graliśmy koncert na nutę G
zgodnie z naturą
odnajdując ścieżki do drżących granic
chwytając nuty powyżej progu
byłaś taka rozpalona
jadłem bez opamiętania
najlepiej smakujesz na gorąco
Nevly, 1 october 2012
idę samotnie śladami wierszy
na papierowej skórze
odciska piętno
to o czym szumią muszle
tam moja poezja
prosto z życia pójdź ze mną
upijmy blask zanim jeszcze
znowu się dowiem
że gwiazdy nie istnieją
wiesz
bywają takie słowa
nienachalne
bez rozpamiętywania win
gdzie granice dobranocy
w nieczytelnym świecie
są z widokiem na dzień dobry
uwolnijmy je
za każdą cenę
Nevly, 28 september 2012
tańcowały aż iskry
uzurpowana wielkość fascynowała masy
niech im dechy się rozstąpią
powiedział bóg
pierwsza ofiarą był heniek
chociaż potem twierdził że to cud
runął jak długi tylko głowa wystawała
i zobaczył
najpierw gwiazdy a potem
wreszcie
ujrzał to o czym zawsze marzył
kaśka od podwozia
jej uda
i to co zawsze tak skrzętnie
skrywała pomiędzy
tylko sukienka
otulała rozdziawioną gębę
Nevly, 28 september 2012
zasady negocjacji przeprowadzanych szeptem
postrzegam jako zbiór wiosen które przegapiliśmy
w chwili kiedy oddechy zbiegają się w punkt
kilka spojrzeń w stronę gorących szczytów
obiecuje nie lada widoki
o drugiej nad ranem kończy się gra
wstępna rozgrzewa do białości
podążając śladami ognia po drodze do wskrzeszeń
łączymy nie tylko myśli
żniwa trwają
Nevly, 27 september 2012
trzeszczą dechy
ta w szarej sukni
przyciąga jak magnes
nawet nie spojrzy
ale można być wolnym
ręce prawie czyste
gdy prawa wydeptuje marzenia
lewa rozpala świt
pinokio wystrugany
i czas się leczyć
prowincjonalny luzik
chłopcy
mają lepiej