Poetry

Veronica chamaedrys L


Veronica chamaedrys L

Veronica chamaedrys L, 25 september 2012

tylko tyle

dusze bez imion zszyć doprowadzić do spotkania
niech się wreszcie przytulą i nie tułają samotnie
dziury w koszyku połatać zło tamtej nocy wypadło
zatrzymać dobro na wieczność niczym niezabudki

zanieść łaknącym nie czekając na następną wiosnę
pałąk utkać z babiego lata zawieszonego między
zielonymi listkami wikliny nie zastanawiać się nad
ściegami. jeż z natury elegancki i pożyteczny bywa
 
jak usunięcie niewymierności z mianownika. potem
przenieść święconkę tam gdzie jeszcze czekające
bez ramion. odpowiednich igieł użyć by nie bolało
za bardzo. karmić nie trzeba same się wyżywią
 
nic więcej


number of comments: 48 | rating: 31 | detail

Veronica chamaedrys L

Veronica chamaedrys L, 24 september 2012

zimno mi

ach te sobotnie rozmowy z tobą. znowu nie spałam  
dziś od rana coś przypalam rozlewam ale cieszę się 
nawet ciepłą wodą z kranu tak jak radziłeś. tym że 
zaraz przyjdziesz na niedzielny rosół z oczkami

lubię patrzeć jak myjesz ręce i siadasz przy kuchennym stole  
jak obierasz jabłka na szarlotkę i śmiejesz się  do ostrużyn 
które potem rzucasz za plecy podając wynik wróżby na 
lustrze w przedpokoju z dopiskiem byłem i zjadłem kotlety 

ciągle ci mało mojego uśmiechu więc grasz na flecie 
żonglujesz rajskimi jabłuszkami wygłaszasz odę do jesieni 
spuszczasz żaluzje bo światło mnie razi to przez migrenę  
mówisz. sadzasz  na kolanach odgarniasz włosy masujesz  

przytul mnie niech wreszcie przestanie boleć 
twoje poniedziałkowe wyjście do pracy


number of comments: 53 | rating: 35 | detail

Veronica chamaedrys L

Veronica chamaedrys L, 22 september 2012

najpierw

rozmawiamy a ty o wpół do przerywasz  życząc  słodkich  snów
zaraz dzwonisz bo struna w gitarze właśnie pękła no to jak grać
zziajany wpadasz szukamy na nocnych półkach chcesz związać
szybko. do pracy trzeba rano tabletka też zaraz zacznie działać
 
podnosisz wieko fortepianu siadasz zaczynasz impresje
chopina bezwiednie zdejmujesz maski rzucasz bo ciążą
w rozpiętej koszuli z zamkniętymi oczami zapominasz
pod młoteczki kładę chustę eleny nie chcę zbudzić palców
 
stoję naprzeciw choć preludium przebrzmiało słucham tak
jakby pierwszy raz chcę znów kąpać się w twojej muzyce
panice wspomnień muszę bo inaczej nie wejdę do nieba
przez furtkę która zwykle skrzypi o siódmej dwadzieścia
 
budzik dzwoni nie słyszysz zrobiłam herbatę i kanapki
zjedz proszę choć wiem że głód dopada zwykle o północy
popraw włosy otwórz oczy przestań wreszcie bo czas
kochany ależ jesteśmy zestresowani przecież dziś sobota
 
bis dopiero potem opuszczę żaluzje a ty dasz mi różę


number of comments: 44 | rating: 30 | detail

Veronica chamaedrys L

Veronica chamaedrys L, 19 september 2012

zmieniłam kolor włosów

pamiętasz naszą pierwszą noc w amoropolis. lato na
ciągłym rauszu wywołanym sokiem ze świeżych malin
wycieczkę w której na przewodnika zatrudniłeś motyla 

ćma zwiastunka jesieni siedzi na firance. przygląda się
kiedy rozkładam fałdy spódnicy pełne gorących chwil
pulsują życiem bo odkurzył je dzisiejszy sen nocy letniej

z czułością gładzę policzek na którym odpoczywało twoje
ucho odciśnięte na wieczną pamiątkę tamtego wieczoru
delikatnie dotykam dłoni pokrytej śladami bocca della verita 

już ciemno a ja siedzę na na balkonie w bujanym fotelu
kołyszę ścieżki wydeptane pod bluzką twoimi palcami
pielęgnuję kurz na sandałach spijam z twarzy krople

i kolor życia zielony ciągnę przez słomkę


number of comments: 42 | rating: 28 | detail

Veronica chamaedrys L

Veronica chamaedrys L, 18 september 2012

potem

pozbieram resztki traw zmieszam z makami i chabrami z góry chełmowej
gdzie szablami polskie modrzewie walczą z gładkością pni buków. usypię
z czerwono- zielono- chabrowej mieszanki brakujące na pięciolinii symbole
niech trójkolorowe nuty milczenia zadźwięczą ciszą
klucz żerowy strachem na ból niech rozpocznie nowy dzień
chce go dotknąć chciwymi palcami poczuć w dłoniach
zobaczyć źrenicami serca roztańczyć bosymi stopami
tuż przed nadejściem dawnego roznosiciela mleka nadać mu kształt
potem zasnę


number of comments: 16 | rating: 21 | detail

Veronica chamaedrys L

Veronica chamaedrys L, 15 september 2012

skutek dowodów miłości

poleciałeś do shiraz dla mnie. chciałeś
ze źródła
jakby po butelkę wina nie można było
do biedronki
w prezencie  zostawiłeś e-papieros 
zamiast
nie zdziw się gdy zastaniesz mnie na
leczeniu hysterii


number of comments: 41 | rating: 36 | detail

Veronica chamaedrys L

Veronica chamaedrys L, 11 september 2012

tym nienapisanym

zaczynam tonąć w oceanach nie swoich wierszy
sztywnymi palcami chwytam słowa nienazwane
jeszcze. tracę orientację na próżno szukam latarni

sos

brakuje przypływów same odpływy coraz dalej
do brzegu. sztormem cudze myśli i uczucia  
burzą atakują wdzierając się w otwarte serce

sos

przybądź na ratunek reanimuj ciszą kiedy już
noc zaśnie daj ciepło niech wpłynie we mnie po
czubki wspomnień. otul kocem tylko moich chwil

sos


number of comments: 28 | rating: 34 | detail

Veronica chamaedrys L

Veronica chamaedrys L, 9 september 2012

patriota

na szyi przyspieszone oddechy nocy
ciśnienie spada rzeka stęka pomrukuje
pod ciężarem barki pijanej maderą
 
chwiejna od pulsacji gwiazd w lampkach
postawiona na  piedestale palę cygaro
wiatr podnosi sukienkę wzruszoną ciszą
 
patrzysz z dołu chcąc  dojrzeć bieliznę
rozwiesiłam upraną porządna jestem
psotnik z obsługi rozrzucił po pokładzie
 
zawstydzona zakładam srebrne łuski
pluskam syrenim ogonem w wiśle
choć marzyłam o domu na sekwanie
 
nie pozwoliłeś bym utonęła w świecie


number of comments: 19 | rating: 31 | detail

Veronica chamaedrys L

Veronica chamaedrys L, 4 september 2012

asekurant

zadbałeś o nasze wspólne bezpieczeństwo
demony z uczuciami zamknąłeś  w butelce zabełtałeś
teraz pilnujesz byś na zawsze pozostał dżinem nie pozwalasz
na rozkosz nozdrzom choć wiesz że działasz na mnie najlepiej z tonikiem
miętą czekam w zielonej komunijnej sukience. wciąż masz taki korkowy zapach


number of comments: 33 | rating: 25 | detail

Veronica chamaedrys L

Veronica chamaedrys L, 2 september 2012

oczyszczenie

pod wieczór nad jeziorem roznieciłeś ognisko żarem papierosa spragniony 
płynną ofiarę zacząłeś od hestii wznosząc toast za brudną miłość 
z rocznego rachunku sumienia jak chrust dorzucałeś kolejno 
grzechy nocy. płomienie tańczyły ty stygłeś coraz to lżejszy 
zerwała się burza deszcz zgasił ogień 
czystszy z przepaską na biodrach 
w sandałach na nogach wróciłeś 
okadzony dymem


number of comments: 31 | rating: 32 | detail


  10 - 30 - 100  






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1