Agnetha, 19 february 2013
Wyczesywałam zwiędły listopad z włosów
zbyt krótkich, by mogły pamiętać
wakacje nad morzem i zeszłoroczne urodziny
skończone trochę przed północą.
Z coraz większą trudnością zapamiętywałam
rzeczywistość rozlaną za szybą.
(w zasadzie to nigdy nie pytałeś, czemu
siadam tyłem do kierunku jazdy).
Spod czarnego płaszcza wyciągałam
nieprzetłumaczalne pomruki
- kiedy grudniowy chłód odkładał
kolorowe sukienki na przyszły rok.
Spoglądając wyczekująco, przywoływałeś
większe inspiracje - i wtedy wszystkie
moje ziewania układały się na Tobie.
Kończyliśmy się wraz z księżycem
i twoim ukradkowym goodbye,
gdzieś między szyją a zarysem ust.
Agnetha, 19 february 2013
Leżę i słucham ciszy. Czas odpływa
na dalszy plan. Moja bezdomność
zaczepia się o coś żywego i ciepłego.
Nie czujesz mego ciężaru, nie wiesz,
że nosisz mnie w sobie, że całymi dniami
uparcie pasożytuję na twoim życiu.
Poza skalą jasności trwa zbiorowe
przymykanie oczu i boję się, bo jest całkiem
ciemno, kiedy trzymam oczy zamknięte.
Czas przetarty, dziurawy w wielu miejscach,
przezroczysty jak sito zabliźni się
leniwym wysiewem nocnych urojeń.
Agnetha, 15 february 2013
Spójrz - noc powoli kładzie na nas
martwe akordy cieni. Powiewa ciszą
i spojrzenia spokojniej prześlizgują się
pod skórę. Idzie wiosna - w zwolnionym
tempie przelewam miętową bezbronność.
Wychodzę z ukrycia. Z policzka
delikatnie zdrapuję pożółkłe rumieńce.
Gwiazdy pod stopami wciąż są dla ciebie
nowością. Dłonie wyciągnięte z kieszeni
szukają czegoś na kształt wieczności.
Rzęsy wbijają się w palce.
Agnetha, 15 february 2013
Dla zachowania życiowej równowagi całuję
w lewy policzek - od dzisiaj. Końce włosów wyginają się
w kształt dawnych uśmiechów. W kieszeni chusteczki
o zapachu truskawek - jednorazowe.
Zaciągam się późną jesienią. Gdy oczy gęstnieją
błękitem staram się mrugać punktualnie.
Spacerując samotnie dbam o długość stawianych
kroków - spojrzenia przechodniów nie potrącają
nas bez powodu - pamiętaj!
Cała prawda mieszka ulice dalej, tam gdzie
zaostrzone krawężniki muszę wyrównywać
płaskim pantoflem.
Nocą tulę się w miękkim uścisku
do oswojonych miejsc. Wspięta na palcach
przykładam ucho do wnętrza przerwanego snu.
Agnetha, 15 february 2013
W zasadzie to nigdy nie wiedziałeś
pod jakim kątem wygięte są moje rzęsy.
Kiedy potanieją uśmiechy rozłożymy się
wygodnie na ugiętych parapetach
a każdy wzrok zwrócony ku przeszłosci
będzie groził upadkiem.
Nazajutrz wrócę w rytmie bezsenności
i szczęście przyklei się do wilgotnych ust.
Resztki nieprzespanych godzin
wyłonią kontury stygnące pod palcami.
Tylko przypadkiem strzepuję domysły.
Nastepnym razem
odwrócę się twarzą do ściany.
Agnetha, 28 january 2013
Ta bajka będzie raczej smutna...
Nie będzie przemyconych uśmiechów,
ani nadziei na wczesny świt
w objęciach kogoś podobnego do ciebie.
Trochę lżej opuszczam powieki
- widocznie wcześniej nie wierzyłam
w blaszany księżyc.
Odmieniam wieczność przez wszystkie
przypadki. Na parapetach bardziej
chcąca dosięgam tęsknot.
Przyklejona do wspomnień uczę się
dorastać. A przecież mogłeś wstać,
wykrzyknąc moje imię
- cokolwiek.
Agnetha, 25 january 2013
Bo nie powinnam obdzierać cię
z resztek niedopieszczonych nocy
Wyrównujesz oddechy i o świcie
sen który zgubiłeś w pośpiechu
wychodzi z twoich rozszerzonych źrenic
Najbardziej pamiętam chwile które
nigdy się nie wydarzyły i samotne perony
do których dobiegałeś zdyszany
jakby pociąg miał zniknąć wraz ze mną
Przemoknięte myśli wysuszone w słońcu
i cisza pochłaniana na raty
Fragmenty ciebie potajemnie upychałam
w miejsca chwilowo dostępne
gdy moją zużytą dłoń pozostawiałeś
na tylnym siedzeniu
Zmęczone oczy czekają do końca