smokjerzy, 8 november 2019
marchewka jak hinduski swami
uwikłany w wypłowiałe mantry
nóż się ślini również w garnku rewo
lucja no więc nie napiszę dzisiaj wiersza
zrobię zupę potem kopnę piątek w du
szę będzie miło sympatycznie
i do rymu trochę dymu na sobotę
zapowiada się cudowny dzień o smaku
wędzonego trupa albo prousta
prosto z odgrzewanej półki
smokjerzy, 6 november 2019
szósta rano
miałem czytać
ale kot położył się na książce
i zasypia
mruczą
ugniatane wiersze
smokjerzy, 4 november 2019
ta spóźniona mucha
po suchej stronie kropli deszczu
ten błotnisty skrawek nieba
szarpany przez świerkowe palce
ten człowiek który drapie się
po moich bliznach
tak mogłaby wyglądać samotność
na pamięciowym portrecie
sporządzonym przez lustro
jednak lustra odleciały
wszystkie
smokjerzy, 30 october 2019
zgasło światło
w wierszu
przyczajone słowo kot
szykuje się do skoku w ciemność
drżą nerwowo
elektryczne wąsy
smokjerzy, 29 october 2019
nic
specjalnego
szarość
o smaku kurzu
z nieszczelnej klepsydry
kilka blizn
w kalendarzu
uśmiech
rozpięty na krzyżu
to wszystko
smokjerzy, 25 october 2019
Otworzyłem oczy. Pies z apetytem
spogląda na drzwi. Sufit i ściany w dalszym ciągu
tu są. Coś dziwnego dzieje się z podłogą. Jest
zbyt blisko. Tego człowieka, który usiłuje wstać.
Tego upadku, który musiał nastąpić. Jak każdy
uparty ciąg dalszy. Zamknąłem oczy. W zasadzie
nic się nie zmienia. Zmienia się wszystko. Słowa
na tej podłodze nie czują się bezpiecznie. Zbyt
blisko apetytu. Daleko od drzwi. Za nimi głosy
ciężkie od znaczeń łączą się w obietnicę. Biegnijcie
słowa. To pies pomoże mi wstać. Dogonię. Ułożę
wiersz. Odkurzę twarz. Zabliźnią się sny. Ponownie
zgłupieje czas. O ile to w ogóle możliwe. Tak. Nie.
smokjerzy, 22 october 2019
nieruchoma jak on
gdy próbował okłamać ból
teraz rozsypuje się na tysiąc
mięsożernych sekund
ktoś podpalił świt
wrzeszcząc płoną liście
okno widzi wszystko
w obrębie zaognionych ran
po ważniejszej stronie szyby
wątły oddech wymarzył sobie
papierowe skrzydła
i myśląc że leci
spada
smokjerzy, 15 october 2019
dupa
to słowo
jako jedyne
przetrwało na pustyni języka
i ledwie żywe
upomina się właśnie
o prawo wstępu do wiersza