smokjerzy, 4 december 2019
ze światła
wypłukany dzień
ucichły okoliczne lustra
cisza wierci dziury w wyobraźni
na łowy rusza wymyślony kot
cały z czarnych słów
smokjerzy, 28 november 2019
za oknem
czubek i gawron
rozchwiani
jakby napili się wiatru
tuż obok mnie
kondukt uschniętych butelek
w drodze znikąd
donikąd
smokjerzy, 21 november 2019
rozpada się na sześć liter
i tak rozsypane
zakłóca spokój kartki
w nadziei że odnajdzie je
i z powrotem poskłada
jakiś równie zbłąkany poeta
ale poeci są zawsze zajęci
piszą wiersze
smokjerzy, 19 november 2019
rozejrzyj się
głos dochodził
znikąd
zamknąłem oczy
i zobaczyłem
że niczego tu nie ma
prócz tego
co chciałoby być
a nie może
więc krzyczy
smokjerzy, 18 november 2019
ten uśmiech
przyczajony
do skoku gotowy
nigdzie
już nie odleci
smokjerzy, 12 november 2019
Siedzą naprzeciwko siebie - on, już prawie pusty,
i on, zmaterializowany strach. Sprośny jęzor światła
deformuje twarze. Meandrują stróżki cieni. Ale
to nieobecność jest prawdziwa. Wchodzi przez otwarte rany.
Krzyczy. Milknie. Rośnie nic. Wyskakuję z tego snu.
O spójność walczą strzępy dnia. Obok stóp dwie gwiazdy
głoszą miłość, której nie rozumiem. Odnajduję blizny
w miejscu rozstań. Tam się ich wyrzekłem. Sączy się
niechciana pamięć. W lustrze klucz. Użyć go, to umrzeć
z bólu. Przedtem zjem śniadanie. I napiszę list. Do psa,
do blizn, do nieobecności. Strach był wymyślony. Chyba.