Natali, 17 march 2011
niespełna trzy dni temu
wyszedłeś z ciemności
kokon uwolnił skrzydła
marzysz by ulecieć
o własnych siłach
lotem sukcesu
choćby przyszło zapłacić najwięcej
masz swoje pięć minut
kiedyś
lądowiskiem bezpiecznym
były jej czułe dłonie
tak rozległe
nie dostrzegłeś
rozmiaru serdeczności
teraz
za późno na
przeczytanie instrukcji
jak zostać motylem
i wiecznie życ
Natali, 17 march 2011
uczucia kruche
jak motyle życie
otulone dłońmi
niby ciepła szalem
próbują wzlecieć
za krótki ich żywot
nie pozwala
wiecznie trwać
zaniedbane umierają
jak barwny pył
zostawiają ulotną poświatę istnienia
Natali, 11 march 2011
zasłona rozdarła się na dwoje
stalowym zgrzytem
odsłaniając oślepiające wnętrze
wypalone do czerwoności
płomieniem zaufania
wykonała się obietnica
poznana przebaczeniem
dopełnił się tragizm
w człowieku
całą gębą w new age
cela więzienna
zgodziła się być ziemią obiecaną
nadgarstki wrosły
w okowy nierozerwalne
bezwolnie wybierają zniewolenie
z obawy przed za szerokim światem
zobojętniają lizaniem wycie
bezradni bogowie teraźniejszości
Natali, 6 march 2011
w pasma włosów wmieszane
źdźbła świeżo skoszonej trawy
zielony zapach przenika twoim piżmem
musi smakować nieziemsko
skoro z takim zachwytem
zlizujesz krople szampana
z truskawek
przyjemnie chłodzą puchar
długo badasz rozgrzany brzeg
palcami dotykając strun
ledwie zagrałam
powstało
wysoko odleciałam w tańcu
spłynąłeś kroplami wiosennego nektaru
na płatki i nagie wzgórza
zaraz potem masz apetyt na następną porcję
Natali, 5 march 2011
plusk monety na szczęscie
odsłonił przejrzyste granice
oblicza strachu
wlewają się w myśli
ciężkimi kroplami doświadczeń
jednym brzegiem ja
drugim ty
biegniemy
ostrą krawędzią
kalecząc stopy
szukamy dogodnego miejsca
by rozstąpiło się
morze niewyleczonych draśnięć
poczerwieniałe
od braku zrozumienia
potrzeba nie jednego odpływu
Natali, 4 march 2011
ciężkim powietrzem płynę
po ziemi
to nawet dobrze
jestem niewidzialna
opasłe myśli ciągną
jeszcze niżej
w kanale żaden ściek nie pyta
czy może zalać lepkim brudem
wieczorem dwie godziny
w wannie
rano dziesięć centymetrów
nad podłogą
Natali, 4 march 2011
przygnębiona długim chłodem
zacieram dłonie z nadzieją
czekam na odpowiedź
jak mija lato w Cape Town
ta starsza pani
co projektowała przed tobą
miasto dawnych duchów
umarła wraz z pamięcią
nieodkrytego miejsca
wpomnienia wiążesz tęsknotą
w bagaż i wyruszasz
na nieswoją wojnę
potem wracasz
tylko po to
by obejrzeć koniec świata
radość sprawia
niespodziewana odpowiedź
na list w butelce
nadany oceanem
dzisiaj znów wysłałeś do mnie jaskółki
Natali, 27 february 2011
zimny kolor ścian
powiewa uprzejmym chłodem
blady puch przyprószył
twój niemy świat
w słowa nigdy nie ubierałeś uczuć
żyłeś jednak tak
bym czuła się ważna
nie śmiałam ranić twojej dobroci
bezradnie skostniały
czekasz na ciepło
jak ja tęsknię do chwili
gdy zakup niebieskich taczek
wywołał radość dziecka
wykrzyczałbyś pewnie
wszystkie przemilczane słowa
gdyby tylko usta przypomniały
jak zegrać się z głosem
kawałek drzewa stał się podporą
jak przyjaciel z którym
dzielisz ból równowagi
zbliżył do natury
moc drżącego cierpienia
zmieszana z cichą pokorą
uczyła zmieniać pampersy wstydu
egoizm klęknął przed agape
spod raz po raz zamykanych powiek
wypłynęła łza
tak samo cicha jak ty
męstwo spoczęło w dłoniach kobiety
* mojemu tacie
Natali, 24 february 2011
miotana podmuchem
podpieram się wiatrem
jak garncarz modelujesz
i wypalasz myśli
ugniatasz by pobudzić życie
kapelusz pełen wspomnień
po ojcu
płaszcz zakrywający
wstyd i bezradność
to cały spadek
z trudem szarpię
wbrew za sobą
zostawię
pójdę aleją starych drzew
nie do przesadzenia
nawet nie zauważyłam
kiedy przyszła
bezlistność
wiosną kałuże odsłonią prawdę