Anna Gabriella Lilith Gajda, 10 maja 2013
tylko jeden mały krok
dzieli mnie od raju
jeden malutki kroczek – wystarczy tylko
spuścić ze smyczy wyobraźnię
tak zwykle krótko przykutą
sztywnym łańcuchem do szarej budy
codziennej rutyny
pozwolić jej biec wolno własnymi ścieżkami
i móc już wpuścić do głowy
tą oszalałą ferie barw
prześwietlić neurony opalizującymi refleksami
złamać tą szarość rutyny
bajkową gamą kolorów
i wirującym bezlikiem odcieni
i już zdobyte bramy mego własnego edenu
zamknięte we wnętrzu mej własnej głowy
wciśnięte w sztywne ramy
kości mej czaszki
a świadomość tej bliskości
jak rysa na czarnej płycie
co się zawsze na niej
gramofon zacina
zapętlonym dźwiękiem
ucho kaleczy estetyką
swobodnej swej kakofonii
Anna Gajda „Lilith”
27 stycznia 2012r.
U progu do raju…
Anna Gabriella Lilith Gajda, 10 maja 2013
i kolejny raz bolesny zastój
trzyma kurczowo za otępiałą głowę
i każda myśl tak mocno przeterminowana
pokryta pleśnią banału
a inercja zastygłej wyobraźni
kaleczy sfermentowane pusto brzmiące słowa
odarte już całkiem ze znaczenia
w uszach rozbrzmiewa kakofonią
artykułowanych bez-dźwięków
i całym jestestwem krzyczę
o jakikolwiek ruch na martwym horyzoncie
o najlżejszy choć podmuch
który zerwie ciężkie kotary
zatęchłe martwą ciszą
kolejna wizyta w umieralni talentów
a moja głowa tuż po aborcji
wydala trupio blady okaleczony płód
niechciane dziecko zrodzone z niemocy
i została już tylko
post-nuklearna pustynia zawieszona w próżni…
Anna G. „Lilith”
11 kwietnia 2013r.
Sosnowiec zawieszony w próżni –
- spragniona czułego dotyku Weny…
Anna Gabriella Lilith Gajda, 9 marca 2013
Wnikam w ciemność bezsennej zimowej nocy
Otulam mrokiem zziębniętą duszę
Czasem ta ciemność budzi lęk
A czasem wlewa w duszę spokój
Co równie cichy jest
Jak ta zimowa noc
Dziś ta ciemność jest też we mnie
Obcuje z moją jaźnią
Zalewa wnętrze wezbraną falą
By rozbrzmieć głuchym wyciem
W ciemną zimową noc jak ta
I tylko czasem czuję że
Chciałabym o tym napisać wiersz
I w słowa ubrać tak to wycie
By oddać jego prawdziwy sens
Anna Gajda „Lilith”
23.12.2012r.
Zimowa noc w kraju nad Wisłą
Anna Gabriella Lilith Gajda, 30 listopada 2012
„Kochać kogoś to przede wszystkim pozwalać komuś na to, żeby był, jaki jest.”
Wiliam Wharton
zawsze gdy zniżam pułap swych myśli
lekko ku Tobie
wręcz namacalnie słyszę
jak szepty wściekłych motyli
kąsają Ego do krwi
wypełniły już całą niewygodnie
brzęczącą ciszę
pomiędzy dźwiękami
i liżę prędko umykające słowa
by złagodzić choć o ton
ich brutalnie zimny wydźwięk
gdy rozbijają się niczym kruche szkło
o nieugiętą twardość
niezdobytej fasady
twej obojętności
i pozostaje już tylko
ten przenikliwie cichy szmer w sercu
niechcianych uczuć skwaszone mamrotanie
krach koalicji zawartej przez frakcje płci
Anna Gajda „Lilith”
30 listopad 2012r.
Uwięziona gdzieś pomiędzy dźwiękami… Sosnowiec City ZE
Anna Gabriella Lilith Gajda, 13 października 2012
„Małe świństwa mówi się głośno... Wielkie szeptem. Prawdy natomiast nie mówi się w ogóle. Kto wie czy każda prawda nie jest w gruncie rzeczy największym świństwem?”
Marek Hłasko
subtelne drżenie powieki
gdy lepisz w panice
kolejne kłamstwo
o minionej
równie lepkiej nocy
pełnej westchnień
licząc jedynie
na moją naiwność
i bezgraniczne zaślepienie
od mdłego blasku
tej miłości
co jak pies kulawy
się tuła bezpańsko
głodna
zmarznięta
już od zbyt dawna
we mnie
i ten nerwowy tik –
- opuszkami palców
gładzisz bezmyślnie
brzeg małżowiny
pachnącej jeszcze
nie moją śliną
obco
tu nie ma już miejsca
na kolejną szansę
na wiarę w cud
nawrócenia
i nawet choćby
sam Chrystus
skonał tu
za ciebie
na krzyżu
raz jeszcze
nie zdołałby już odkupić
tych twoich
wszystkich świństw…
i proszę ten ostatni raz to pewne…
zamknij już za sobą wszystkie drzwi
zniknij gdzieś za zakrętem
zgub się pośród tłumu tam na ulicy
i schowaj się wreszcie za horyzontem oczu
zapomnij na wieczność adres
mego wszech-upokorzenia
tu.
Anna Gajda – Lilith
04 lipca 2011 roku
Sosnowiec
Anna Gabriella Lilith Gajda, 9 października 2012
Dla Ciebie – za to, że zwróciłeś mi moją wolność stając się „niebyłym”…
dziś mam już tą absolutną pewność że
czasem są twardsze niźli granit
te zwiewne rwące słowa
palcem na wietrze wypisane
czasem ostrzejsze także są
niźli sztyletu zimne ostrze
te ulotnie słodkie drobne niuanse
czule i miękko wprost w twoją małżowinę
bezgłośnie wyszeptane
dlatego też i dziś nie marnujmy
już więcej czasu niepotrzebnie
na bezsensownie puste
jałowe czcze gadanie
i bez słów całkiem
zupełnie pozawerbalnie
wykrzycz mi proszę tu i teraz
te wszystkie kłamstwa i zdrady wielokrotne
i ile razy sprzedawałeś mnie od wewnątrz
kawałek po kawałku
tak proszę właśnie – tu i teraz
zupełnie szczerze aż do krwi
tak abym i ja mogła w końcu
wygarnąć wszystkie swe spiętrzone żale
tak samo całkiem niewerbalnie
uciec w dal gdzieś hen
aż za horyzont się skryć
móc już zostawić w tyle
daleko gdzieś za sobą
ten gorzko-obcy smak
twych ust nad ranem
i ten ostatni jeden raz
pożegnać się
w pamięci zetrzeć obraz Twój na proch
co go spod półprzymkniętych powiek
zdmuchnąć raz ostatni już chcę na zapomnienie
niczym radioaktywny pył
zepchnąć w niepamięć aż po sam kres
w nieskończoności nieprzebyty mrok
tak oto właśnie dziś
zupełnie poza werbalnie
po Tobie został we mnie już tylko
ten głuchy serca ton przebrzmiały
wątły dysonans między „Kochać” a „Być”
zwykły pustostan gdzie już więcej nic
poza tą gnijącą stertą
spróchniałych emocji
i paru przeżartych korozją
błahych drgnień - tylko te kilka papieru strzępków
nikomu niepotrzebnych już
co się je zapomniało rzucić w kosz
upchnięte w kieszeń gdzieś głęboko…
odwieczna prawda to iż
co ma początek
i kres musi mieć – iskra zapala się i gaśnie wnet
a do wieczności dotrwa jedynie
mej werbalnej płochości
migotliwy drgający cień
Anna Gajda „Lilith”
09 października 2012r.
Sosnowiec – dobijając do kresu by móc zacząć coś od nowa…
Anna Gabriella Lilith Gajda, 10 lipca 2012
polizać błękit nieba w słoneczny dzień
u schyłku lata
dotknąć gorącej łzy
mknącej ukradkiem po policzku
poczuć jak pachnie strach
oko w oko ze śmiercią w obliczu końca
posmakować słodkości miłosnych uniesień
i goryczy rozstania pełnego wyrzutów i złości
czuć doznawać ŻYĆ
być tętniącą w arteriach żył gorącą krwią
żywym srebrem
niemilknącym dźwiękiem
i nieśmiertelną pieśnią – ot tyle wiem o życiu
nic więcej…
i taka suma moich pragnień
w równaniu losu same niewiadome
więc policz do trzech
i zamknij oczy – niech spełnia się twój Sen…
Anna „Lilith” ®
11 luty 2012r.
Żyjąc swoim Snem do bólu…
Anna Gabriella Lilith Gajda, 26 maja 2011
„Kto chce kochać ludzi, musi mocno nienawidzić to, co ich zniewala.” Jean Sartre
Powtarzalna próba
Nakarmienia głodnych ust
Milczeniem
Brzęk tłuczonego szkła
Rozbija myśli w pył
I lekko zwracam się twarzą na Wschód
Dochodzi mych uszu
Zniekształcony dźwięk muzyki
W tych sakralnie
cichych chwilach
Brzmi niczym rozlewające się z głośników
W muzułmańskich miastach
Wezwanie domodlitwy
Równie przejmująco rozdziera od środka
Tylko że ja przecież oddaję cześć
Jedynie własnej próżności
Chciwie szeptam
o moich pragnieniach
co kąsają ciało
jak hieny truchło
Pół-prymitywny instynkt
Samozaspokojenia – zobacz
Jak płonę naga
Tu przed tobą
Jak mocno drży w oczekiwaniu
Rozpalone ciało
Gdy rozgrzeszenie wciąż się nie staje
I zimno wzbiera w żyłach
Jak ciekły azot zamiast krwi
I mijamy się obojętnie
Stapiając w asfaltową anonimowość
ulic ukrzyżowanych za grzechy nasze…
Anna Gajda Lilith
26 maj 2011r.
Anna Gabriella Lilith Gajda, 8 maja 2011
Motto:
„Dzisiejszemu
światu jest potrzebna nie tyle energia termojądrowa, ile raczej energia
zamknięta w ludzkim sercu, którą trzeba wyzwolić.”
Albert Einstein
Nigdy wcześniej żadne widzenie nie odcinało
się tak wyraźnie w twarzach o stu takich samych obliczach.
Daję Ci namacalny dowód tego, co od wielu
nieprzespanych lat zżera po kawałku Twoją duszę.
Oto teraz w ciemnej masie przeludnionego
molocha, w plątaninie bezosobowych głosów, rozpoczyna się proces demaskacji
powszechnej wrażliwości.
Nie uciekaj!
Patrz, patrz uważnie na narastające crescendo
strachu.
To właśnie tutaj, na równomiernie zaludnionej
powierzchni powtarzających się ulic: 3-go Maja, 11-go Listopada, Ofiar Katynia
i innych, równie wzniosłych, rozkłada się wszechobecne upodlenie, szydząc z
patetyczności małych, niebieskich tabliczek.
Nie zaprzeczaj.
Chociaż z własnym Ja nie baw się iluzją.
Słyszysz krzyk ostatecznego braku nadziei,
wyrywający się z pod brudnych szmat, okrywających zwłoki człowieczeństwa?
Moje miejsce jest nieuchronnie określone,
choć bez końca podejmuję rozpaczliwe próby ucieczki na drugą stronę ulicy,
niedostępnie ukrytą pod grubą warstwą świadomości.
Nie zapieraj się, że właśnie Ty nie próbujesz
uciec – głęboko wyryte cienie pod Twoim spojrzeniem zdradzają historię każdej z
tych prób.
Liczę kroki miażdżące niezdarnie chodnik.
Każda moja zmarszczka emanuje nieustępliwą niepewnością, która jak rak toczy
moje tkanki.
Chyba mamy zimę.
Mroźne powietrze przesycone paraliżującym
lękiem szczypie w zakończenia nerwów.
Rozstrajam się wewnętrznie. Uwidacznia się
też dysonans ruchów: nogi chwiejnie szukają oparcia; choćby za cenę powrotu.
Ostatkiem sił wypowiadam zaklęcie przywołując
obrazy zimowych poranków, gdy razem z tatą chodziliśmy na wzgórze lepić
bałwana. Ziemię pokrywał świetlisty całun; wszystko było wtedy białe i czyste,
a to co czarne odcinało się wyraźnie.
W swoich ucieczkach wiele razy próbowałam
znaleźć tamto wzgórze i tamtą monochromatyczną fotografię siebie. Teraz wiem na
pewno: tamtego wzgórza już nie ma, a tu szare grudy ziemi raz po raz zmieniają
położenie. Czasem przychodzę popatrzeć jak przerzucają się nimi rozwścieczone
buldożery.
Każdego ranka obserwuję kolejne stadium. Słucham
jak ON mówi zarażony wszczepiennym entuzjazmem, że oto dane mi jest być
świadkiem narodzin kolejnego dziecka Nowej Ery.
- kolejnego okaleczonego dziecka, kolejnego
anonimowego miejsca zmasowanej konsumpcji… -
Nie odpowiadam. Tłum wstrzymuje oddech w
chciwym oczekiwaniu.
(Przerażenie goni mój rozbiegany wzrok).
Oto chwila narodzin, w głowie wibruje krzyk
noworodka… Mogłabym przysiąc, że słychać w nim skowyt zaszczutej nadziei. Nie
mam pewności; wszystko zanika pod naporem wygłodniałych wrzasków, narastających,
napierających…
Nagle coś pęka.
Słyszę suchy trzask.
Obrazy cichną.
Wszystko gaśnie.
Zapada cisza…
I nie ma już nic.
Lilith Anna G.
Anna Gabriella Lilith Gajda, 8 maja 2011
Blady żar
bezsennych słów
spowija przestrzeń
mijając się
z własnym znaczeniem
rozbijam w pył
pusto brzmiące głoski
drżąc przy tym
lekko
pełna obawy
nie istnieje nic poza tym
mdłym
pozbawionym jaźni
blaskiem
a to
co miało się stać
staje się Tu
właśnie teraz
jak nagie
Niepokalane Poczęcie
odarte
z otoczki cudu
i całej swej świętości
I tylko nie mów do mnie
nigdy więcej
tych swoich opętanych
słów....
Lilith - Anna G.
14.04.2011r.
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.