sam53, 2 listopada 2025
dwa słowa które chciałoby się przytulić
czasem jeszcze zaśpiewać
dwa słowa które budzą uśmiech na twarzy
bez żalu o zmarszczki w kącikach ust
ani o powietrze które ślizga się po języku w te i we wte
dwa słowa które jak miłość rozrzucamy wkoło
w szepcie nie szepcie na pogodę i niepogodę
w płatkach śniegu i kroplach dżdżu
które chciałoby się czasem zaśpiewać
jak piosenkę
zanim pocałujesz w usta
sam53, 2 listopada 2025
chodźmy na spacer
podarujmy sobie jedną jakże przyjemną chwilę
tylko we dwoje
darujmy sobie czas odnaleziony w przeznaczeniu
gotowi na odlot
gotowi na wszystko
odfruńmy
odfruńmy razem ponad las
ponad rzeczywistość
chodźmy na spacer zaraz
dziś jeszcze
gdyby tak można było
zasnąć w twoim sercu
i już się nie budzić
sam53, 1 listopada 2025
wróciłem z cmentarza
zaparzyłem herbatę
ale nie pomogło
przed oczami błyskało tysiące światełek
tysiące płomieni burzyło przede mną przestrzeń
nawet gdy zmieniałem miejsce pobytu
światełka przyklejone do obrazu w oczach
frunęły za mną jak stado natrętnych much
wróciłem z cmentarza
zaparzyłem herbatę
jeszcze czuję się zmęczony
zmęczony modlitwą za dusze zmarłych
zmęczony łuną nadziei na życie wieczne
zmęczony ciemnością której wcale nie ubywa
niegasnącą pamięć o bliskich
spalamy w niegasnących zniczach
ais, 31 października 2025
nie mogę się tobą nasycić
i jadłabym cię łyżkami
smakować chcę ciebie zawsze
spijać hektolitrami
a kiedy ciebie zabraknie
zostanę głodna spragniona
samotna i kwaśna jak ocet
z łyżkami w nagrobek wtulona
(Konkursowe)
Yaro, 31 października 2025
niepotrzebny dzień
chyli się za horyzont
noc głaszcze powieki
niepotrzebny
stary sweter
kilka dziur
na skwerze miasta
przyjacielu
wróć dla chwil
powiedz kocham
noc
zabierze
za horyzont
sam53, 31 października 2025
dzisiaj specjalnie wstałem o świcie
żeby zobaczyć wschód słońca
już wiem zza którego drzewa strzela w górę pierwszy promień
z daleka wyglądało na brzozę
ale podszedłem bliżej i brzoza okazała się olchą
pod drzewem rosną pokrzywy
ciotka Filomena mówiła że dobre na reumatyzm
ale trzeba się nimi biczować
z najmłodszych listków
można zrobić sałatkę
nie nie teraz
na wiosnę
smokjerzy, 31 października 2025
przemierzam pustosłowia
w poszukiwaniu choć jednej
kropli wiersza
absynt, 30 października 2025
Lata nie było, mchy za wcześnie zakwitły, padało.
Gdzieś w cieniu topoli ukrywał się lis, miał tę przewagę,
że wypatruję gwiazd, drogi do nieba,
by głośno zapytać: dlaczego?
Nauczyłem się żyć i wstawać bez ciebie, kaleczę przy goleniu,
milczę. Codzienność nie pozwala zapomnieć. Wspominam
opowieści matki. Jej uśmiech i łzy. Mój bajeczny świat.
Wstydliwy do bólu.
Kamienie umiały mówić, a dym z ogniska odkrywał nieznane.
Modliłem o dłuższe dni, noce bez snu, o jeszcze. Garściami
chwytałem motyle.
Fascynacja, słowo klucz, wytrych duszy. Nie wiem,
czy to czułaś, nieważne też kto bardziej. Skomplikowane
równanie opisujące trajektorię uczuć jest bez znaczenia,
liczy się czas, odwrócony, implozja.
Wciąż nie mogę zrozumieć. Zwyczajne gesty, milczenie,
zmywanie naczyń urastało do rangi misterium, krople rosy
na szyi, związane włosy. Tajemnica w ukradkowym spojrzeniu,
wilgoć ust.
I przyszła jesień. Za szybko, pośpiesznie, nachalnie.
Zapłonęły świece i bezduszność dopełniła chwili.
Zaduma i wiatr. Rozpylony gwiezdny pył podrażnił oczy.
Jedna łza. I nic więcej.
ais, 30 października 2025
Dom. Noc. Ze ścian szept. Jęk.
Lęk. Deszcz. Las. Płacz.
Tam kruk. Mruk. Kra kra. Wśrod drzew mgła.
Krok. Ból. Mrok. Wiatr. Z chmur błysk.
Ktoś zbladł. Licz raz dwa.
Ktoś się bał? Łka. Nóż. Krew. Kap kap.
Zmyj grzech. Giń. Ciach rach. Trup.
Co noc ten sam sen. Śmiech.
*
czy jest tu bóg?
gdy nie ma
dom drży i świat
ten wrzask
coś zrób
do nas dąż
przez noc po świt
**
wciąż dżdży
skryj gniew
nóż ma rdzę
wdech zdechł
krzyk płacz
nie czyń zła
***
Śmierć. Grób. Duch. Kwiat. Znicz. Żar.
Módl się. Byś mógł być. I wciąż żyć...
ais, 30 października 2025
posępny wieczór siadł za oknami
kłosy poranka schował ktoś w tobół
drzwi z żalem skrzypią na do widzenia
światło rabuje zdrowasiek pozór
w ślad za innymi idzie zbolały
upada w topiel przykre złudzenie
nic już nie widzi głęboka otchłań
zakradł się w ciało jęk; osłabienie
towarzysz odszedł i nie zawróci
daremnie czekasz miłych odwiedzin
unieś tę prawdę kłującą w oczy
może cię tylko widmo nawiedzić
łez nie roń głowę przyłóż do ziemi
pogłaszcz smuteczek przy piersi żywej
czego szukałeś już nie odnajdziesz
pytanie niebu zadaj: qui vive!
za starą bramą zgaszone światła
zbłąkane zjawy szukają drogi
zachłanny Charon zwiększa opłatę
to był ostatni już sen twój błogi
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.