Marek Gajowniczek, 23 lipca 2022
Mimozami lato się kończy.
Jesień życia się nimi zaczyna.
Twarz zakrywa kapturem opończy.
Za godziną upływa godzina.
.
Starość pachnie jak czułek wstydliwie
i nie czas już żałować róż.
Odurzony wiązanek igliwiem
przysnął talent i Anioł Stróż.
.
A diagnoza zwiędłość przypomina
i ośmiesza wyniosłe pozy.
Ludzka pamięć igraszki zaczyna.
Z czasem zwija się jak mimozy.
.
Może jeszcze nie przytułek
na ulicy Końskie Zdrowie,
lecz czekają pod tytułem
literówki w każdym słowie.
.
To nie dżuma i cholera
stawiają kawę na ławę
śladem wyników Dopplera
idą czasy mniej łaskawe.
.
Pozostały we wspomnieniach sennych
o nadziei szeptane rozmowy,
o pogodzie i nastroju zmiennym,
o mimozach w upale lipcowym.
Yaro, 23 lipca 2022
jestem z miasta mówią nie widać
w moim mieście dzieci chodzą do szkoły
moje miasto miastem miłości i złości
pełno takich różnych zdolnych niewykształconych
zatapiam smutki zanurzam się w zgiełku spraw
jestem samolubny nie dbam o uczucia innych
myślę że jestem niewinny to błąd
grzech na każdym kroku pełno proroków
zgubnych przepowiedni usycha świat ja razem z nim
mówili zawsze stój idź tam nie płacz daj przykład
Adam Pietras (Barry Kant), 23 lipca 2022
Z Robinsona Jeffersa
„Wstręt mam do moich wierszy, do każdego słowa.
Och blade, kruche kredki, zawsze nadaremnie
Falistą linię trawy chciały narysować
I ptaka, jak się stroszy w pierwszym białym świetle.
Och popękane moje zakopcone lustra.
Niech bym nie splendor rzeczy, odbłysk jeden chwytał.
Niezdarny ja myśliwy, z wosku moja kula.
Gdzie piękność lwa, lot łabędzia, huragan skrzydeł?”
-Ten dziki łabędź świata nie cel myśliwemu.
Lepsze kule niż twoje w białą pierś godziły.
Lepsze lustra niż twoje pękały w płomieniu.
Wstręt- do siebie, czy ważne? Umysł, który słyszy
Grzmot i muzykę skrzydeł, oko, co pamięta
To kochać masz. Kochaj dzikiego łabędzia.
przekład Czesław Miłosz
Marek Gajowniczek, 23 lipca 2022
Czas sonety na rakiety
podstępnie wymienił,
kierując myśli poety
na krainę cieni.
.
Wyobraźnia w zawieszeniu
chybotliwym trwa,
czy z pogwarki na kureniu
pieśń złożyć się da?
.
Wiatr od morza wzniecił pożar.
Udrzają szkwały,
a na stepie palą zboża.
Matki wyjechały.
.
Smętne trwa oczekiwanie
na to, co przyjść musi.
Z myślą.. co po nas zostanie,
odchodzą wiarusi.
.
I ten Stary - pełen wiary
milczy coraz dłużej,
przeganiając senne mary
z poetyckich wróżeń.
.
Choć to jeszcze nie ostatnia
teatralna scena -
pogania już widzów szatniarz.
Płaszcz zabrała wena.
Yaro, 23 lipca 2022
zbudowana ze słów
wykopanych prosto z ust
twardą skałą oszlifowaną
woda drąży kamień
strumień czysty
odbicie szklane
siedząca w pierwszej ławce
w pamięci na zawsze warkocze
rude włosy pachniały latem
nad stawem topione kaczki
kamienne kaczuszki puszczone z dłoni
trzymana twardo brzeg urwisko
woda drzewo las w pamięci
wyczuwalny spokój
na zawsze w głowie
zakochany chłopiec drży
skazany na wspomnienia
Arsis, 23 lipca 2022
Stoimy oślepieni słońcem, gdzieś pomiędzy frazami naszych oddechów. Wietrznej etiudy.
Ściskamy palcami nitki kobaltowego nieba,
które przesączają się zwierciadlanym strumieniem czystego blasku.
Przede mną bogini.
Przyglądam się
twoim oczom,
w to ujarzmione
w krysztale piękno.
Przyglądam się twoim oczom…
Skąd nadlatują te ptaki? Znad jakich wzlatują obłoków?
Widzę ciebie zatrzymaną w czasie. Falujące włosy zanurzone w oceanie smutku.
Rozdzierają cię roztańczone cienie, drgające refleksy,
jakbyś opadała na dno jeziora
półprzezroczystym ciałem meduzy.
Oddalasz się ode mnie tak bardzo powoli,
jak księżyc od ziemi… Milimetr po milimetrze…
… wyciągasz ramiona…
Lecz nim zerwą się grawitacyjne więzy,
spopieli nas supernowa w potoku straszliwego blasku.
Widzę
ciebie.
Twoje
usta.
Dłonie…
I mógłbym tak ciebie powtarzać. I mógłbym powtarzać wciąż. I mógłbym…
Co się stało z naszą miłością? Powiedz…
Nasłuchuję…
W uszach
― piskliwy szum…
Błądzę, potykam się, kluczę…
… docieram jedynie ― do n i c z e g o…
Widzę
ciebie.
Twoje
wspomnienie.
Zaciskam mocno powieki, aż do granicy bólu. Otwieram.
Rozmazują się wilgotne plamy. Skapują srebrnymi kroplami po nagłej lipcowej ulewie.
Spływają po szybach łzy…
Za szybami burza melancholii.
Za szybami
samotna noc…
Sperlona łąka.
Ogród. Las…
… za oknami noc…
Wsłuchuję się
w to ciągłe milczenie.
Ty umiesz wszystko. Wiesz…
… umiem już ciebie na pamięć. Tęsknię.
(Włodzimierz Zastawniak, 2022-07-22)
***
https://www.youtube.com/watch?v=dVy9Dyffg1s
Atramentowy-nefryt, 22 lipca 2022
jesteś blisko
choć daleko
jesteś we mnie
ale poza mną
wytrzymam
dla dobra
musisz pocieszyć
przytulić
tych którzy bez ciebie nie mogą
dalej
ja wytrzymam
dam radę
A.
Karen Adams, 22 lipca 2022
Życie jest podróżą
W hotelu pod różą
Który przypomina dom
Jest jak układanka
Do połowy pusta szklanka
Biegnie tak jak rzeka
Na nikogo nie zaczeka
Jak nie umiesz pływać
To nie jesteś ryba
Misiek, 22 lipca 2022
pamięci Ani, która odeszła prawie osiem lat temu
powstał właśnie film poświęcony Ani Przybylskiej
To niemożliwe to nie może być jawa
to tylko przecież zły koszmarny sen
jeden z tych
których wiele październikową jesienią
w bladym słońcu liście się już nie zielenią
barwami tęczy słowa się układają
w strofy na ostatnie pożegnanie
w napisany z serca jeszcze jeden tren
przecież Aniu tylko śpisz bólem zmęczona
jeszcze otworzysz piękne brązowe oczy
by świata łaknąc od nowa ciekawa
skąd te nasze łzy
jak krople rosy o poranku
srebrzą się na cienkiej pajęczyny sieci
dopóki poranny deszcz jej nie zmoczy
przyozdobi w perłowe korale
i przemieni w najcudowniejszą kolię
cichutko w kąciku
świerszcz na skrzypkach gra melancholię
za chwilę anioł do nieba z powrotem wzleci
bo to tylko sen o życia ostatnim przystanku
ale jeśli to senna mara dlaczego wciąż trwa
gdzie jesteś słyszę głos jakby z oddali
tęsknota cały czas w moim sercu gra
okrutny los zabrał na zawsze Anię
tym którzy tak bardzo
ją kochali
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.