Yaro, 31 października 2025
niepotrzebny dzień
chyli się za horyzont
noc głaszcze powieki
niepotrzebny
stary sweter
kilka dziur
na skwerze miasta
przyjacielu
wróć dla chwil
powiedz kocham
noc
zabierze
za horyzont
sam53, 31 października 2025
dzisiaj specjalnie wstałem o świcie
żeby zobaczyć wschód słońca
już wiem zza którego drzewa strzela w górę pierwszy promień
z daleka wyglądało na brzozę
ale podszedłem bliżej i brzoza okazała się olchą
pod drzewem rosną pokrzywy
ciotka Filomena mówiła że dobre na reumatyzm
ale trzeba się nimi biczować
z najmłodszych listków
można zrobić sałatkę
nie nie teraz
na wiosnę
smokjerzy, 31 października 2025
przemierzam pustosłowia
w poszukiwaniu choć jednej
kropli wiersza
absynt, 30 października 2025
Lata nie było, mchy za wcześnie zakwitły, padało.
Gdzieś w cieniu topoli ukrywał się lis, miał tę przewagę,
że wypatruję gwiazd, drogi do nieba,
by głośno zapytać: dlaczego?
Nauczyłem się żyć i wstawać bez ciebie, kaleczę przy goleniu,
milczę. Codzienność nie pozwala zapomnieć. Wspominam
opowieści matki. Jej uśmiech i łzy. Mój bajeczny świat.
Wstydliwy do bólu.
Kamienie umiały mówić, a dym z ogniska odkrywał nieznane.
Modliłem o dłuższe dni, noce bez snu, o jeszcze. Garściami
chwytałem motyle.
Fascynacja, słowo klucz, wytrych duszy. Nie wiem,
czy to czułaś, nieważne też kto bardziej. Skomplikowane
równanie opisujące trajektorię uczuć jest bez znaczenia,
liczy się czas, odwrócony, implozja.
Wciąż nie mogę zrozumieć. Zwyczajne gesty, milczenie,
zmywanie naczyń urastało do rangi misterium, krople rosy
na szyi, związane włosy. Tajemnica w ukradkowym spojrzeniu,
wilgoć ust.
I przyszła jesień. Za szybko, pośpiesznie, nachalnie.
Zapłonęły świece i bezduszność dopełniła chwili.
Zaduma i wiatr. Rozpylony gwiezdny pył podrażnił oczy.
Jedna łza. I nic więcej.
ais, 30 października 2025
Dom. Noc. Ze ścian szept. Jęk.
Lęk. Deszcz. Las. Płacz.
Tam kruk. Mruk. Kra kra. Wśrod drzew mgła.
Krok. Ból. Mrok. Wiatr. Z chmur błysk.
Ktoś zbladł. Licz raz dwa.
Ktoś się bał? Łka. Nóż. Krew. Kap kap.
Zmyj grzech. Giń. Ciach rach. Trup.
Co noc ten sam sen. Śmiech.
*
czy jest tu bóg?
gdy nie ma
dom drży i świat
ten wrzask
coś zrób
do nas dąż
przez noc po świt
**
wciąż dżdży
skryj gniew
nóż ma rdzę
wdech zdechł
krzyk płacz
nie czyń zła
***
Śmierć. Grób. Duch. Kwiat. Znicz. Żar.
Módl się. Byś mógł być. I wciąż żyć...
ais, 30 października 2025
posępny wieczór siadł za oknami
kłosy poranka schował ktoś w tobół
drzwi z żalem skrzypią na do widzenia
światło rabuje zdrowasiek pozór
w ślad za innymi idzie zbolały
upada w topiel przykre złudzenie
nic już nie widzi głęboka otchłań
zakradł się w ciało jęk; osłabienie
towarzysz odszedł i nie zawróci
daremnie czekasz miłych odwiedzin
unieś tę prawdę kłującą w oczy
może cię tylko widmo nawiedzić
łez nie roń głowę przyłóż do ziemi
pogłaszcz smuteczek przy piersi żywej
czego szukałeś już nie odnajdziesz
pytanie niebu zadaj: qui vive!
za starą bramą zgaszone światła
zbłąkane zjawy szukają drogi
zachłanny Charon zwiększa opłatę
to był ostatni już sen twój błogi
violetta, 29 października 2025
marzę o seledynowej trawie
a ja w białej sukience jak brzózka
karmię zakochane łabędzie
wyciągam ramiona do nieba
ułożona na liściach paproci
zakwitnę tej jednej nocy
będę chodziła z rękoma w górze
z upiętymi włosami piórkiem
najlepszą melodią naszą
sam53, 29 października 2025
czasami gotów jestem wyjść z siebie
zobaczyć jak włosy stają dęba
albo pójść po swoich śladach
tam gdzie jeszcze mnie nie było
wtulić się w promień słońca
który muska twoje usta policzki
zatrzymać łzę bez wiedzy właściciela
i krzyczeć na cały świat - kocham kocham
jutro rano opowiesz swój sen
w tym śnie gotów jestem zostać
Yaro, 29 października 2025
mijają pory roku
dokładam kolejne tabletki
jeśli spotkanie to w przychodni
jesteśmy razem przez wiele jesieni
dzisiaj kończy się październik
ostatnie opadły liście
znicze oświetlają nagrobki
pamiętać warto, włóczą się myśli
to tak niedawno jakby wczoraj
ktoś nam kradnie bliskich
dzisiaj padał deszcz
czuję pachnie jesienią
smutno i z żalem
zapisane inicjały na skale
sam53, 29 października 2025
to nie był eksperyment
on za nią łaził
wszędzie gdzie tylko się dało
mówił że jest zakochany
w jej obecności zamieniał się w jedno wielkie marzenie
wydawał się plastrem miodu
z bukiecikiem stokrotek na dzień dobry
ona dużo młodsza
podobała jej się ta jego adoracja
choć kiedyś rzuciła mu w twarz że jest nachalny
i tak rok drugi trzeci
przyzwyczaili się do siebie
potrafili nawet wspólnie milczeć
to nie był eksperyment
kiedyś chciałem podarować im wiersz
on uwierzył - zawsze traktował poezję jak czekoladki
ona do tej pory uważa że napisałbym o śmierci
bo miłość najpierw umiera w człowieku
później pojawia się smutek alkohol czasem inny człowiek
to nie był eksperyment
codziennie na ulicy spotykam ludzi
codziennie spotykam ludzi zbyt leniwych żeby się kochać
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.