Yaro, 7 listopada 2022
Tyle myśli w głowie mam
Nawet gdy śnię kocham cię
Zatrzymam czas w dłoniach
By ujrzeć światło na błoniach
Pełnych kwiatów pełnych barw
Nasze dłonie
spotykają się tam
pierwszy raz
Zamykam oczy
Zatrzymaj bym
Nie obudził się sam
Bym przy sobie ciebie miał
Boję się zostać jak kiedyś na
Pustym dworcu z
Wbitym wzrokiem w zegarek
Zimny wiatr powiewem
Targał włosy szeptał
Szyderczo życząc mi
Wszystkiego co nie jest najlepszym
Życzeniem
Arsis, 7 listopada 2022
Czekałem na ciebie tamtego lata., aby móc cię zobaczyć w zwiewnej sukience.
Czekałem długo, pełen nadziei i udręki smutku.
Spójrz
na
mnie…
Czy
widzisz?
Ptaki przed burzą zawadzają nisko skrzydłami w koszącym locie…
Widzę twój cień na ceglanym murze.
Migot refleksu w nadbrzeżnej trawie. Na zmarszczkach jeziora.
W ciszy i tajemnicy.
Bez podejrzeń.
W okrutnej spiekocie wieczornego skwaru
śnię.
Póki jeszcze można, póki czas…
Chciałbym, abyśmy mogli sobie powiedzieć,
okryci prześwitami,
co migoczą w pustce lotu, wśród krzaków jaśminu, bzu…
Spójrz
na
mnie.
… wśród szumiących drzew wciąż na ciebie czekam, wśród czerwonych róż…
(Włodzimierz Zastawniak, 2022-11-07)
***
https://www.youtube.com/watch?v=n-po58A47EA
violetta, 6 listopada 2022
jesteś moim sanktuarium
ciepłym letnim wiatrem
zaciemnionym lasem
w najgorętszym dniu
z dala od palącego słońca
na moim łańcuszku szyi
gdybyś topił usta
smakiem nektarynek
wiruję z listkami grabu
Sztelak Marcin, 6 listopada 2022
Zamiast początku: poeta musi
wyrażać się niezrozumiale, szczególnie w knajpie
zasnutej dymem.
Przysięgam, takie jeszcze istnieją. Po godzinach.
Poza tym języki są biodegradowalne i tak dalej
pitu - pitu, chlastu - chlastu aż do zaniku tętna.
Lub jak mawiają anachoreci blokowisk
– jeden krok poza cienką linię.
Dzielącą przestrzenie klatek na połowy,
nierówne. Zgodnie z logiką ławki i podwórka.
Żeby nie wspomnieć o śmietnikach i krzakach,
tam dzieją się rzeczy oraz nie tylko one.
Przysięgam, na słońce w słoiku. Po zachodzie.
Zamiast końca: poeta musi
zasypiać niespodziewanie, szczególnie w połowie
kolejnego wersu.
Afrodyta, 6 listopada 2022
Dni wyraźnie się kurczą, umykające ciepło długo
nabiera intensywności, zanim pozwala się dotknąć.
Omotane wiatrem palce chcą zatrzymać iskry,
które bezszelestnie przeskakują z ręki na rękę,
ale wilgotna skóra przezornie wysycha.
Resztkami woli (kiedyś przyczółku niezależności),
bez pośpiechu czy zbędnych ruchów wycinam
siebie z szablonu. Mimo krzywizn ziemi i kręgosłupa,
akuratne kroki po mistrzowsku omijają przeszkody.
Z wyczuciem unikają dołów, potknięć, mniej lub bardziej
spektakularnych upadków, aż wypełnią martwy sezon.
gabriel 123, 6 listopada 2022
nasze decyzje zmieniają
przyszłość
zatem
obalam mity
sam sobie
jesteś panem
niczyim niewolnikiem
gdyż wolność
w twoim sercu
w sercu
kraty
nie odbiorą
ona ptakiem
która poniesie ciebie
do domu
można zniewolić ciało
ale nie duszę i serce
zachowując człowieczeństwo
x x x
mroźne zimy
okiście
uginając gałęzie
mozaiki po szybach
od domu
do domu
koty
przy piecach
psy
w buch
tęgi
nie żartował
biały świat
aż łezka kręci się
w oku
gdzież on
kuligi
radość dzieci
jakby z innej
bajki
na dobranoc
miś uszatek
zając i prosiaczek
do poduszki
niekiedy powracam
po czym
wskakuję
w pendolino
by nie uciekł
chociaż czas ucieka
Anna Maria Magdalena, 5 listopada 2022
Bywa, że czarnej zasłony blask
bije po oczach aż strach!
iluzją życia, czas spędzony z powiek
złym sen spowija oszalałe serca pokrywy
gdy człowiek człowiekowi obcym jest na skraju.
Być, nie być?
Śmiech na sali brzmi dumnie
dudni w uszach jak grosz w studni
bywa..
zmęczenie materii boli
i myśli zbyt szybko koi
zanim poczują znaczenie, różnicę pomiędzy śmiercią a życiem
Swoim życiem...!
Sztelak Marcin, 5 listopada 2022
Królowa osiedlowej bohemy tańczy.
Szyby drżą co noc – spadek temparatury
i równy krok, tych którzy chcą
maszerować.
Zgodnie z kierunkiem zwrotek.
Opadających w stronę zachodów i wschodów,
natrętnie tam i z powrotem.
Gdzieś pomiędzy pasmami mgły
spowijającej jesień.
Niczym sny powyrywane z wczorajszych
kalendarzy. Zresztą, kto by tam liczył
upływy czy kroki, gdy:
Królowa osiedlowej bohemy jeszcze tańczy.
Marcin Olszewski, 5 listopada 2022
Lecę z ukraińskimi żołnierzami śmigłowcem
W dole teren Ukrainy. Wokół śmigłowca strzały
Wybuchy. Lądujemy. Zawiązali mi oczy
Dla mojego i ich bezpieczeństwa
Przyszedłem do brata. Objęliśmy się
Był poważny, spokojny. Powiedział że u niego
Wszystko w porządku. Pożegnaliśmy się
Odleciałem do Polski
Spokojniejszy o brata
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.