Marcin Olszewski, 10 września 2022
Jestem na weselu. Trwa zabawa i śpiewy
Jest miło i przyjemnie. Nagła zmiana miejsca
Poza weselem. W koszulce, dresie, bez pieniędzy
Kraków. Nie znam adres lokalu wesela. Jak wrócić?
Warszawa. Teleportacja? Konsultacja przy adaptacji
Strychu. W sobotę? Widzę kolejkę, gdzie znajomy urzędnik
Odbiera legitymację policyjną. Nagroda za pomówienie mnie?
Podobno prokurator i policja w tej sprawie przekupują ludzi
Rzekomo kradnę rzeczy, bym pomóc jakimś uczniom
Dawno temu, ktoś podobno widział jak w restauracji
W Warszawie, trzymam czarne ubranie. Nie moją własność
Tracę poważanie. Wszyscy się ode mnie odsuwają
Wracam na wesele. Nie ma już nikogo
Nie ma sprawy pomówienia. Jestem niewinny
Na weselnych stołach już niewiele jedzenia
Yaro, 8 września 2022
ołowiane chmury przeganiał wiatr
będę czekał
ciemny las wokół zamknięty czas
w szarym polu sieje rolnik ciemne ziarna
nie wydadzą dobrego owocu
z drzewa spada ostatni zielony liść
nadzieja spada na ziemię
płyną rzeki popiołu szare smutne oczy
płynął szkielety ryb ości białe
smród odór ziemia kona z bólu
przez ludzką głupotę
szkoda pod oczami słonych oceanów
dłonie skrępowane
czuję lęk
zamknięty wewnątrz świadkiem tych dat
co odkrywa przede mną świat
wierzę w lepszy inny świt
zbudzisz mnie
Arsis, 8 września 2022
Spójrz, coś wyrasta na skraju kobaltowego nieba…
Coś się rodzi na nowo.
Spala. Płonie nuklearnym blaskiem…
Spójrz, moja jedyna! Kwiat przed nami rozkwita, przecudnej urody, tylko że śmiertelny
i jakże morderczy w swojej kreacji.
Zachodzi. Ciemnieje nieskazitelną purpurą.
Gaśnie.
Wyżarzone
do cna
popielisko.
Matko,
moja
jedyna!
Drżę.
Przepływam przez poszczególne warstwy czasu, wyławiając echa przeszłych epok…
Powiedz mi.
Powiedz mi,
proszę…
(co mam ci powiedzieć?)
Cokolwiek.
… nasłuchuję…
Lecz,
tylko
― cisza.
Lecz nic…
Jedynie otchłań milczenia, którą eksploruje lodowaty wiatr.
Rozwieram
szeroko
ramiona.
Chwyć
mnie
za rękę.
Zamykam dłoń. Obejmuję próżnię. Wciąż próżnię…
Zaciskam
powieki.
Pod powiekami pulsuje bolesny powidok…
Otwieram…
*
Samotny
dom
na stepie,
w którymś słonecznym dniu lipca..
Samotny dom…
Nie widzę za wiele, bowiem razi mnie światłość z wnętrza przedmiotów…
Skąd
ten
blask?
To jasnowidzenie?
Menażeria
kształtów.
Coś jest. Za chwilę tego nie ma…
I znowu jest, ale w innym miejscu i czasie…
Przecieram
łzawiące,
szczypiące oczy…
Przede
mną
białe
ściany.
Otwarte
okna.
Drzwi…
Białe ściany.
Popękane…
Białe ściany
pełne rdzawych smug… …
… naznaczone brunatnym żarem eksplodującego przed dziesięcioleciami słońca…
Samotny dom. Opuszczony. Od dawna nieżywy.
W porywach wiatru powiewają niecierpliwie
poszarpane szmaty
ze śladami dawnego życia…
Matko,
moja,
jedyna!
Nachodzisz mnie w snach i o coś nieustannie prosisz…
… spomiędzy spróchniałych resztek, chwastów, wątłych łodyg…
(Włodzimierz Zastawniak, 2022-09-07)
***
https://www.youtube.com/watch?v=nVu9fypUS5U
Marek Gajowniczek, 7 września 2022
Francja, Niemcy, Rosja, Chiny
Nie chcą wolnej Ukrainy,
ani Polski i Trójmorza!
Kontynent wychodzi z morza.
.
Wygląda jak zwierz jurajski
z wielkim garbem himalajskim,
i nad tektoniczne rowy
wyciąga półwyspów głowy.
.
Sterczą na nich klifów rogi.
Powoli wstaje na nogi.
Dźwiga obwisłe podbrzusze
Z cieków rzecznych pióropuszem.
.
W ujściach błyszczą diademami
Zwane niegdyś koloniami
Sejfy zamorskich zdobyczy
Z bankami i drapaczami.
.
Zwierz w głębinie nędzy siedział.
Teraz na łapach niedźwiedzia
Przypomina już panterę
Zagarniając żyzny teren.
.
Reszcie świata grożąc głodem.
Uprowadza dzieci młode.
Ziemię pali. Domy burzy.
Wkrótce cały się wynurzy.
.
Wówczas ludzkość się przekona,
Że bluźniercze ma imiona
Wojenny, szatański pean.
Będzie walczył z nim Ocean.
.
Bestia groźne wszczyna wojny,
A Ocean jest Spokojny.
Czeka cicho aż od Stanów
Ruszy pasmo huraganu.
Bartłomiej Boruta, 7 września 2022
Dziś mam 44 lata
i nic
otworzyły się oczy niebieskie
i nic
robak sumienia przestał skrzeczeć
i jest cisza
było zielono, będzie biało
pejzaż daltonisty
Trzeba mi wrócić do źródła
"Na człowieka to ja się już nie nadaje
nie mam talentu do życia."
"Może się Pan przytulić do terminala"
Zbliżam się z przymusu
"Nie na takie loty Panowie,
nie na takie loty krojono nam skrzydła"
Tymczasem wiem już prawie wszystko
i mogę spokojnie pomilczeć.
a nawet pierwszy rzucić kamień
Po wojnie opowiem to wnukom.
Będę udawał, że śmieję się z nimi
Dziś mam 4444 lata
Misiek, 6 września 2022
W kroplach deszczu sensu szukam
w kałużach oglądam własne odbicie
pod czarnym parasolem ukryta sztuka
idę dalej i dźwigam moje życie
Słońce znowu się za chmurami chowa
wszystko z wolna staje się szare i ponure
zimny kamień losu pcham ciągle od nowa
na tę niebotyczną szczęścia górę
Nie chcę być dłużej już milczącym Syzyfem
czekam kiedy Fatum coś wreszcie przemieni
na brzegu oceanu czasu stoję przed klifem
może dobre fale nadpłyną tej jesieni
Z wodą nieśmiertelności poczuję wtedy sól
ale będzie inna bo nie taka gorzka i nie słona
chwycę największą falę wtenczas w ramiona
gdy zmyje ze mnie ten największy ból
Jeden ptak przygląda mi się stojąc na skale
może to anioł przebrany patrzy teraz skrycie
każdy ma swój klif o który rozbijają się fale
nic tak nie boli w życiu jak… życie
Marek Gajowniczek, 5 września 2022
Zjawił sie pod wieczór Manuel.
Zaklął brzydko po francusku
po czym ośmieszył him self
podkładając się pod Rusków.
.
Maybe he drank... ruszył va banque.
W kółko je t'aime - crème de la crème
i bukiet bardzo brzydkich skojarzeń -
wprowadził Kreml do szczytu marzeń
.
Niewinnie wskazywał Manuel
kto do wojny innych prze
ukrywając własny cel -
pieszczot po francusku chce.
.
Wszystko, co chciał, już w Unii miał
o plac Pigalle do innych żal.
Drażniły go kraje uparte,
gdy Caracal nazwały żartem.
.
Została mu zdradziecka gra.
Pytasz jak jest? Comme çi, comme ça
Wdzięczności dziś oprawcy chce.
Stoi u drzwi, więc s'il vous plaît
.
Obawiać się nie ma powodu.
Ma wielkie wsparcie Wielkiego Wschodu
Poznacie go. Ten Manuel
łasi się jak zwyczajny cwel.
Krzysztof Bencal (Benon Punicki), 5 września 2022
XXXIX
Raptem jedno uderzenie
młotem. I pęka skarbonka
serca Maryi. A Jezus
patrzy w niebo, którego
świnka nie zobaczy.
Przemyciłem hostię
z kościoła. Na razie
wyciągam ją spod języka
i chowam do etui
słońca. Gdy siedzę w pociągu,
jadącym po dwóch stalowych
linkach i wiem, że znów
wysiądę w rodzinnym mieście —
gdzie między mną a innymi
mieszkańcami jest przepaść —
myślę o śmierci, jakbym
trzymał balans. W końcu
skończy się miejsce na plecach
i zaczną chłostać Jezusa
poniżej kręgosłupa.
Smagnięty po dwóch półdupkach
jednocześnie, nie myślałem
pogrzebać planów Boga,
choć naprawdę bolało.
Moje pośladki są
symbolem wolności
i wiary, albowiem
w kościołach siadam, gdzie
zapragnę, a w urzędach
nie mam wyboru, bo
zazwyczaj stoją tam tylko
dwa krzesła: jedno
dla kierownika, drugie
dla petenta. Prezydent
Ameryki wydzwania
do mnie, ale nie odbieram
połączeń. Papież Franciszek
pisze do mnie listy, ale
ich nie czytam. Rozwijam
papier toaletowy
jak kliszę. I, widząc czyjąś
postać, przypominam sobie
obfity obiad w drogiej
kawiarni.
sierpień 2022
Krzysztof Bencal (Benon Punicki), 5 września 2022
XXVIII
Z perspektywy katolika
cały mój majątek nie jest
śmiechu warty. Ta
podziurawiona koszulka,
którą mam na sobie, ta
paczka fajek w kieszeni
moich jeansów i ten portfel
z drobniakami, który
złodzieje w tłumie
przekazują sobie z rąk
do rąk i w końcu wsuwają
z powrotem na miejsce. Wkraczam
do kościoła niepewnym
krokiem. Jego wierzeje
jeszcze nie są zaparte
krzyżami. Klękam, jakbym
prosił kobietę o rękę.
Żegnam się, naśladując
innych. Nie pytam, gdzie mam
usiąść, a każde siedzenie
cechuje się niewygodą.
Patrzę na obrazy
z ciekawością plagiatora.
Natrafiam na posąg.
Udaję, że śpiewam razem
z innymi i przy dźwiękach
organów,
niezachęcających
do tańca, myślę o
samogwałcie w kruchcie. Nie mam
ze sobą katechizmu, lecz
jakiegoś brukowca
i krzyżówkę, przywodzącą
na myśl złomowisko krzyży,
a ksiądz, nie zaglądając
nikomu przez ramię, myśli,
że o wiernych wie już wszystko.
Tak będzie wyglądać moja
niedziela w jesieni życia.
Być może dorobię się
jeszcze.
sierpień 2022
Arsis, 4 września 2022
Płyniesz. Zanurzona w kosmicznej rzece czasu…
Dzisiaj jest wiatr, który wieje w takielunki bomów. Szarpie za koszulę, plącze długie włosy…
Noc spada plejadą gwiazd
przez odmęty
chłodne i ciche…
… przez obszary najgłębsze…
Księżyc w strumieniu, w szumiącym nurcie.
Odbija się i lśni. Rozwiesza skwapliwie sposępniałą twarz…
Jesteś
tam?
Jesteś,
lecz
nieobecna…
Jesteś?
Bądź…
Ja, jestem…
Spójrz!
Błądzę
i drżę,
okryty
chłodem
świetlnych lat
w tym sanktuarium pustki i opuszczenia…
W tej nostalgii emanującej kryształowym blaskiem, co muska mnie po zmarszczonym
od myśli czole…
Gładzi…
Podążam daremnie przez wodę zimną
w akompaniamencie trzeszczących masztów, łopoczących żagli…
Bądź…
Ja, będę,
choć ―
tak
jak ty
― milczeniem…
Podążam wytrwale, mimo że błyskasz na skraju srebrzystą pletwą. Nieuchwytna.
(Włodzimierz Zastawniak, 2022-09-04)
***
https://www.youtube.com/watch?v=xRArHQFhBgM
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.