Marek Gajowniczek, 10 października 2020
Stan Wojny Biologicznej
znalazł się w fazie krytycznej,
po której Iluminaci
sądząc, że świat im zapłaci
możliwie najwyższą cenę
stanęli też przed problemem
ratunku, albo zagłady
i zaostrzając zasady
kontroli reakcji tłumu -
przez pozbawienie rozumu
kierować chcą ludzkim stadem.
.
Nazwali Zielonym Ładem,
co w oczach nam czerwienieje
i pogrzebali nadzieje
iluminacji w ciemnościach,
gdy się rozejdzie po kościach
i zmieni się w przeziębienie
niszcząca Niebo i Ziemię
choroba od Nietoperza,
którą świat zniszczyć zamierzał,
kiedy zarazę rozdmuchał
na targu mutantów w Wuhan.
Yaro, 10 października 2020
mówiłem do ciebie ładnie
na zawsze zapamiętaj mnie
moc słowa nie uwiędnie jak kwiat lilii
w pocałunkach niosłem miłość
tańczyły na twoich ustach i policzkach
czerwonych od uniesień ciemna noc
zagląda w oczy mrok
ty taka jasna jak gwiazda
rozpraszasz pojedyncze promienie
zawsze przy tobie trwać nawet gdy źle
płyną dni umykają noce a my płyniemy
Marek Gajowniczek, 9 października 2020
Mężczyzn w mojej rodzinie
też zabierały wojny.
Niełatwo było dziewczynie
o dom dbać w czasie spokojnym,
w którym sieroty zostały
i trud przez los powierzony.
Na mężczyzn - chłopców chowały
dziewczęta, damy, matrony.
.
Chłopów, którzy pozostali
tuliło matczyne łono.
Dorośli... i się spisali,
by o nim dobrze mówiono.
Gdy grzeczność stała się rynkiem,
o paniach pisali czule.
Też czułem się maminsynkiem,
choć śmiano się - "babskim królem!"
.
Znów mamy czas niespokojny,
jakiego dawno nie było!
Wspominam Was! Nie chcę wojny!!!
A w duszy coś zaiskrzyło...
Marek Gajowniczek, 9 października 2020
Cóż to za polityka -
te słowa i ta mowa?
Co to za komunikat?
Czeka nad śmierć głodowa???
.
A jeśli przeżyjemy
"wolność naszą i waszą" -
czy zastrzyk dostaniemy?
Czy tylko nim nas straszą???
.
Jeśli na mnie wypadnie...
"Mam dzieci... i wnuczęta!!!"
Nieładnie! Oj! Nieładnie!
Rachunków nie pamiętać!
Yaro, 9 października 2020
opanowana ziemia pandemia
układy prowadzą na straty
nasze ubrania stare łaty
zdrada rozkwitła
stoimy zawsze tam gdzie dziwka
po obu stronach Polska zjednoczona
nasza ojczyzna Polska podzielona
zamykam oczy w przeszłości
nie wypowiem słowa ściskam złości
wytarte strony historii wymazane strony
nasz kraj mocny lud rozważny zdradzony
obmywają ręce judasze
wydzierają serce ziemi sprzedają dobra
rozkradają wszystko co ma wartości
zbezczeszcza wszystko co święte wieczne
rozpusta na pierwszych stronach
wolność swoboda tolerancja dla wykolejeńców
Pan Demia świat zmienia uczy solidarności
kogo jak kogo popij wodą ryba bez ości
Marek Gajowniczek, 8 października 2020
Żółknie zieleń, gdy chłód i wiatr.
Żółta strefa zaleje świat,
który chciał mieć Zielony Ład,
lecz oddycha śladem węglowym.
.
Oprócz ryb już śmierdzą od głowy
autorzy barier sanitarnych,
gróźb, rygoru i środków karnych.
Czas zapytać - od kiedy? dlaczego?
dotykają represje chorego?
I czy musi być uwięziona
resztka życia i tak zagrożona,
gdy oddala się ze szpitala?
.
Władza sobie na wiele pozwala,
zasłaniając się statystyką.
Apokaliptycznym konikom
da pić z Wisły - bez problemu,
a zwłaszcza temu żółtemu,
którym straszono nas od lat:
Żółta rasa zaleje świat!!!
melkart, 8 października 2020
Umarłaś i nie wiesz o tym nic.
Z tobą skonał mój duch -
z czerwonych ust pozostał puch w pierzynie
i nieskończony szkic.
Gdybym wiedział jak mam cię mało
wiódłbym nas przez lasy gwiazd,
by każdy czas, każde miejsce
stało się tobą.
Teraz nie mam nic.
I gdy idę cmentarną aleją
spuszczam wzrok...
Z niedokończonego obrazka
bieleje śmierć znanych kiedyś lic.
melkart, 8 października 2020
Żaden nie wie człowiek
przez ile dzikich mrugnięć powiek,
błakając się – ginie cudna róża.
I tylko czas, jak wyrok anioła stróża,
wieści niesie niedostrzegalne na placach.
Nieruchome katedry otaczają chłodnym marmurem
ciała minionych bogiń – zimnym murem
mistrzowskiego inwentarza.
melkart, 8 października 2020
Jestem powiernikiem obłudnych oczu,
przyjacielem szanownych kłamstw,
kamratem zakamarków dusz, z których nie ma powrotu.
W sercu noszę gmatwaninę gniewu i nadziei,
drżące żądze, lepkie sny,
tańczące w takt niegranej melodii.
Wokoło roztaczam arię uniesienia,
ulegającej w chwilach rozgorączkowania
słodkiej udręce przyzwyczajeń.
Jestem tu, więc jestem nigdzie.
Płonę emocjami, tonąc jednocześnie
w bezmiarze niespełnienia.
Wędruję niespokojnym duchem,
znacząc sobą miejsca i ludzi.
Pluję fantazją radości i czernią
bystrej wymowy. Czasem morduję nadzieją.
Kim jestem! Czym jestem!
Nie-Bóg, już nie człowiek.
Sen, mara, pajac, szarlatan,
debil i geniusz?
Czy jestem Poetą?
melkart, 8 października 2020
Dusza – moje skryte i groźne ustronie,
zamykam na klucz. Boję się, że wolna
nawiedzi mnie zjawą, namiętną
obsesją kochania. Wlewam w siebie
eliksir cierpienia, doskonałego obojętnością,
pieczętując swe męczeństwo.
Zarzucam coraz to nowsze kajdany,
ktłrymi skuwam lotnego ducha.
Wymyślam dokuczliwe kłopoty,
aby niedorzecznymi podszeptami nie dosięgł
mojego jestestwa. Taki drobiazg,
21 gram uwięzionych w zjadliwej skorupie.
Zagłuszam skrupuły perwersyjną lubieżnością
de Sade'a. Udręczam każdy cal ciała
autoagresywną nienawiścią, byleby nic nie czuć!
Utrzymuję związki z diavolami, bym wreszcie przeklęty,
mogł doznać szaleńczej pustki.
Nie pragnę miłowania, nie pragnę współczucia!
A ludzkość zdeprawowana miłosierdziem,
garnie się w moje objęcia.
Im ohydniejsze przedsięwzięcia podejmuję,
tym więcej gwałcą moją samotność!
Rozkład ich wabi...
O skrzydlate demony,
włochate gniewem, krostowate owady
wygnane z Raju – Precz ode mnie! Precz!
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.