Marek Gajowniczek, 20 stycznia 2019
Przechodzące przez kraj wichry
zostawiają widok przykry,
odcinając drzew wierzchołki.
Zostawiają tylko kołki
i zapuszczone korzenie,
wrośniete głęboko w ziemię.
Wszędzie widać wiele słupów -
przetrąconych kręgosłupów,
wykrzywionych, poskręcanych
imitujących nas samych,
wciąż wspominających raj.
Taka zima. Taki kraj.
Wiele uwag prawa żądnych,
twierdzeniem, że nia ma mądrych,
jest zwyczajowo zbywane,
a te - pokiereszowane
straszą nas wciąż wiatrołomy.
Pozbawione dachów domy,
zakrywane plandekami,
opuszczamy często sami
i szukamy w świata dziurach
miejsca w którym kreatura
nie będzie nas zmuszać - Trwaj!
Taka zima. Taki kraj.
Wsysa ludzi piasek plaży.
Trudno sprawnie gospodarzyć
w Stolicy i na Wybrzeżu.
Ludzie trwają przy pacierzu,
a częściej o lekką ziemię
błagają Boga milczeniem,
wybaczając zło naturze.
Trudno im wytrzymać dłużej
i cierpliwie los swój znosić.
Czy stan klęski ma ogłosić
przerażona wichrem gmina?
Taki kraj... i taka zima.
Marek Gajowniczek, 20 stycznia 2019
Słabość zachęca do agresji,
A strach odbiera siły.
Złe skutki ustępstw i koncesji
Wiele zła uczyniły.
Kto niebezpieczną tajemnicą
Szafuje przy wyborze,
Sprawia, że płynie żółć ulicą.
U nas się zdarzyć może.
Bezczelność elit, lichwa banków
Za pałką, kaskiem, tarczą
Nie uczynią z ludzi baranków.
Kazania nie wystarczą
I nie wystarczy talerz zupy
Lub miska soczewicy.
Gdzie rządom wydzierają łupy -
Żółć płynie po ulicy.
Zbrodnia usługą władców wspiera.
Media piorą rozumy.
Kłamstwem sumienia nam rozdziera
Rewolucja kultury -
Pycha, wisielczy śmiech historii,
Cyniczniczni politycy.
Zło w Europie chodzi w glorii.
Żółć płynie po ulicy.
I przyjdzie do nas falą wielką
Z każdej, możliwej strony.
Znaczona żółtą kamizelką.
Zechce przewracać trony.
Polska nie może się opierać.
Samotna barykada,
Gdy na nią się renegat wdziera,
Od skrytobójcy pada.
Najbardziej niszczy beznadziejność
I uległość demonom.
Podziały i przywódców chwiejność
Za tajemnic zasłoną.
Nierozliczone dawne zbrodnie,
Nową się pieczętuje.
Klauzula - wiedzą zastrzeżoną
Na zbrodni ład buduje.
Nie pójdziesz żadną "polską drogą",
Bo świat ci nie pozwoli.
Warianty łatwo zmieniać mogą
Szyderców na idoli.
Powszechna umysłów kontrola
Łatwo znadzie Kordiana.
Ironią losu słabnie wola.
Znów ugną się kolana.
Dramat jest sztuką masonerii
Władającej już światem,
A Polska wśród licznych koterii
Wyróżnia się dramatem
Porywów, powstań i upadków
Na wielkiej świata scenie.
Chwilową zgodą po opłatku...
A reszta jest milczeniem.
smokjerzy, 20 stycznia 2019
w chwilowej symbiozie
z tu i teraz
radośnie zwisam z krzesła
pomiędzy
szarością a smakiem
tęsknotą a szczelinami w ścianie
lodówką a (od)bytem
chorobą na śmierć a chichotem
niechęcią a oknem
półsnem a niewiarą
dłonią a wierszem
snują się niezliczone powody
do optymizmu
monachus, 20 stycznia 2019
bryka kózka
w wielkiej chwale
bez cienia pokory
klaszczą ludzie
gratulują
knują wątek zmory
-Tak mówi Jahwe,Czy widzisz ten wielki tłum? Oto
Ja dam go dziś w twą rękę i poznasz, że Ja jestem Jahwe.
Pierwsza Księga Królów
20,14
https://www.youtube.com/watch?v=Y7liknHwljM
Marek Gajowniczek, 19 stycznia 2019
Gdybyś niedźwiedziu
W mateczniku siedział
I łowów sygnały odbierał,
Jak bór, który widział i wiedział,
Że pewnych dróg się nie wybiera.
Żaden by cię nie niepokoił
Łowczy na Żmudzi i na Litwie,
Jak innych, co przykład Leppera
Zapominali leśnej sitwie.
A teraz skórę na niedźwiedziu
Dzielą i zgody wśród myśliwych
Po łowach się dopominają.
Sąd ich nie będzie sprawiedliwy -
Bóg kule nosi, gdzie strzelają...
O polowaniu mysz nie piśnie.
Jak to bywało do tej pory.
Nawet, gdy wicher je przyciśnie
I bory mają złe wybory.
Jedynie wołaniem na puszczy
Poeta wspomni los niedźwiedzia
I czasem nocą huknie puszczyk...
Gdybyś w swym mateczniku siedział...
violetta, 19 stycznia 2019
dotykasz jak łódeczka
wygładzaną
złotymi płatkami
na tylko wtedy najmniejszy ruch
zadurzasz się
tetu, 19 stycznia 2019
to wraca coraz częściej dlatego zamykam okna
i oczy
dogaszam w nich chwile
kiedy słońce wypalało dziury w zamyśleniach
wpadaliśmy wtedy jak śliwki w inną przestrzeń
i było światłoczule
nie boję się zmian choć cierpię na chroniczny ból
głowy nie da się zostawić w chmurach dlatego sztywno trzymam
wszystkie ponadczasowe wybuchy
mroczki i migotania zapijam rozpuszczonymi prochami
osiemdziesiąt procent nadziei na lepsze
dopóki znów nie zapalisz światła
w moich oczach bledną nasze rysy
uczę się formułować czerń
jestem wrażliwa na światłokształt
Krzysztof P Nowak, 19 stycznia 2019
dobrze jest dostać
czasami po pysku
myśli szybciej krążą
i cieplej się robi
szkoda że najeść
się czymś takim nie można
RENATA, 19 stycznia 2019
przepraszam że nie potrafię
docienić twojej miłości
dotyku przytulenia bycia
to nadmiar niewskazany
luksusem jest dobra praca
duży dom jeden talerz i łyżka
dobre auto wolność i czasem
seks z nieznajomym
nie odrywasz wzroku od
mojego biustu kręci mnie
udawanie że mi nie zależy
co innego mówię oczami
zakochiwałam się etapami
przyjemne ryzyko tylko
nie potrafie odróżnić gry
po stracie dziecka rozkleiłam
fale łez pobiegły samotnie
potrzebuję innych facetów
żeby już nie płakać
RENATA, 19 stycznia 2019
zawsze przytuleni
zawsze obok siebie
zdobyli wszystkie nieba
i tylko maluszka trzeba
umeblowany pokoik
systematycznie prubują
już tylko w celach prokreacji
wtedy maleje pożądanie i chuć
chodz
destrukcja ze sznurem
śmiejących się głosików
na szyi napędza kołowrotek
zdrada zabóczej prawdy
zakrawa o bezsens
lepiej
prowadzić grę gdzie
na pustym półpiętrze
od podłogi po sufit
mieszka zielona nadzieja
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.