Pavlokox, 26 maja 2018
Kiedy poszedłem do drugiej klasy technikum
Zmian dokonało nauczycielskie prezydium.
Nowy kolega miał się w mej klasie pojawić,
Który nie zdał, gdyż zamiast uczyć, zwykł się bawić.
Nieznane nam były całkiem jego wybryki.
Wiedzieliśmy tylko, że nie zdał z matematyki.
Przywitał się z nami uściskiem dłoni mocnym.
Nazywał się Sebastian i był prawicowcem.
Powtarzał to bardzo często na każdym kroku.
Powiedział też, że bardzo nie lubi lewaków.
Dwa razy w tygodniu na lekcji geografii
Opowiadał o międzynarodowej mafii.
Nie było takiego tematu na lekcji WOS-u,
By Prawicowiec nie zabrał podczas niej głosu.
Niemal zamieniał się z księdzem w czasie lekcji religii,
A przysypiał zazwyczaj na lekcjach biologii.
Natomiast w poniedziałki na lekcjach historii,
Prawicowiec doznawał prawdziwej euforii.
Codziennie nosił tą samą bluzę z kotwicą,
Nawet gdy pogoda odznaczała się hicą.
Raz kiedyś przyszedł w niebieskiej bluzie z gwiazdkami,
Które tworzyły krąg z sierpami i młotami.
Nosił też koszulkę z zakazem skrętu w lewo
I skreśloną parą ubraną na tęczowo.
Fascynował się Wyklętymi Żołnierzami.
Wieczorem spamował naszą grupę postami.
Był zagorzałym fanem lokalnej drużyny
I wiernym chłopakiem atrakcyjnej dziewczyny.
Kiedyś zamiast do szkoły poszedł na wagary,
Dlatego ominęły go kolejne zmiany.
Nowy uczeń zaskoczył nas swoim wyglądem.
Albowiem, jak się okazało, był murzynem.
Nie wiedziałem jak Sebastian zareaguje.
Według niego imigranci to nędzne chuje.
Na drugi dzień, kiedy przyszedł, stanął jak wryty.
Zignorował murzyna i siadł jakby skryty.
Podczas przerwy jednak zaczął go zagadywać.
Zapytał, jak tu trafił i czy chce pracować.
Murzyn odparł, że przyjechał tu z takiej racji,
Że jego ojciec znalazł pracę w korporacji,
A specjalizował się on w informatyce.
„Dlaczego nie wspiera gospodarki w Afryce?” -
Prawicowiec wnikliwie o to dopytywał.
Murzyn rzekł, że dotąd we Francji pomieszkiwał.
Sebastian spytał jeszcze, czy jest chrześcijaninem
I czy regularnie żyje chlebem i winem.
Murzyn odpowiedział, że każdy z nas w coś wierzy,
Na co Prawicowiec przenikliwie go zmierzył.
Wydawało się, że nic złego się nie zdarzy,
Lecz nie obyło się bez przykrych komentarzy.
Prawicowiec w różny sposób niechęć wyrażał.
Na przykład przy nim bananami się zajadał.
Postanowił zwracać się do niego per „Bambo”.
Robił w klasie prawdziwe rasistowskie szambo.
Czasami też dźwięki rodem z buszu wydawał,
Ale murzyn to wszystko dzielnie wytrzymywał.
Prawicowca ignorował bardzo cierpliwie
Oraz nie poskarżył się nikomu właściwie.
Tydzień później Sebastian nie przyszedł do szkoły.
Pobiły go na placu miejscowe matoły.
Były to pewnie kibicowskie porachunki,
Które regularnie prowadziły do bójki.
Zdarzyło się to jednak na terenie szkoły
W miejscu, które miały obejmować kamery.
Nie ustalono lecz, kto pobicia dokonał,
Gdyż obraz z kamery szybko się nadpisywał.
Zdarzenie trafiło na rodziców zebranie.
Ojciec murzyna chciał pomóc niespodziewanie!
Jako informatyk często dane ratował.
Odzyskał film z pobiciem i na płytkę nagrał.
Policja bardzo szybko więc sprawców ujęła,
A postać Prawicowca do szkoły wróciła.
Jego rodzice dyrekcji podziękowali,
Jednakże murzynowi ręki nie podali...
Mógłbym napisać długi morał tego wiersza.
Postanowiłem jednak, że będę się streszczał.
Trzeba walczyć z nacjonalizmem i rasizmem,
Chyba że chcemy mieć do czynienia z nazizmem.
Wtedy nie będzie ani białych ani czarnych,
A jedynie popiół i zgliszcza ludzi marnych.
Marek Gajowniczek, 26 maja 2018
Są delfiny i delfini
i wcale nie grube ryby,
a czas płynie, zmiany czyni -
"albo... albo" lub " na niby".
Przed sezonem - po sezonie!
Już wkrótce ostatnie dzwonki.
Ruszą konie po betonie.
Wzlecą medialne skowronki.
Na przednówku - niepokoje.
Ile lato da wykosić?
A światowe przedpokoje
nie za bardzo chcą nas prosić.
Idą wakacje sejmowe.
Na Rosję świat oczy zwróci.
Na pewno odwróci głowę
od tego co rozum kłóci.
Kadra znika w Arłamowie.
Wódz zmknięty w kwarantannie.
Dziennikarz nie wie, co powie?
Świadek zmilczy, jak się kradnie.
Tylko partia Prezydenta
remontuje wizerunek.
Wszystko zwalnia na zakrętach
nawet i francy frasunek.
Niewiele zmieni Dzień Dziecka,
choć są dzieci wśród dorosłych.
Juź właściwie po wycieczkach,
a i ceny paliw wzrosły.
Straszą już dekoniunkturą.
Stąd zamęt w delfinów stadzie.
By napisać coś z kulturą,
braknie zasad już w zasadzie.
Sztelak Marcin, 26 maja 2018
Patent na wygłaszanie truizmów,
z namaszczeniem
stóp.
Umęczonych drogą przez miasto
o tej porze rzucające wrogie
spojrzenia wygaszonych okiem.
Za każdym rogiem przyśpieszony
oddech, byle zdążyć przed świtem
i jeszcze zapisać najważniejsze.
Albo zwyczajnie zamknąć oczy,
nazbyt pełne. Ostatnim ruchem
ręki kreśląc imię.
Patent na wygłaszania banałów,
z namaszczeniem
kochania.p
Florian Konrad, 26 maja 2018
bajka dla grzecznych
"fragmentaryczne gwarancje spisane hebefreniczną stenotypią"
William S. Burroughs - "Nagi lunch"
klik! - i wali ci się na kark
niebo wraz z przyległościami
ISS roztrzaskuje się o lewe ucho
stoisz oszołomiony, a martwi astronauci
skapują z twoich rzęs
teleskop Hubble'a zsuwa się po krzywiźnie
nosa i pada pod nogi
wygląda jak napruty skoczek narciarski
który właśnie stracił życie w walce z grawitacją
albo jak ptak odstrzelony z wiatrówki
- co to, tatusiu? - pierworodny pokazuje palcem
smoliste, gryzące chmury
- nimbek. widzisz? - jestem prawie święty
tak wiele mam problemów
a najgorętsza z gwiazd
ciągle nie rozłupała mi czaszki
wisi nad głową i kopci
masz żyletkę odetnij
po co czekać?
Krzysztof Konrad Kurc, 26 maja 2018
zbieracz masek próbuje upokorzyć w sobie błazna
na obcych twarzach szuka natchnienia
straszy strach strachem przed pustką w wyobraźni
jednak maluje tylko siebie i tylko teraz
późną starość na pierwszym zegarze za trzy szósta
farba przez sekundę spływa na cyferblat
wokoło martwa natura zatrzaśnięta przed czasem
gryzące chwile nie uchylą rąbka tajemnicy
w cztery minuty później obraz staje się magicznym
Sztelak Marcin, 25 maja 2018
Co można powiedzieć o mieście,
które osiada w fundamentach
pleśni.
Jedynie pamiętać wybrzuszenia bruku,
te od potknięć zaliczanych
od wczesnego dzieciństwa.
I kilka zaprzepaszczonych nocy,
w drżeniu rąk i miękkim
słowie. Wyszeptywanym w bezmiar.
Wciąż gotowym na wchłonięcie ofiar
i dymów z już nieistniejących ołtarzy,
zagrzebanych pod prochami przodków.
Co można powiedzieć o mieście,
które mimo dokładnego starcia z mapy
wciąż czai się za zakrętem.
Marek Gajowniczek, 25 maja 2018
Parlamenty Wschodniej Flanki
spoglądają zza firanki
na porządki w naszym domu.
Uśmiechnął się na to komuch,
lecz opinii nie wyraża:
Chyba nie ma gospodarza?
Obraz bardziej już niż słowo,
opowiada to i owo.
Źle się dzieje w państwie duńskim,
jeżeli w sporze kołtuńskim,
resztki ducha się wypala.
Unia zmieniać nie pozwala
renegata na Hamleta.
Przyklepała o tron przetarg
i puszczono w wodach gaz.
Być, czy nie być? - jeszcze raz,
zaprzątnęło ludzkie głowy,
a Bohater Narodowy
nie doczekał wielkich scen.
Wielka wojna ceł i cen
przypłynęła na trójmorza.
Być, czy nie być? Wola Boża,
a naród jest bogobojny
i skutków ustaw upiornych,
lękać nigdy się nie będzie.
Nic w nim nie jest tak, jak wszędzie,
bo nie takie zna dramaty.
Wieniec był... i nic poza tym.
Już z Nabucco słychać chóry
o redempcję krzty kultury,
lecz to na puszczy wołanie.
Suwerenność wróć nam Panie!
Przywróć blask dawnych godności!
Kontrolę praworządności
niech nałożą sodomitom!
A naszą Rzeczpospolitą
ustrzeż w oku huraganu.
Nie każ sługą być dwóch panów,
gdy Jednego wielbi Pana,
każda w kraju dobra zmiana.
Misiek, 25 maja 2018
mojej Mamie...
MODLITWA DZIĘKCZYNNA
Za zarwane noce, serce wielkie co czuje
dar życia, który drogi jak skarb drogocenny
zmartwienia ,troskę, trud niepojęty codzienny
za to wszystko czego nigdy nikt nie kupuje
Poświęcenie lekarza co życie ratuje
zrozumienie i cierpliwość na ten los zmienny
i rodzinny dom co pachnie jako chleb pszenny
za matulę co dzień bez ustanku dziękuję
Nieważne ile lat, dziś mężczyzna dorosły
to za nią już będąc dzieckiem tyle dni temu
za jej ręce, które po porażkach podniosły
Jak te skrzydła anioła broniąc przeciw złemu
by czyny niegodne chwastami nie wyrosły
dziękuję Bogu jako krzewowi winnemu
Marek Gajowniczek, 24 maja 2018
Powiem prosto - bez ogródek,
koło mnie jest też ogródek
i przedszkole było kiedyś.
Zliwidowano je z biedy.
To różne dzielnice miasta,
lecz tak samo popyt wzrastał
na takie miejsca zielone -
urządzone, zadrzewione.
Dziwna zbieżność jest czasami,
że zjawiają się ci sami
z pomysłami podobnymi -
z burmistrzami i radnymi.
W biały dzień i w środku miasta,
taka nadzwyczajna kasta,
nie licząc się z otoczeniem,
daje komuś ten zieleniec.
Mają władzę. Mają prawo!
Na lewo, albo na prawo,
mają wiedzieć wszyscy goje:
Nic w tym mieście nie jest twoje!
Pewnie Olszynka Grochowska,
była pańska, a nie chłopska,
a car oddał ją żydowi,
kiedy jej obrońców pobił.
A niedawno, na Bahamach
wyszedł weksel, proszę pana,
w tamtejszym antykwariacie
i ogródek ten oddacie!
Marek Gajowniczek, 24 maja 2018
Piękny dzionek. Deszczu nie ma.
Elektorat jest rozgrzany.
Rozkłada się zgrany temat
na portale, na ekrany.
Poza nim niczego nie ma.
Zostały tylko reklamy.
W nierozwiązanych problemach
ukryły się błogostany.
Odwieczny przywilej panów,
ludziom, aż za dobrze, znany,
bez emocji i szykanów,
pozwala na temat zgrany.
Teraz mają materace.
Poznikały styropiany.
Służby ułatwiają pracę,
podsuwając temat zgrany.
Dżdżu, jak zwykle pragnie kania,
bo w sakiewce nie przybędzie.
Nudą zieje po nagraniach.
Zgrany temat jest już wszędzie.
Może to nasłonecznienie
przytłumiło w sieciach boje.
Może to rozleniwienie,
bo i tak każdy wie swoje.
Jeden ogórek w mizerii
uczynił sezon przedwczesnym.
Marazm rozsiadł się w koterii
zastojem w życiu doczesnym.
Na bezrybiu i rak ryba,
lecz jest bessa w interesach.
Nowy temat by się przydał.
Ot! Chociażby... brak prezesa!
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.