Janusz Józef Adamczyk, 21 stycznia 2024
niewiele
prawie nic
nie wiemy
o życiu
o śmierci
o miłości
mieć powód
aby tak rzec
to oznacza
dotknąć
Tajemnicy
kobiety
i mężczyzny
czyli odkryć
pulsujący szok
Janusz Józef Adamczyk
Świdnik, 20.01.2024 r.
Yaro, 21 stycznia 2024
kiedy skleją drewnianą trumnę
nie będę o tym myślał
co się stało
stanę obok
zobaczę jak wkładają
moje zimne ciało
gdy zaczną się modlić
i pożegnają
zostawię cały świat
bo tak być musi
jeszcze tylko wieko parę gwoździ
złamany sztil od łopaty obsadzą
wykopią płytki grób
gdy się ocknę żebym mógł wyjść
zapalę papierosa i usnę na wieki
jak kolejny rozdział brama się zamknie
Yaro, 21 stycznia 2024
W tę noc spotkałem cię
wznieciłaś płomień żar ogień
w tę noc niebo pełne gwiazd
byłaś drogą mleczną odbitą w jeziorze
świeciłaś jasno na niebiosach
wiedziałem że będziesz moja
nasze dłonie splecione w warkoczu
taniec fal łabędzi pełno na wodzie
nasze ciała splecione
w ciasnym powrozie
ramiona
wyrosły z nich skrzydła
miłość nasze ciała okryła
serce mocniej biło
do niebios wzlot ponad sunące obłoki
nie zapomnę tej chwili
niech płynie wiecznie
po skałach naszej drogi
wymyśliłem sobie ciebie na świecie
teraz tak jest
noc okryła ogonem
Marek Gajowniczek, 21 stycznia 2024
Dawno nie było takiej zimy -
rodem z powieści Sienkiewicza,
kiedy najazdu się boimy
i strzec musimy pogranicza.
.
Na przemian fale ciepła - chłodu.
Z Bliskiego Wschodu wojną wieje.
Upadłe media. Pół narodu
zupełnie nie wie, co się dzieje?
.
Kto sojusznikem jest? Kto wrogiem?
Opozycja ma ręce skute
i wielu z nas pyta o drogę
przez bezprawie pod obcym butem.
.
Szable zmieniono w transparenty,
a krzyki - śmiech władzy zagłuszył.
W sejmie porażki... i bar wzięty.
Powrót na sceną sił komuszych.
.
Sercom potrzeba pokrzepienia
i rozbudzenia w piersiach Ducha,
by po swojemu kraj nasz zmieniał
i modlitw wznoszonych wysłuchał.
sam53, 21 stycznia 2024
kiedyś zaprosiłem ją do wiersza
nie przypuszczałem że w nim zostanie
nie wiedziałem że mnie opuści
uśmiechnięta zaczęła żyć swoim życiem
raz była Saskią z obrazu Rembranta
innym razem piękną Zośką od Stachiewicza
widziałem ją w słonecznikach Van Gogha
słyszałem w deszczu u Griszuka
to nie był cud ani zbieg okoliczności
budziła się w uśmiechu i zasypiała
w ramionach Poezji
zawsze gotowa na szept
na - kocham - w rozchylonych ustach
nawet gdyby trzeba było ulepić tysiąc pierogów
czuła się Moną Lizą
kb, 21 stycznia 2024
włosy z podłogi
podzieliłaś na czworo
bez krzyku
co będzie dalej
i czy zdążysz do ogrodu
przed porą wyrywania
chwastów
sam53, 20 stycznia 2024
ile trzeba czasu żeby uśmiech
pokonał przestrzeń między nami
ile lat dni czy minut
czy muszę się cofnąć w czasie
żeby znów umówić się z tobą na spacer
ukraść całusa w Księżym Lasku
albo tuż przed maturą
rozwiązać zadanie z rachunku prawdopodobieństwa
uśmiechasz się gdy wspominam wariacje z powtórzeniami
szalone pomysły których chyba nie było w żadnej innej klasie
pamiętasz " dziwny ten świat" w Słoniowym wykonaniu
wino we dwoje
niektóre wspomnienia wrosły w nas
większość odfrunęła w nieznane
teraz zastanawiam się które słowa włożyć w usta
żeby wykopany z szuflady uśmiech
trafił wierszem tylko do mnie
Marek Gajowniczek, 20 stycznia 2024
Wędrowała, prowadziła,
potem spadła z nieba.
Chciałem, by zawsze świeciła,
żyła, gdy potrzeba.
Zawsze byłem w nią wpatrzony,
czując serca bicia.
Teraz przez Nią opuszczony
tracę radość życia.
.
Wiem, nie zawsze bywa Święto -
częściej - niepogoda.
Zostałem z Księgą Zamkniętą
zbyt szybko... a szkoda.
.
Czas upłynie lepiej - gorzej.
Smutki przetrwać trzeba.
Kiedyś może Ją otworzę
razem z Gwiazdką z nieba.
.
Chcę w To wierzyć!
Zima śnieży protesty uliczne.
Nie zaprzestanę pacierzy
do Matki Gromnicznej.
.
Świat nerwowo się kolebie
podmuchami wojen.
Mateczko! Prosimy Ciebie...
Obdarz nas spokojem!
Sztelak Marcin, 20 stycznia 2024
Duszone na wolnym ogniu
powietrze smakuje wilgotną ziemią,
nieoznaczoną śladami stóp.
Prawie jak czerstwa kromka chleba
z kiepsko rozsmarowaną grudą masła.
Twardą niczym orzech do zgryzienia,
z zeszłej jesieni, gdy zamglone słońce
leżało na potrzaskanej tafli ulicy.
Wiodącej do usianego cierniami raju,
skrojonego na miarę.
Dziś panuje kompletna ciemność,
po omacku szukam najmarniejszych nawet
płatków róż. Wyschły, rozpadły się w pył,
gdzieś pomiędzy uchylonymi drzwiami piwnicy
a ciężką klapą na dach.
To nic, w końcu wstanę
i uratuję świat.
O ile ktoś szepnie, że jest to tego wart.
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.