30 lipca 2023
Rozdarcie
Przykładam do chłodnej ściany pulsujące ucho. Nasłuchuję. Gdzieś w głębokościach czasu
jakieś ciche szmery,
jakieś szeptane, niewyraźne słowa, oddechy…
To znowu jest i trwa
w tym swoim
wiecznym
oczekiwaniu.
… w tej wiecznej nocy…
Jestem tylko tutaj, gdyż nie stać mnie na podróżowanie po odległych zaświatach.
Dlatego przybywają do mnie te zjawy, te widma o nieostrych, nieustalonych rysach twarzy.
Przechodzą przez pokój niespiesznym krokiem,
choć bardziej, jakby płynęły w żółtawej aureoli wiszącej lampy.
Pochylone, zakapturzone truchła
w jakimś mniszym korowodzie
i w długich do samej ziemi szatach.
Podzwaniające dzwoneczkami w kościstych dłoniach…
Wychodzą ze ściany, znikając w następnej, co zasklepia się
za nimi
z cichym mlaśnięciem
oblizujących się lubieżnie wilgotnych warg.
I znowu cisza,
ta okrutna,
szumiąca cisza.
Za oknem pada deszcz, albowiem dzisiaj jest znowu deszcz
albo wiatr…
… albowiem jest…
I ta piskliwa
w uszach
otchłań rozpadu…
*
Kiedy wracałem i wracam nadal przez labirynty nocnego parku, wiatr szarpie liśćmi dębów,
kasztanów…
Gdzieś w splątaniach gałęzi, pohukiwania i szepty spadające lekkim powiewem na skronie.
Kto tu jest? Czy ktoś tu jest?
Z pewnością jest i spogląda przyczajony w ukryciu, obserwując z wielkiego, czarnego okna
opuszczonego domu.
Gdzieś
zza
ściany…
… z bezgranicznej otchłani smutku…
Wydaje się, że widzę to oko
lśniące od łez,
wycelowane we mnie.
Wpatrzone czujnie
w każde moje poruszenie.
Oko mojego własnego ja.
Moje własne oko
patrzące na mnie.
W to moje jestestwo
rozdarte jakąś
pradawną eksplozją.
… w to moje rozdwojenie…
Drzewa szumią, trzeszczą, chwieją się. Snują jakąś melancholię.
… kiedy
idę,
śnię…
Tu…
… i tam…
To jest —
jak ja
I ja-on.
Albo
— ono…
Ja tu
byłem.
Albo
nigdy —
nie byłem.
Jestem…
… bądź jestem…
(Włodzimierz Zastawniak, 2023-07-30)
***
https://www.youtube.com/watch?v=GpYyj2mz1vI