Proza

Arsis


dodane wcześniej pozostała proza dodane później

15 kwietnia 2024

VIII: Jeszcze jeden powrót do Metlino

(Z cyklu: Abandoned place)

Tym razem słońce. Jakieś wątłe drzewa, korzenie… Zardzewiała tablica na bramie. Stukający kawałek blachy w porywach wiatru. W nadbrzeżnej trawie cień idzie w milczeniu. W przepływie obłoków, w chłodnawym westchnieniu nie wiadomo kogo. Byłem tutaj, ale czy byłem na pewno? Jestem raz jeszcze, będąc jeszcze… Ktoś się przechadza w tej całej feerii błysków na wodzie. W szumie rzeki nasączonej śmiercią plusk ryb niepodobnych do samych siebie. Jarzą się jakimś wewnętrznym blaskiem, umierając wiecznie w tej poświacie promieniotwórczego cezu.

Dostrzegam w lustrze wody truchło, rozpad człowieka… Zaciskam mocno powieki szczypiących oczu. Albowiem ranią mnie jaskrawe kontrasty chiaroscuro. I te zwidy mrugające nerwowo w szpalerze smukłych topól. Ktoś coś szepcze o opuszczeniu przy drodze, lecz nie wiem. Nie rozumiem...
Oddala się i znika. By znowu powrócić w jakiejś nieokreślonej udręce cierpienia.

Ktoś coś szepcze, kiedy idę zarośniętą zielskiem ścieżką. Pokryte korzeniami kontury domów drewniane albo z cegły… W czarnych oczodołach okien jedynie cisza. Przepastna otchłań zapomnienia. Wydaje mi się, że jakieś dziecko stoi z siekierą nad truchłem padliny. Tam na skraju widzenia. Odrąbuje kawałek po kawałku. Odrąbuje. I żuje. Przeżuwa jak ten demon blady i siny… Jak ten czas zżerający wszystko.
To nie jest dla mnie zaskoczeniem, albowiem zwid i mar coraz więcej. Gęstnieją w ostrych jak brzytwa widzeniach gorączkowej maligny. W stroboskopowym pulsowaniu padającym z ukosa. Zaciskam powieki,. Otwieram. Coraz to szybciej i szybciej… W psychodelicznym amoku. W narastającej neurastenii. Coraz to znowu widzę co innego. To znowu to samo. W powtarzanych sekwencjach obrazów maszerują moje poprzednie wcielenia. Idą zamaszystym krokiem, by zniknąć w oddaleniu jaskrawym od słońca. Nie widzę już ciebie. Nie widzę nawet siebie samego.

W murowanym spichlerzu pustka i opuszczenie. Krzaki wyrastają ze szczelin w kamieniach. W słońcu padającym z ukosa ściana na kilka pięter. W okiennych otworach wiatr szeleści i dmucha piaskiem po twarzy. Radioaktywnym pyłem. W jakichś cichych trzaskach, nieustannych szmerach. W odmętach przeszłości wielkich jak całe eony. I w tym blasku słońca coraz niższym, chylącym się ku zachodowi. I coraz bardziej czerwonym… I w tym blasku matka macha mi z okna na pożegnanie albo na powitanie. Albo… tak po prostu… Macha mi z uśmiechem z najwyższego okna na skraju ściany. Będąc w tej pustce. W tych wielkich oddechach od nadmiaru powietrza, w którym oddycha wszystko. Nawet kamień i drzewo. I obłok zsuwający się z nieba…

Czy ty mnie słuchasz? Matki już nie ma. Jedynie pustka pozostała w oknie. W czerwonej poświacie nadciągającego zmierzchu.

(Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-15)

***

Metlino – opuszczona wieś w obwodzie czelabińskim w Rosji, nad rzeką Tieczą. Wieś ta została ewakuowana z powodu katastrofy jądrowej z 1957 roku w pobliskich zakładach atomowych „Majak”. Jest to jedno z najbardziej skażonych miejsc na świecie.

***

https://www.youtube.com/watch?v=lzymPXv2GsU






Zgłoś nadużycie

 


Regulamin | Polityka prywatności

Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.


Opcja dostępna tylko dla użytkowników zalogowanych. zarejestruj się

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1